3. Rozdział 9

968 35 27
                                    

POV Dominik

Za dwa dni miały się odbyć urodziny Kingi, które szykowałem już dosyć długo. Miałem nadzieję, że wszystko wyjdzie dobrze, bo Kinia zasługiwała na wszystko co dobre.

Właśnie jechałem na spotkanie z Pawłem, który był na mieście z Karoliną. Odkąd Emi wyprowadziła się, ta dwójka zaczęła się częściej spotykać niż wcześniej. Nie miałem pojęcia czy jest to możliwe, ale oni nie odstępowali się na krok.

Byłem właśnie pod budynkiem z restauracją, w której mamy się spotkać, gdy przed wejściem stała wcześniej wspomniana para. Blondynka była uwieszona na jego szyi, a on pocałował ją w czoło. Po chwili dziewczyna odeszła, a chłopak wszedł spowrotem do środka.

Wysiadłem z samochodu i sam wszedłem do środka budynku.  Zdjąłem od razu kurtkę i usiadłem na przeciwko bruneta, witając się z nim.

- Wcześniej jesteś, cóż za nowość - skwitowałem, a on przytaknął głową.

- Byłem niedaleko - skłamał, ale ja znałem prawdę. - Czemu chciałeś się tak szybko spotkać?

- Chciałem zapytać czy będziesz na urodzinach Kingi - powiedziałem i zamówiłem ciepłą kawę z mlekiem bez laktozy.

- I nie mogłeś z tym poczekać? - zapytał ze śmiechem tuż po zamówieniu dla siebie kawy z tonikiem. - Trujesz mi tym głowę codziennie.

- Bo nigdy mi nie odpowiadasz normalnie, a chciałbym już wiedzieć, aby zamknąć listę - przewróciłem oczami.

Paweł chwilę gapił się na widok za oknem, po czym przetarł twarz dłonią i powoli zapytał:

- Emilka będzie?

- Oczywiście, że będzie. Ona jest przyjaciółką Kingi - odpowiedziałem, a on westchnął.

- To niestety, ale muszę odmówić.

- Serio? - byłem zaskoczony jego słowami. - Tylko dlatego, że będzie Emi, ty uciekasz? Co z Tobą?

- Po prostu nie chce jej spotkać. Wiesz, że napisała mi o alimentach? Jak rozmawialiśmy nic mi o tym nie wspominała - prychnął i napił się kawy.

- Nie dziwię jej się, potraktowałeś ją jak gówno, ale nie mnie to oceniać - wzruszyłem ramionami. - Czyli na stówe Cię nie będzie?

- Tak.

***

POV Filip

Był piątek, czternasty listopada - dzień urodzin Kingi i od rana Dominik latał po domu jak opętany. Od tygodnia przygotowywał wszystko, żeby ten dzień był idealny. Tylko raz w życiu kończy się dwadzieścia jeden lat.

Od wyprowadzki Emilki minęły trzy tygodnie i dwa dni. Pisałem do niej codzinnie, ale ani razu mi nie odpisała. Martwiłem się, że nie chce mieć już z nami kontaktu, lecz dowiedziałem się, że będzie razem z Sylwią na imprezie urodzinowej. Cieszyłem się, że znowu ją zobaczę po tak długim czasie.

- Co tak stoisz? Za trzy godziny będą się schodzić goście, a jeszcze nie powiesiłeś balonów - krzyknął Minik w moją stronę, a ja zaśmiałem się pod nosem. On był kłębkiem nerwów.

Smak życia || Dominik Rupiński, Paweł Zmitrowicz, Filip KłodaWhere stories live. Discover now