-7- Stłuczona porcelana

180 29 10
                                    

[Perspektywa - Goth]

To wszystko powoli zaczyna mnie już irytować. Liczyłem na to, że stryjek odpowie mi na nurtujące mnie od dawna pytanie, w końcu nigdy nie mieliśmy przed sobą żadnych tajemnic, ale on najzwyczajniej w świecie mnie ignoruje. Ignoruje mnie przez całe trzy dni! Nie zniosę tego dłużej! Dlaczego nikt w mojej rodzinie nie traktuje mnie poważnie?!

—To wszystko jest tak bez sensu!— kopnąłem nogą w wielkie dębowe drzwi, które pod wpływem uderzenia lekko się uchyliły.

Postanowiłem sprawdzić co jest za nimi, skoro były już otwarte. Nie znam wszystkich pomieszczeń w posiadłości stryjka, w zasadzie znam naprawdę niewiele z nich. Jego dom jest conajmniej dziesięć razy większy od naszego! Dodatkowo skłoniła mnie również czysta ciekawość. Kiedy tylko zerknąłem przez szparę, zauważyłem tego intruza, który się tutaj szwęda. Był w trakcie tworzenia kolejnego obrazu, co pochłonęło go tak bardzo, że nawet nie zauważył mojego wyładowania frustracji na drzwiach. Nie lubię go, a jego towarzystwo strasznie mnie irytuje, ale jedno muszę wujowi przyznać - sztuka jest zdecydowanie mocną stroną Encre.

—Putain de merde!— krzyknął coś w obcym języku, kiedy przy jednym pociągnięciu pędzlem szturchnął puszki z farbą, które upadły z hukiem na ziemię. Zauważył mnie, kiedy zaczął je zbierać z podłogi— Oh, Goth. Przepraszam za mój wybuch złości, jeśli go usłyszałeś.

—I tak nie rozumiem nic w... tym języku.— postanowiłem do niego podejść, skoro i tak mnie już zauważył.

—Francuskim.— uśmiechnął się do mnie, ale ja postanowiłem go zignorować. Przez dłuższy moment wpatrywaliśmy się w siebie, co było dosyć niezręczne.

—Znasz dobrze francuski?— przerwałem chwilę ciszy, która trochę zaczęła mi przeszkadzać.

—Jestem Francuzem. Umiem porozumieć się także po hiszpańsku i rosyjsku. Za młodu dużo podróżowałem.— wstał z taboretu, po czym ściągnął swój fartuch— Chociaż również jako dorosły nie jestem w stanie usiedzieć w jednym miejscu.

—Dlaczego w takim razie zgodziłeś nie na propozycje mojego stryja?— pochmurniał, kiedy usłyszał to pytanie. Zaprzestał poprzedniej czynności, jaką było odwieszanie swojego fartucha i spuścił wzrok na ziemię—Doskonale wiesz, że nie możesz opuścić terenu posiadłości, a nawet jeśli wuj na to pozwoli, będziesz musiał wybrać się z nim.

—Miałem jakiś inny wybór?

—Zawsze możesz się zabić.— uśmiechnąłem się przebiegle, na co on lekko się speszył.

Naszą uroczą pogawędkę przerwało wtargnięcie Suave. Zaczął zagadywać Encre o te jego obrazy, niezbyt skupiałem się na ich rozmowie, ponieważ nie obchodziło mnie to. Korzystając z tego, że nikt nie zwracał na mnie uwagi, postanowiłem skierować swoją na pomieszczenie, w którym się znajdowałem. Nie mam pojęcia co znajdowało się tu jeszcze pare dni temu, ale teraz jest to bardzo duża pracownia artystyczna. Nie mam również pojęcia na co mu aż trzy sztalugi, ale jedna z nich stała na samym środku, a dwie pozostałe stały pod ścianami, w równoległej linii. Dookoła znajdowało pełno szaf z różnymi artykułami plastycznymi i płócien o różnych rozmiarach. Niektóre z nich było już obrazami. Mimo, że Encre jest tutaj od trzech dni, ukończył już sporą ilość prac. W zasadzie jakby się głębiej zastanowić, nie widuję go aż tak często, więc możliwe, że cały czas siedzi tutaj.

—A może panicz wybrałby się ze mną?— Suave zwrócił się do mnie, posłałem mu zakłopotane spojrzenie, dając mu do zrozumienia, że nie słuchałem ich rozmowy— Encre ma do dostarczenia obrazy do sierocińca, ale z wiadomych przyczyn, nie może opuszczać posiadłości, więc ja oddam je za niego.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now