-31- Opiekun Macabre

201 24 21
                                    

[Perspektywa - Palette]

W milczeniu przemierzałem kolejne nieznane mi zakamarki tego wielkiego zamczyska. Tym razem razem z Geno udaliśmy się do południowej części, podczas gdy ja przemieszczałem się jedynie po północnej, w dodatku na bardzo małym obszarze. Zastanawiam się jakim cudem oni wszyscy zapamiętują co gdzie się tutaj znajduje.

—Jak ty orientujesz się w tym zamku?— bez krępacji zadałem pytanie, które w tym momencie mnie zastanawiało— Nawet Gothy się tutaj gubi.

—Pomagałem ojcu w projektowaniu go.— odpowiedział po krótkiej chwili zadumy—Poza tym mieszkam w nim już prawie pięćset lat. No może z krótką, dziewięcioletnią przerwą, ale tak właściwie tylko na pierwszy rzut oka wydaje się, że zostało tutaj dużo zmienione.

—Dziewięć lat, to połowa mojego życia.

—No tak. Śmiertelnicy mają bardzo krótkie pojęcie czasu. To zrozumiałe, nie dożywacie nawet jednego wieku.

—A ile tak w zasadzie żyją wampiry?

—Do śmierci.— prychnąłem pod nosem słysząc tę odpowiedź— Tak w zasadzie to nie wiadomo. Historia nie poznała jeszcze, żadnego wampira, który umarłby „ze starości". Zazwyczaj żywot wampira kończy się poprzez zabójstwo, źle wykonane zaklęcie czy karę śmierci nałożoną przez radę. Sam nie wiem ile wiosen przeżył mój ojciec. A zginął... właściwie przeze mnie.

—Przez ciebie?

—To trochę długa historia.

—Chętnie posłucham. Coś, co zajmie moje myśli, brzmi bardzo kusząco. Chyba, że nie chcesz. Rozumiem, jeśli nie chcesz.— po dłuższej chwili czekania usłyszałem cichy śmiech Geno.

—Mój stan zdrowia nie pozwalał mi na posiadanie dzieci. Każde naruszenie mojej duszy kończyłoby się natychmiastową śmiercią. Jednak posiadanie potomstwa było moim największym marzeniem. Byłem gotowy poświęcić własne życie, aby dać Reaper'owi dziecko.

—Ale Goth jest tutaj z nami, a ty nie jesteś martwy.

—Ojciec zawsze trzymał mnie na dystans. Mimo, że nigdy nie powiedział mi tego w prost, wiedziałem, że zawsze byłem dla niego jednym wielkim rozczarowaniem. Fallacy urodził się po to, aby przyjąć dziedzictwo ojca, którego ja nie byłem godny. Tak właściwie, nigdy nie interesowało go, co się ze mną dzieje, dopóki nie sprawiałem kłopotów. Nigdy nie sądziłem, że odda za mnie swoje życie.— przerwał na chwilę swój monolog, aby zapalić pochodnią, którą trzymał w ręce, drugą pochodnie, która wisiała na ścianie— Jak już wiesz, nic nie jest w stanie mnie zabić. Jednak nie urodziłem się z tą mocą. Ojciec rzucił na mnie zaklęcie. Wampir znajdujący się na odpowiedniej randze potrafi rzucać zaklęcia nieśmiertelności. Jednak śmierci nie da się oszukać. Ceną za jedną duszę jest druga dusza. Wszyscy wiedzą jakie konsekwencje przynosi rzucenie tego czaru, jednak on zdecydował się na nie. Dzień po moim kolejnym naleganiu aby udzielił mi zgodę na posiadanie potomka, po prostu zaprosił mnie do siebie i nawet bez konsultowania się ze mną wypowiedział zaklęcie.

—Czyli jednak cię kochał. Nie potrafił pokazać tego w odpowiedni sposób, ale zależało mu na twoim szczęściu.— po moich słowach Geno zatrzymał się w miejscu. Po zauważeniu tego, zrobiłem to samo. Niestety szedłem z tyłu, także był do mnie odwrócony plecami, a co za tym idzie, nie mogłem zobaczyć wyrazu jego twarzy— Przepraszam, że wtrącam się w sprawy, które mnie nie dotyczą. Niestety mam to w zwyczaju, ale staram się walczyć ze swoją ciekawością. Przepraszam.

—Nie przepraszaj.— odwrócił się w moją stronę— Rozmowa z tobą pomogła mi chociaż na chwilę zrzucić z siebie ten cały ciężar. Z nikim jeszcze o tym nie rozmawiałem, wszyscy myślą, że ojciec zginął na skutek źle wykonanego zaklęcia. Nie wiedzą o tym, że jestem nieśmiertelny.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now