-5- Fallacy i Encre

219 26 15
                                    

[Perspektywa - Fallacy]

Nie mogę zaprzeczyć, że zawsze z utęsknieniem czekam na spotkanie ze swoim szwagrem i bratankiem, jednakże równolegle, podczas tej wizyty z utęsknieniem czekam na powrót do swej posiadłości. Taki ot paradoks. Kolejny raz podjąłem próbę pojednania się z Reaper'em i kolejny raz zakończyło się to fiaskiem. Jestem świadom tego, że nie powinienem ingerować w ich prywatne sprawy, ale będąc na miejscu Goth'a też chciałbym wiedzieć spotkało mego ojca. Muszę dokładnie przemyśleć niektóre kwestie. Jednak póki co powinienem poświęcić czas swoim potomkom.

—Witaj ojcze!— jak na zawołanie przed główną bramą pojawił się Jasper.

—Witaj.— podszedłem do niego i pogłaskałem go po czaszce— Jak się miewa posiadłość po tygodniu mojej nieobecości?

—Wszystko w całości. Przysięgam! Suave dopilnował wszystkiego.— Jasper wybiegł przede mnie, aby otworzyć mi drzwi.

—To jedyna podstawa do tego, aby zostawić ciebie i Pente samych na dłużej niż godzinę. A tak właściwie, to gdzie on się podziewa?

—Nie mam pojęcia. Najpewniej znowu w wiosce bajeruje jakieś panienki.

—Muszę poważnie porozmawiać z nim na ten temat. Jest stosunkowo młody, wiadomym jest to, że nie zdaje sobie sprawy z niebezpieczeństwa, które na niego czycha.— zacząłem snuć swoje rozmyślenia na głos.

—Witaj Lordzie Fallacy.— Suave postanowił mnie powitać— Jak przebiegła wyprawa?

—Jak zwykle beznadziejnie. Czuję, że jeszcze przez stulecia nie uda mi się pojednać z Reaper'em.— westchnąłem.

—Wcale nie musisz się z nim pojednywać. Goth nie stara się utrzymywać ze mną pozytywnych relacji i wyzywa mnie na każdym kroku. Ty nie musisz przyjaźnić się z jego ojcem.— podczas wywodów mego syna, Suave podszedł do mnie i ściągnął pelerynę z mych ramion, a następnie zwiesił ją na stojaku.

—Jasper, w odróżnieniu od was, ani ja, ani Reaper nie jesteśmy już dziećmi.

—W odróżnieniu od Goth'a, ja też nie jestem dzieckiem! Mam osiemdziesiąt lat.

—Przykro mi synu, ale stawia cię to w jeszcze gorszej pozycji.— położyłem mu rękę na ramieniu— Mam nadzieję, że podczas mojej nieobecności, zrobiłeś wszystko, o co cię prosiłem. Nie ukrywam, że nie omieszkam tego sprawdzić.— w momencie, w którym wypowiedziałem te słowa, Jasper zerwał się do biegu, który skierowany był najprawdopodobniej w stronę jego komnaty.

Owszem, Jasper przeżył już ponad osiemdziesiąt lat, ale nadal wygląda i zachowuje się jak paroletnie dziecko. Główny powód tego jest prosty. Pochodzi z nieprawego łoża, a to „zanieczyszcza" jego szlacheckie geny, więc nie jest w stanie rozwijać się równie szybko jak prawowity wampir.

—Panie, przygotować herbatę bądź podgrzać krew?

—Niestety będzie to musiało poczekać. Wróciłem do posiadłości, po to aby się odżwierzyć. Jest jeszcze pare spraw, które muszę załatwić.

—W takim razie przygotuję Panu kąpiel i przyniosę nowe szaty.

—Byłbym wdzięczny.

Przemierzałem tak bardzo znane mi korytarze. Czarna cegła i drewniana, skrzypiąca pod wpływem upływu lat, podłoga towarzyszą mi już od ponad pięciuset lat, kiedy to mój ojciec podarował mi w prezencie jedną z jego posiadłości. W zasadzie wszystko wygląda tak samo jak pół tysiąclecia temu. Jedynie jedna rzecz się różni. Jednak czy można w tym przypadku użyć sformułowania „jedna", w gruncie rzeczy mówię o dosyć sporej ilości. Mowa tu oczywiście o dziełach mojego ukochanego artysty - obrazach Encre. Od jego najmłodszych lat jestem ogromnym wielbicielem jego sztuki. W czasach, kiedy był jeszcze młodym chłopcem, udało mi się podpatrzeć jego szkice. Już wtedy przeczuwałem, że z tego małego pąku wyrośnie piękny kwiat.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now