-17- Wspomnienia

155 30 14
                                    

[Perspektywa - Palette]

Gdy tylko dopada mnie ciemność, widzę przed oczodołami wspomnienie, które towarzyszy mi już przez połowę mojego życia. Krew, proch, bestia. I ja sam. Jednak czy teraz jestem sam? Chciałbym być sam. Teraz przede mną siedzi bestia, która odebrała mi to, co dla mnie najcenniejsze. Tak długo szykowałem się na to spotkanie. Wierzyłem, że dzięki odpowiedniemu treningowi dokonam swojej zemsty, kiedy tylko los postawi go z powrotem na mojej drodze. Jednakże nawet z treningiem, nawet z codziennym pielęgnowaniem w sobie nienawiści, a nawet z tym, że jego stan fizyczny jest w krytycznym stanie, nie byłem w stanie podejść do tej bitwy. Strach paraliżował mnie od środka. W swoim życiu pokonałem już tylu krwiopijców, jednak na walkę z nim nie jestem w stanie się zdobyć. Kiedy tylko podnoszę na niego wzrok, widzę jego czerwone źrenice, usta wykrzywione w psychopatyczny uśmiech, plamy krwi i proch moich najbliższych na jego twarzy. Zawsze domagałem się tej bitwy, a jedyne co jestem w stanie teraz zrobić to darcie się w niebogłosy i podjęcie próby wyważenia krat.

—Co tu się dzieje?!— Pan Cruzar, najprawdopodobniej będąc zwabionym przez moje krzyki, wbiegł na korytarz.

—Wypuść mnie! Błagam! Wypuść mnie!— krzyknąłem w jego stronę. On w odpowiedzi szybko wyjął klucze z kieszeni, otworzył kraty, wyciągnął mnie z celi, ciągnąc mnie za ramię, a następnie natychmiastowo ją zamknął. Kiedy byłem już w bezpiecznym miejscu, usiadłem na podłodze i podjąłem próbę uspokojenia oddechu, jednak fakt, że dusiłem się własnymi łzami, bardzo mi to utrudniał.

—Co się stało?!— będąc świadomym, że w najbliższym czasie nie będę w stanie odpowiedzieć na jego pytania, skierował pierwsze do pozostałej trójki szkieletów.

—Nie mamy pojęcia. Dostał jakiegoś ataku paniki, kiedy zobaczył Geno. Może boi się wampirów, czy coś.

—Nie. Ta hipoteza nie wchodzi w grę.— strażnik uklęknął przede mną— Palette, co się stało?— zapytał najbardziej zatroskanym tonem na jaki było go stać— Jeśli ta cała sytuacja tak na ciebie działa, to— przerwałem mu zdanie kołysząc głową na boki— Więc dlaczego? Przecież nie boisz się wampirów.

—Z-zwyczajnych.— wydukałem.

—A co jest takiego nadzwyczajnego w Geno?

—To on.— uniosłem wzrok na Pana Cruzar'a—To on ich zabił.— z pozycji w której opierałem się rękami o podłogę przeszedłem do takiej, w której ramionami obejmowałem swoje ramiona— Nie jestem w stanie stanąć twarzą w twarz ze swoim największym strachem. Nie jestem na to gotowy.— cholera, to takie żałosne. Całe życie udawałem, że jestem twardy, a kiedy doszło co do czego, zachowałem się jak najgorszy tchórz, uciekając za żelazne kraty.

—Wniosę o to, aby przenieść cię do innej celi.— Pan Cruzar westchnął— Ganz, zgodzisz się w razie czego zamienić się z Palette?— zwrócił się w stronę szkieletu, który siedział w sąsiedniej celi z Killer'em. W odpowiedzi na pytanie strażnika pokazał kciuk do góry— Jednak póki nie dostanę rozkazu z góry, musisz wracać do Geno.— przełknąłem ślinę na samą myśl tego, że mam z nim spędzić niewiadomo ile czasu w tak ciasnym pomieszczeniu— A wy się pośpieszcie, za pół minuty wracacie do siebie.— zwrócił się do Lust'a i Horror'a, którzy męczyli się z bandażami.

Po trzydziestu sekundach zamieniłem się miejscami z małżeństwem. Przy okazji minięcia się Lust posłał mi pokrzepiające spojrzenie, a Horror poklepał mnie lekko po plecach. Kiedy tylko znalazłem się w celi, pobiegłem na sam kraniec pomieszczenia, czyli w najciaśniejszy róg i siedziałem tam, cały czas pilnując czy wampir nie robi żadnych podejrzanych ruchów.

—Jeśli poczujesz się pewniej, obiecuję nie schodzić z łóżka.— nie odpowiedziałem na to, zwyczajnie w świecie dalej go obserwując— Przepraszam.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now