-16- Przemiana

143 28 3
                                    

[Perspektywa - Goth]

Odzyskałem pełną świadomość dopiero w momencie, w którym opróżniłem całą zawartość manierki, której gwint tata dosłownie wepchnął mi do ust. Zacząłem rozglądać się w obie strony. Pierwszą rzeczą, którą zauważyłem była twarz mojego ojca, który z zaciśniętymi zębami oraz zmarszczonymi łukami brwiowymi wpatrywał się w coś przed nim. Okazało się, że widokiem, który tak go rozwścieczył, był odwrócony do nas plecami stryjek, który klęczał nad czyimś ciałem. Szybko doszło do mnie, że osobą, która leży na ziemi jest Encre, z taką samą szybkością przypomniało mi się wszystko, co zaszło przed chwilą.

Z przerażeniem spojrzałem na swoje dłonie, które od połowy palców były dokładnie pokryte szpikiem kostnym. Co ja zrobiłem? Nie chciałem tego! To się nie powinno stać! Przecież dopilnowałem tego, aby przyjść do wioski najedzonym! Nienawidzę Encre, ale wiem, że dla wuja jest on niezrozumiale wręcz ważny! Nie zrobiłem tego z własnej woli! To nie moja wina! Ale... gdybym tutaj nie przyszedł to by się nie stało. Gdybym został w domu, Palette również byłby bezpieczny. Ułożyłem dłonie po obu stronach czaszki, bijąc się z własnymi myślami.

—Encre, słyszysz mnie?!— moją wewnętrzną kłótnie przerwał mi krzyk stryjka— Zacznę teraz czytać w twoich myślach, więc mi odpowiadaj. Dobrze?— poczekał chwilę na odpowiedź— Chcesz żyć?— znowu odczekał chwilę— Zgodzisz się na to, abym przemienił cię w wampira?

—Fallacy, to nielegalne!— tata krzyknął w jego stronę. W odpowiedzi stryjek zaczął wypowiadać niezrozumiałe dla mnie zaklęcie. Było dosyć długie i najwyraźniej dosyć wymagające, ponieważ mniej więcej w połowie, bariera nas dzieląca zdematerializowała się, co oznaczało, że jego magia słabnie.

W pewnym momencie tata pociągnął mnie za ramię, a następnie pobiegł ze mną w stronę stryja. W dosłownie ostatnim momencie przed przeteleportowaniem się udało mu się dotknąć jego pleców, co spowodowało, że my również zmieniliśmy lokację.

Znajdowaliśmy się w jednej ze świątyń. Tak szczerze, to znam to miejsce jedynie z opisów, nigdy wcześniej nie zdarzało mi się tu być. Właściwie to nawet zrozumiałe, ponieważ świątynie są jedynie miejscem do składania zaślubin oraz rytuału przemiany. Lokacja, do której się przenieśliśmy znajdowała się pod ziemią, a jej powierzchnia była jedną, wielką, idealnie wygładzoną półkulą, której ściany były pokryte czarną cegłą. Zaś podłoga składała się z płyt, na których wyryte były znaki alfabetu wampirycznego. Nie wiedziałem, czy przekazywały one jakąś treść, ponieważ nie miałem aż tak dużej wiedzy, aby móc je przeczytać. Jedynymi źródłami światła, były cztery świeczniki, rozstawione pojedynczo, na samych krańcach, także panował tutaj półmrok. Z wyjątkiem świeczników, znajdował się tutaj jeszcze jeden obiekt, za to najważniejszy. Kamienna płyta rytualna, na której wuj właśnie kładł Encre.

—Fallacy! To szaleństwo!— po chwilowym wpatrywaniu się w przestrzeń, ojciec podbiegł do stryja i złapał go za ramiona.

—Odejdź.— tata nie posłuchał jego słów, dalej pewnie stał w miejscu, nie dając mu dostępu do umierającego malarza— Reaper.— po kolejnej chwili milczenia, wuj uderzył go w żebra, odpychając go od siebie.

—Nie chcę, żebyś zrobił coś, czego będziesz żałował!

—Będę żałował, jeśli pozwolę Encre zginąć! Jestem przekonany, że ty uchroniłbyś Geno przed śmiercią, gdybyś miał ku temu okazję!— przez chwilę zapanowała pomiędzy nimi cisza— Goth, jeśli chcesz w jakiś sposób zadośćuczynić, zatrzymaj swego ojca.— skierował na mnie swój wzrok, w którym dostrzegłem przerażenie zmieszane z istną furią. Zatrzymaj ojca... Łatwo powiedzieć!

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now