Prolog

381 37 23
                                    

[Perspektywa - Palette Roller]

Mimo mojej ekstrawertycznej natury bardzo lubię siedzieć w samotności i wsłuchiwać się w błogą ciszę, może niekiedy jedynie przerywaną ćwierkaniem ptaków czy odgłosami innych zwierząt, tak jak w tym przypadku. Dzisiaj, przed porą obiadową, postanowiłem wymknąć się na dach i poobserwować końcówkę jesieni. Mimo, że moje spodnie są już całe przesiąknięte od siedzenia na mokrym dachu, przebywanie tu naprawdę mi się podoba. Mógłbym tak spędzić jeszcze wiele godzin gdyby nie...

—Palette! Wszyscy na ciebie czekają! Zejdź już na obiad!— usłyszałem krzyk Pani Toriel, który dobiegł do mnie przez otwarte okno.

—Tak jest Pani Toriel.— odkrzyknąłem, po czym dostałem się do środka pokoju tym sposobem, którym wyszedłem, a mianowicie wcześniej wspomnianym oknem.

Nazywam się Palette, a przynajmniej takie imię widniało na kartce, która została złożona wraz ze mną pod drzwi jeszcze budowanego sierocińca. Oficjalnie jestem pierwszą osobą, która zawitała do tego miejsca, zwanego również moim domem. Chociaż nie wiem czy powinienem się tym chwalić. Świadomość, że twoi rodzice porzucili cię zaraz po twoim urodzeniu jest... dość przygnębiająca. Ale nie przyszedłem tutaj aby się skarżyć! Przyszedłem aby zjeść śniadanie razem z moimi przyjaciółmi, zwanymi również moją rodziną.

—Och, już jesteś. Usiądź z innymi dziećmi.— powiedziała, kiedy tylko znalazłem się w jadalni. Skinąłem głową, a ona wskazała ręką na jedyne wolne krzesło.

—Palette, już jesteś!

—Pal, nie widziałem cię cały dzień!

—No właśnie, gdzie byłeś?

—Nie wychodziłeś na dwór, prawda?

—Pani Toriel mówiła, że na dworze jest niebezpieczne!

—Pani Eterna też tak mówiła!— dzieciaki przekrzykiwały się jeden przez drugiego.

—Spokojnie, spokojnie.—próbowałem jakoś ich uspokoić —Ćwiczyłem pisanie.— postanowiłem skłamać, bo w sumie nie wychodziłem nigdzie daleko, a jedynie zasiałbym panikę— W odróżnieniu od innych.—zacząłem i spojrzałem zadziornie na Sprinkle, aby zmienić temat.

—Ja miałem ćwiczyć, ale jakoś mi nie wyszło.— zaczął grzebać widelcem w swoim talerzu.

—„Miałem"?! To ty nie jesteś dziewczyną?- oburzył się Desire, na co lekko parsknąłem śmiechem. W sumie nie tylko ja, Fury - młodszy brat Sprinkle, również się uśmiechnął.

—Nie wiedziałeś?!— dzieciak odłożył widelec i schował twarz w dłoniach.—Mieszkamy razem od sześciu lat, a ty o tym nie wiedziałeś?! Ktoś jeszcze miał wątpliwości?— połowa dzieciaków podniosła ręce do góry— Żartujecie, prawda?

—Dobrze moje dzieci. Zabierajcie się do jedzenia, bo po obiedzie czeka nas nauka.

Podczas gdy reszta zaczęła grymasić w odpowiedzi na wizję szkolnych obowiązków, ja zabrałem się za swoją porcję. Wiem, że to dziwnie zabrzmi, ale naprawdę lubię naukę z Panią Toriel. Ma masę obowiązków związaną z zajmowaniem się tak dużą gromadką dzieci i nie zawsze znajduje czas aby poświęcić uwagę tylko jednemu z nas, chociażby na pięć minut. Jako, że mam już dziewięć lat i jestem z nich wszystkich najstarszy, to ja uczę młodsze dzieci tego co sam potrafię. Począwszy od obowiązków domowych, a skończywszy na dialektyce. Przekazuję całą wiedzę jaką dostałem od naszej wychowawczyni. Chcę, żeby była ze mnie dumna.

Moje przemyślenia przerwał mi niespodziewany strzał kartoflem w czaszkę. Wybudzony z transu zacząłem rozglądać się w poszukiwaniu potencjalnego winowajcy, aż w końcu natrafiłem wzrokiem na przebiegły uśmieszek Fury'ego. Postanowiłem sam wymierzyć sprawiedliwość szczeniakowi, który lekceważy starszych i jak przystało na autorytet również rzuciłem ziemniakiem w jego stronę. A oberwał prosto pomiędzy oczodołami! Ha! Ma się tego cela!

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now