-2- Powrót do zdrowia

176 28 8
                                    

[Perspektywa - Goth]

Od dłuższego czasu widzę jedynie ciemność. Chyba w końcu powinienem otworzyć oczodoły, ale nawet z zamkniętymi wiem, że świece w moim pokoju są zapalone i spotkanie z nimi nie będzie przyjemne. Boli mnie czaszka. Ten ból jest straszny. Czuję jakby ktoś wbijał i wyjmował mi sierp w głowie.

—Czuję, że umieram.— wyszeptałem.

—Żyjesz dziewięć lat, to trochę mało jak na wampira. Poza tym Fallacy postarał się z zaklęciami leczniczymi dla ciebie. Chociaż raz mógłbyś okazać wdzięczność.

— Cil... moim ostatnim życzeniem jest to... abyś stulił ten parszywy dziób.— otworzyłem swoje oczodoły, światło oślepiło je tak jak się tego spodziewałem.

—A tak konkretnie to co się wydarzyło?

—Wkurzyłeś mnie wieścią o mojej nowej narzeczonej, więc postanowiłem, że wymknę się i przy okazji udowodnię wam, że umiem sobie sam poradzić.

—No to nieźle ci to wyszło, nie powiem.— odrzekł sarkastycznie.

—Nie przerywaj mi. Chcesz dowiedzieć się reszty?— przytaknął— Postanowiłem zjeść jakiegoś potwora z wioski.

—Idiota.—prychnął.

—Dobra! Już nic ci nie powiem!— krzyknąłem i skrzyżowałem ręce na piersi.

—Już się zamykam. Co było dalej?— on mi teraz nie da spokoju.

—Okazało się, że byłem zbyt głodny, aby poradzić sobie w wiosce.— niechętnie zacząłem kontynuować— Dlatego postanowiłem zniżyć się do twojego poziomu i upolować jakiegoś wilka. Ale gdy tylko go ugryzłem, zjawiła się ich cała chorda. Nie zdążyłem się napić i nie miałem siły, aby z nimi walczyć, więc zacząłem uciekać. I nagle znikąd pojawił się jakiś szkielet, który próbował mnie uratować. Na początku chciałem wyssać jego szpik kostny, aby mieć więcej siły, ale wziął mnie na ręce i zaczął prowadzić prosto w przepaść. O dziwo udało nam się wyjść z tego cało, ale przez moją nieuwagę —ostatni wyraz wymamrotałem— spadliśmy w przepaść. Próbowałem zmienić się w nietoperza, ale te cholerne moce nie działają kiedy jestem zestresowany. To po co one mi są potrzebne?! Mają mnie chronić, a coś im nie wychodzi!

—Jesteś jeszcze za młody, żeby to opanować. Masz dopiero dziewięć lat, to wiek w którym dopiero stajesz się dorosłym wampirem. Nadal jesteś dzieckiem, zrozum to w końcu i przestań porywać się z motyką na księżyc.

—Z jednej strony jestem dzieckiem, a z drugiej szukacie mi żony.— miał zamiar mi odpowiedzieć, jednak kiedy napotkał moje wściekłe spojrzenie, darował to sobie—W ogóle jak ja się tutaj znalazłem?

—Znalazł cię Lord Fallacy, kiedy akurat zmierzał do naszego zamku. Zauważył w jakim jesteś stanie i od razu zaniósł cię do posiadłości. Goth, twoja czaszka była dosłownie pęknięta na pół, gdyby nie to, że jesteś wampirem, a Lord Fallacy jest bardzo doświadczonym wampirem i zna wiele zaklęć uzdrawiających, rozsypałbyś się w proch. Nie będę już wytykał ci twoich błędów, ale proszę cię, żebyś na siebie uważał.— skoro ja skończyłem tak kiepsko to...

—A Palette? Co jest z Palette?—zacząłem miotać się jak opętany po łóżku, a Cil posłał mi skołowane spojrzenie— To ten chłopak, który uratował mnie przed wilkami!

—Od kiedy zależy ci na jedzeniu? Czyżby miał aż tak dobrą krew?— zapytał z cwanym uśmieszkiem na swojej facjacie.

—Nie chodzi tu o krew, tylko o charakter.

—Tacy ci lepiej smakują?

—To nie jest śmieszne bałwanie! On nie jest tylko jedzeniem.— otworzył szerzej oczodoły ze zdziwienia.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now