-24- Nasza przyszłość

179 29 17
                                    

[Perspektywa - Palette]

Przekręciłem się na drugi bok, po czym otworzyłem swoje oczodoły. Nadal w pozycji leżącej, zacząłem rozglądać się po pokoju. Nie był za duży, co w zasadzie nawet mi się podobało, małe przestrzenie są dla mnie o wiele bardziej przytulne. Po dłuższym badaniu mebli, natrafiłem wzrokiem na ciemnoczerwony fotel stojący w rogu, jednak moją uwagę przykuła osoba, która na nim siedziała. Gothy czytał książkę w blasku świec. Jego wyraz twarzy był bardzo skupiony, więc nawet nie zauważył, kiedy podniosłem się do siadu.

—Dzień dobry.— powiedziałem z uśmiechem na ustach, kiedy tylko odwrócił wzrok na bok.

—Cieszę się, że już wstałeś.— zamknął książkę i odłożył ją na biurko— Nudziło mi się do takiego stopnia, że zacząłem się uczyć.— podszedł do mnie, a następnie usiadł na łóżku— Dobrze ci się spało? Przeszkadzałem ci?

—Dobrze. W zasadzie nawet nie zauważyłem twojej obecności.

—Jesteś głodny? Przynieść ci coś do komnaty?

—Chyba narazie nie. Najadłem się wczoraj przed spaniem.

—A nie jest ci zimno? Mogę poprosić kogoś, aby rozpalił w kominku.

—Nie, jest w porządku.— chciał zadać kolejne pytanie, ale przeszkodziłem mu, kładąc palec na jego ustach— Jeśli będę czegoś potrzebował, dam znać.

—Przepraszam za to, że jestem trochę natarczywy.— jego twarz przybrała delikatny odcień fioletu— Chcę, abyś czuł się u nas dobrze.

—Jest dobrze.— kolejny raz uśmiechnąłem się do niego— Dopóki Pan Street mnie nie zawoła, mam czas wolny, więc moglibyśmy zrobić coś wspólnie.— tym razem na jego twarzy zagościł uśmiech.

—Jest tyle miejsc, które muszę ci pokazać!— złapał mnie za obie dłonie, po czym wyciągnął mnie z łóżka. Na początku trochę mnie to zdziwiło, ale pomimo szoku, udało mi się złapać równowagę i nie wywrócić się w drodze do szafy. Czasami zapominam, że Gothy jest wampirem i siłą rzeczy posiada większą siłę ode mnie— Kiedy spałeś przyniosłem ci trochę ubrań na zmianę. Moje zapewne nie będą na ciebie pasować, bo były szyte na miarę, ale jesteś mniej więcej równy wzrostowi Cil'a, a on raczej nie obrazi się za to, że podkradłem trochę ubrań z jego komnaty.— ściągnął z wieszaka komplet, a następnie podał mi go do rąk. Odłożyłem ubrania na łóżko, po czym przystąpiłem do zdejmowania koszuli nocnej.

—Kim jest Cil?

—Moja niańka.— westchnął— Na czas Czerwonej Łuny zamknęliśmy go do lochów.— przez to, że był odwrócony do mnie plecami, nie mogłem dostrzec wyrazu jego twarzy i ciężko było mi stwierdzić czy mówi to na poważnie— Wampiry urodzone w Czerwoną Łunę odczuwają jej wpływ znacznie mocniej, dlatego dla naszego bezpieczeństwa zamykamy go w piwnicy.— odpowiedział po chwili ciszy spowodowanej moją zadumą.

—Jak wyglądam?— zmieniłem temat w momencie, w którym udało mi się w końcu założyć na siebie całą warstwę ubrań.

—Jak wampir.— Gothy zaśmiał się delikatnie, po czym podszedł do mnie, położył mi dłonie na ramionach i przekręcił mnie w stronę lustra, którego wcześniej nie zauważyłem— O wiele bardziej pasuje ci ten strój, niż mundur łowcy.

Spojrzałem na nasze odbicia w lustrze. Właściwie nasze stroje były bardzo podobne. Główne motywy kolorystyczne skupiały się dookoła czerni, brązów i oczywiście czerwieni. Jasnoczerwona kamizelka, którą miałem założoną na beżową koszulę, posiadała również delikatne, złote akcenty. W momencie, w którym moja uwaga wędrowała w stronę coraz to mniejszych detali, w oczodoły rzuciła mi się ozdobna klamra na pasku. Miała na sobie wygrawerowany herb ich rodu. Bez większego zastanowienia, postanowiłem odpiąć pasek, zdjąć klamrę i oddać ją Gothy'emu na przechowanie.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now