-11- Czerwona Łuna

208 29 45
                                    

[Perspektywa - Rêver/Sueño (czyli Dream)]

Porankiem wszystko wydaje się spokojniejsze. Nawet mój brat, który przyzwyczajony jest do nocnego trybu życia, w dzień jest bardziej ospały i mniej skory do wybuchów złości. Eh... dlaczego absolutnie wszystko musi kojarzyć mi się z tym zdradzieckim osobnikiem, który właśnie snuje się za mną? Niewiele rzeczy jest w stanie wyprowadzić mnie z równowagi, dlatego zdarza mi się to bardzo rzadko, ale jeśli ktoś już to osiągnie, to nie jestem w stanie patrzeć na niego przez następny tydzień. Na moje nieszczęście zawsze tą osobą jest mój brat, z którym mieszkam. Już dawno wybaczyłem mu, to że zamordował moje dzieci oraz pozbawił Encre wspomnień o tym, że łączyło nas coś więcej. Jednak nadal nie mogę zrozumieć dlaczego, po tym jak zakończyliśmy spór, Macabre nie powiedział mi, że Palette jednak żyje, a w dodatku jest bardzo blisko. W momencie, w którym zobaczyłem go po raz pierwszy po prawie osiemnastu latach, od razu wiedziałem, że to moje dziecko. Pomijając imię, które nadał mu Encre, ja zwyczajnie w świecie to poczułem. Wystarczyło mi jedno spojrzenie w jego oczodoły, potwierdzenie Macabre nawet nie było mi potrzebne.

—Jesteśmy już.— powiedziałem to na głos, aby rozbudzić Palette, który zmęczył się podczas podróży i zasnął, kiedy niosłem go na plecach.

—Yhym...— pomogłem mu zejść na ziemię, po czym go puściłem, wcześniej upewniając się, że ma się o co podeprzeć. Macabre w międzyczasie pukał do drzwi.

—Palette!— wraz z synem spojrzeliśmy do góry. Przez okno wyglądała dwójka szkieletów. Niższy z nich wspiął się na parapet i wyskoczył przez okno— Tak się o ciebie martwiliśmy! Te wampiry nic ci nie zrobiły? Jak udało ci się uciec?

—Nic mi nie jest. Żyję.— Palette wystawił ręce w stronę kolegi— No chodź. Dawno się nie widzieliśmy.— młodszy podszedł do niego i go przytulił.

—Przepraszam, że przeszkadzam, ale lepiej żebyście przenieśli się już do środka.

Drugi z chłopców, których widziałem w oknie, po chwili otworzył nam drzwi od wewnątrz. Palette udał się z przyjaciółmi do swojego pokoju, a ja z bratem w stronę biura Eterny. Nie miałem pojęcia jak zacząć tę rozmowę i co w ogóle powiedzieć. Ale jednego byłem pewny. Chcę odzyskać swoje dziecko.

Zapukałem niepewnie w drzwi. Przez pewien czas nikt mi nie odpowiedział, więc zawahałem się czy by tego nie powtórzyć. Brat postanowił wykonać to za mnie, jednak zanim udało mu się podnieść rękę, drzwi się otworzyły, a w nich stanął Cruzar. Słyszałem, że teraz pracuje jako członek armii Eterny, jednak od kiedy przeniosłem się do Anglii nie było jeszcze okazji aby spotkać się w twarzą w twarz.

Zerknąłem ukradkiem na Macabre, aby sprawdzić jak on zareagował na te spotkanie, jednak w przeciwieństwie do osoby przed nami, on został przy swoim naturalnym wyrazie twarzy, czyli lekko przymkniętych oczodołach i grymasie na ustach. Mimo, że z wierzchu wyglądał na niewzruszonego, wiedziałem, że w środku targały nim różne emocje. Nie dziwię się, w końcu rozstali się w dość nieprzyjemnych okolicznościach.

—Chcemy zobaczyć się z Eterną w sprawie sierocińca.— Macabre pierwszy zabrał głos. Cruzar zwrócił twarz do tyłu, zapewne aby niemo porozumieć się ze swoją przełożoną.

—Możecie wejść.— odsunął się z przejścia i zamknął drzwi, kiedy tylko znaleźliśmy się w środku.

—Witajcie. Co was do mnie sprowadza?— Eterna wstała z krzesła i podeszła do nas— Z tego co wiem sprawy remontu zostały już zakończone. Swoją drogą dobra robota Rêver, wiszę ci przysługę.— w normalnych okolicznościach powiedziałbym, że zapłata w zupełności wystarczy, ale przecież przyszedłem tu z interesem.

„Łowca" Undertale (Poth)Where stories live. Discover now