[Perspektywa - Suave]
Powiedzmy sobie szczerze, jest źle, ale przecież mogło być o wiele gorzej. Połowę swoich obowiązków mam już za sobą, więc jest to jakiś postęp. Kogo ja oszukuję? Jest naprawdę źle. Sam nie wiem w co mam ręce włożyć. Nowe lokum kompletnie dezorganizuje moją pracę. Nie wiem gdzie co się znajduje, zdarza mi się zgubić pośród tych korytarzy, a Panicz Jasper wcale mi w tym nie pomaga.
—Suave, zapniesz mi guziki?— siedział na stole i machał nogami z lekkim rozbawieniem na twarzy.
—Oczywiście mój lordzie.— teoretycznie nie ma jeszcze przypisanego tytułu lorda, ale woli, kiedy zwracam się do niego w ten sposób.—Mój Lordzie?— zwróciłem mu uwagę z lekkim rumieńcem na twarzy. Wywołany był on tym, że momencie, w którym ja zapinałem guziki od jego koszuli, on rozpinał te od mojej.
—Tylko się z tobą droczę.— zaśmiał się, po czym położył swoją dłoń na moim policzku— Masz teraz taką ciepłą twarz.
—Jasper, co ojciec mówił o molestowaniu kamerdynera?— na moje szczęście, jak również nieszczęście Panicz Pente stanął w drzwiach— Suave, ojciec prosił cię abyś przybył zmienić jego bandaże.
—Oczywiście.— odsunąłem się od Panicza Jasper'a i ukłoniłem się w stronę jego młodszego brata.
—Dziękuję.— po tych słowach wyszedł z jadalni, a właściwie prawie wyszedł, ponieważ w ostatniej chwili się zawrócił— Jasper, chcesz zobaczyć wuja?
—Dlaczego miałbym? Aktualnie u niego mieszkamy, więc widujemy się bez przerwy.
—Jakim cudem plotki jeszcze do was nie doszły? Rozniosły się po całym zamku w mniej niż dziesięć minut.— zaśmiał się— Stryjek Geno zmartwychwstał.— na te słowa, obydwoje z Jasper'em zwróciliśmy wzrok na siebie.
Przygotowałem miednicę z wodą, maść odkażającą rany oraz nowe bandaże i z całym zestawem zacząłem zmierzać w stronę tymczasowej komnaty Lorda Fallacy'ego. Na moje szczęście wszystkie lokum, takie jak komnaty jego dzieci oraz komnata Encre są bardzo blisko siebie (oraz jadalni), więc w razie czego zawsze mogę być w pogotowiu.
—Mówiłem, żeby tu nie przychodzić. Mówiłem, że zabieranie arystokraty ze sobą to zły pomysł.— usłyszałem w oddali czyiś głos. Było to ewidentne mamrotanie, więc właściciel głosu musiał być gdzieś za rogiem.
Tak jak się spodziewałem, pare kroków ode mnie, jakiś szkielet dreptał w miejscu i mówił do siebie. Miałem zamiar kulturalnie zapytać czy czegoś potrzebuje, ale w momencie, w którym nasze spojrzenia się spotkały, odjęło mi mowę. Rozpoznałem jego spojrzenie w pierwszej sekundzie. Wiedziałem do kogo należą te niegdyś żywe, jednak teraz przygaszone źrenice. Z tego całego szoku, pierwszy raz od ponad czterdziestu lat, tacka, którą niosłem, wypadła mi z rąk. Słyszałem dźwięk odbijającego się od podłogi metalu, tłuczonego szkła oraz rozchlapującej się wody, mimo tego, dalej wpatrywałem się w osobę przede mną.
—Suave?— dopiero jego głos wyrwał mnie z tego dziwnego transu.
—Co?— zapytałem w pierwszym odruchu— Znaczy- Słucham? W czymś mogę pomóc? Szuka Pan może kogoś o imieniu Suave?— zapytałem, przy próbie zgarniania szkła z podłogi. Niestety bardziej skupiłem się wymyślaniem wiarygodnych kłamstw, niż nad kawałkami butelki w moich rękach i trochę się pokaleczyłem.
—Nie.— w jego tonie głosu dało się wyczuć nutkę zawodu—To... stare dzieje.— schylił się, aby mi pomóc— Hej, jak masz na imię? Pytam tak z ciekawości. Ja jestem Street.
—Ja? No tak, ja. Ja. Ja jestem... Sebastian. Sebastian, miło mi.— czym prędzej zacząłem układać pozostałości po butelce z maścią na tackę. Kiedy opatrzę Lorda Fallacy'ego, posprzątam tu porządnie.
YOU ARE READING
„Łowca" Undertale (Poth)
FanfictionUwaga! Książka została napisana drugi raz. Oryginał dalej znajduje się na moim koncie, więc jeśli chcecie go przeczytać, to nawet fajnie, jednak aby orientować się w drugim tomie, należy przeczytać tę poprawioną wersję, ponieważ trochę wątków zosta...