4

1.6K 87 10
                                    

♪♪♪ „Dawno się nie widzieliśmy!"

Nareszcie usłyszałam dzwonek, i aż mi ulżyło. Całą lekcje przesiedziałam na tyłku gryzmoląc w zeszycie. Ale bardzo mi się chciało do toalety, więc wstałam i poszłam do wyjścia. Koło mnie też ktoś szedł, i chyba chciał mnie przepuścić w drzwiach. Odwróciłam się, a stał tam ode mnie troszeczkę wyższy zielonowłosy, piegowaty chłopak.

- Kojarzę cię, jesteś ze znanej rodziny bohaterskiej? - zapytałam. Potem mnie nagle olśniło. - Czekaj, nazywasz się Midoriya?

- Skąd mnie... - nagle jego i tak duże oczy się powiększyły. - Jezu [Y/N] to ty!?

- Izuku! - rozłożyłam moje ręce i go przytuliłam. On po chwili też mnie objął. Szybko jednak się od siebie odsunęliśmy. - Kamień z serca, myślałam że już cię nie zobaczę.

- Też miałem nadzieję że się spotkamy. - zaśmiał się.

- Z drogi lamusy. - jakiś wysoki chłopak delikatnie popchnął Midoriye. Chciałam już go zwyzywać, ale jego włosy były znajome. Bez czapki, wyglądał zupełnie jak chłopak ze sklepu którego spotkałam tydzień temu.

- Jesteś tym agresywnym blondynem ze sklepu! - lekko się uśmiechłam. On się powoli odwrócił, a jego mina zwiastowała że chce mnie zabić.

- Jakim do cholery!? - zrobił kilka kroków do mnie i się nade mną schylił. Oczy miał straszne, a tęczówki były takie same jak zapamiętałam, czerwone jak krew. Wyraz twarzy wydawał się jakby miał zły humor, ale biorąc pod uwagę jego głos, zawsze ma zły dzień.

- Uspokójcie się... - szepnął piegowaty. Spojrzałam w oczy blondyna, i z kądś go bardzo kojarzyłam ale nie ze sklepu. Moja pierwsza myśl, że to jakiś znany chłopak z rodziny bohaterskiej. Ale nie widziałam nikogo z takimi włosami. On jak zobaczył że się przyglądam, aż ze złości zrobił się czerwony.

- Kacchan! - nagle zawołałam. On otworzył szeroko oczy i się wyprostował. Stał się wyższy od nas, nawet od Midoriyi.

- Jezu, to ty [Y/N]? - zapytał zaskoczony, a w jego głosie można było wyczuć nutę zawiedzenia. Ja pokiwałam głową.

- Jak się cieszę że jesteśmy razem w klasie! - uśmiechłam się najszerzej jak mogłam. Czekałam kilka lat by chociaż ich zobaczyć, powiedzieć cześć, i porozmawiać o życiu. Gdy musiałam się przeprowadzić i zostawić tak nagle Izuku, serce mi pękało. Po przeprowadzce nie spotkałam nikogo tak dobrego przyjaciela jak jego i Kacchana.

- Ta, a już z debilem Deku to już w ogóle się cieszę. - mruknął z sarkazmem i odwrócił się od nas. Poszedł w swoją stronę.

Ja z Izuku staliśmy jak słup soli. Byłam bardzo zdziwiona że tak się zachowywał. Pamiętałam go jako śmiałego i zabawnego, a tu proszę, jaki gbur. W sumie, wtedy był dzieckiem. Mógł się zmienić. Ale nie wiedziałam że tak drastycznie.

- Chodziliśmy razem do gimnazjum... - po długiej ciszy zaczął i podrapał się po karku zielonowłosy. - Już gdy tylko mnie tam zobaczył zaczął ze mnie drwić i poniżać.

- Jak to? On? - spojrzałam na blondyna który był już daleko na korytarzu. Zaczepił go ten sam czerwonowłosy co zobaczyłam na lekcji, i starał się z nim rozmawiać. - Dlaczego drwić?

- Jeszcze nie miałem mocy ale... Teraz już mam... - zaczął się tłumaczyć. - To bardzo niespotykane by mieć tak późno quirk ale... Emm...

- Oh, serio? - ucieszyłam się. - Jaką?

- Nic takiego, wzmocnienie siły. - machnął ręką.

- Ale odjazdowo! - uśmiechłam się, czym zaraziłam chłopaka.

𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaWhere stories live. Discover now