67

733 38 34
                                    

♪♪♪ „Prawdziwy Bakugo"

♪♪♪ kilka dni później, p.o.v. [Y/N]

W końcu odbył się jakiś trening w czasie lekcji szkolnych. Uwielbiałam ćwiczyć razem z moim quirkiem. Poza tym, zawsze zakładałam się z kimś z klasy kto będzie miał lepszy wynik w jakieś kategorii. Jak nikt się nie zgodzi, po prostu jak najbardziej skupiałam się na poprawie moich umiejętności.

Ale dzisiaj, mieliśmy tylko rywalizację na walkę jeden na jeden. Zasady były takie by dotknąć tasiemką rywala, czyli standardowo. Ja miałam dobraną parę z Iidą jako piąta w kolejce, więc szybko wymyśliłam plan jak go pokonać.
Wizja w mojej głowie sprawdziła się wspaniale.

Gdy nadeszła pora na naszą walkę, Iida jako pierwszy i bardzo szybko ruszył z miejsca prosto na mnie. Ja z udawaną przerażoną miną wypuściłam centralnie przed nim ogień. On się tego spodziewał, czym się nie dziwiłam. Zwinnie ominął moją ścianę ognia. Dlatego rozprowadziłam mój quirk w koło jego by go zdezorientować. Dla zmyłki zostawiłam ogień na moim miejscu, by Iida myślał że nadal tam jestem bo spanikowałam. Ja pobiegłam trochę dalej. Więc kiedy chłopak wybiegł z płomieni by złapać ogień, ja obeszłam go od tyłu i przylepiłam tasiemkę.

Każdy kogo widziałam mi gratulował i wiwatował, czyli wygrałam. To był chyba jeden z nielicznych razów gdy udało mi się perfekcyjnie opanować dwa duże źródła ognia jednocześnie. Cieszyłam się jak nigdy.

Gdy przewodniczący mi pogratulował wygranej, wróciłam na miejsce w rzędzie niedaleko pola walki. Odruchowo wzrokiem zaczęłam szukać Bakugo, bo on wcześniej walczył z Todorokim. Nie widziałam ich rywalizacji bo przygotowałam się do mojej walki, więc chciałam poszukać blondyna i pogadać z nim.

- Hej, Yaomomo. - szepłam do dziewczyny koło mnie. Ona się do mnie odwróciła. - Gdzie jest Kacchan?

- Chyba źle się poczuł.

- Serio? - zmartwiłam się. Ostatnio nie było z nim najlepiej. Odkąd poszliśmy do kina był bardzo nieobecny, mniej krzyczał na wszystkich. Bałam się że coś się stało po walce. - Gdzie jest?

- Poszedł do szatni męskiej, podajże.

- Dzięki za pomoc.

Podniosłam rękę do góry, co zauważył nauczyciel który nas teraz trenował, sam All Might. Dzisiaj był jakiś nierozgarnięty. Wytłumaczył nam to, że chyba wczoraj zjadł jakąś dziwną kolację z paczki i zatruł się.

- Tak, młoda [Y/N]? - zapytał radośnie, ze swoim heroicznym uśmiechem, mimo jego bólu brzucha. On to jest bohater.

- Mogę iść do toalety? - miło i nieśmiało się uśmiechnęłam. Normalnie by mnie nie wypuścił w takiej chwili, ale trochę aktorstwa i szczęścia może zdziałać cuda.

- Oczywiście, tylko szybko.

Prędko zaczęłam iść w stronę szatni. Gdy przeszłam przez bardzo duży tunel, a na końcu jego były dwa drzwi do dwóch różnych pokoi. Zapukałam do drzwi z oznaczoną męską szatnią.

- Halo? Kacchan? Jesteś tam? - zawołałam. Słyszałam kroki po drugiej stronie drzwi, czyli musiał tam być. - Źle się czujesz? Coś się stało?

- Nie... - odezwał się. Ale to nie był głos, jaki chciałam usłyszeć. Był załamany.

- Kacchan? - zestresowałam się, przeszedł przeze mnie niemiły dreszcz. - Wszystko okej?

- Idź już. - zbliżył się do drzwi, słyszałam po krokach. Było słychać ciche szlochlanie.

- Jeżeli nie odpowiesz co się dzieje, będę zmuszona wejść. - poważnie mu odpowiedziałam. Nic nie usłyszałam. Ani żadnego płakania, ani jakiegokolwiek odzewu. - Uwaga, wchodzę.

𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaWhere stories live. Discover now