27

952 46 13
                                    

♪♪♪ „Ratunek”

Wracaliśmy do szkoły jak najwcześniej rano, o piątej. Obóz miał jeszcze trwać kilka dni, ale wszystko zostało odwołane. Gdy wsiadaliśmy do autokaru, Aizawa jeszcze obdzwaniał po kolei naszych rodziców wyjaśniając sytuację.
Usiadłam na tym samym miejscu co wcześniej, i położyłam plecak na miejscu Bakugo. Minęło kilka godzin bez niego, a czuje jak by to były lata. Nie było słychać jego krzyków, przekleństw czy marudzenia. Jak dla mnie ta klasa nie istnieje bez tego agresywnego blondyna.

- [Y/N], hej... - podszedł do mnie Izuku. - Wiesz... Pomyślałem że będzie ci raźniej jak nie będziesz sama... Jeżeli ci to nie przeszkadza, mogę się dosiąść?

- Tak, jasne. - bez emocji odłożyłam plecak na podłogę i przesunęłam się o jedno miejsce do okna. Zielonowłosy usiadł koło mnie, i położył plecak na swoich kolanach. Chłopak na jednej ręce miał biały gips. Głowę miał zawiniętą bandarzem, który i tak był już lekko zakrwawiony. Na rękach też miał zawinięte kolejne bandarze, ale jemu to wszystko raczej nie przeszkadzało. Oczywiście w tej chwili natychmiast powinien znaleźć się w szpitalu, ale prędzej byśmy przyjechali do szkoły niż karetka by tu przyjechała.

Po kilku minutach gdy wszyscy usiedli, autokar ruszył i odjeżdżał od machających nam superbohaterów o motywie kotów, i nieśmiałego Kote który patrzył na mnie. Słabo mu odmachałam i na siłę się uśmiechłam. Po chwili straciłam ich z zasięgu wzroku.
W autokarze było nadzwyczaj cicho. Kilka osób cicho rozmawiało, ale to nie było to samo kiedy jechaliśmy na obóz. Każdy się martwił. U.A. teraz ma wyrobione złe zdanie, pozwalając na porwanie ucznia i atak złoczyńców narażając innych. Dobra, już ch*j ze szkołą, Katsuki był w niebezpieczeństwie.

- Wiesz... - zaczął Midoryia. - Pewnie też teraz myślisz o Kacchanie. Na pewno teraz czujesz większy ból, bo byliście bardziej przywiązani niż ja z nim, ale też był moim przyjacielem.

Nic nie odpowiedziałam. Ciągle patrzyłam się w widok za oknem.

- No i... - plątał się już w swoich zdaniach. - Każdy ma prawo być smutny i się tym nie dziwię... Em... Znaczy się, rozumiem twój ból. I... Nie martw się, będzie wszystko dobrze!

- Mam taką nadzieję. - odwróciłam się do niego. - Dzięki że próbujesz mnie pocieszyć.

- Nie lubię gdy ktoś jest smutny. - schował swoją twarz w swoich włosach.

♪♪♪

Minęły cztery dni. Izuku i Yaomomo byli w poważnym stanie. Gdy dotarli do szpitala, chwila nie minęła a Midoryia zemdlał przed budynkiem, a Yaoyorozu musiała chwilkę odpocząć, trochę jej się przedłużyło. Dopiero dzisiaj się wybudzili ze śpiączki. Oczywiście ja się prawie że popłakałam bo bardzo się o nich martwiłam, a jak tylko dowiedziałam się że Izuku się wybudził, aż pobiegłam do jego sali.
Wtedy nagle piegowaty powiedział całej klasie o swoim planie. Chciał uratować Kacchana, a dzięki malutkiemu lokalizatorowi który Yaomomo przyczepiła do jednego z noży blondynki, który teraz pokazywał lokalizację prawdopodobnie kryjówki złoczyńców.

- Tylko powiemy o tym All Might'owi. - wstałam z krzesła i już szłam w stronę wyjścia.

- [Y/N], nie możemy! - zatrzymał mnie Midoryia. Odwróciłam się do niego. - Przecież to co zrobimy będzie nielegalne.

- No to jak mamy zostać bohaterami? - zrezygnowanie westchęłam. - No dobra, ale potem żeby nie było że nie ostrzegłam. Kto jest z nami?

Znaczna część klasy zdecydowanie wyszła z pokoju. Został tylko Kirishima, Iida i Todoroki.

- To co robicie jest złe. - zmarszczył brwi Iida. Byłam pewna że został bo chce nam pomóc. - Powinienem zgłosić to nauczycielowi jak i superbohaterowi numer jeden.

𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaWhere stories live. Discover now