8

1.2K 72 7
                                    

♪♪♪ „Przerwa na herbatę”

- Pamiętasz? - zapytałam, śmiejąc się. - To był nasz "hymn"! Pamiętam, że śpiewałeś to i wpadłeś do rzeki! Potem ja z Izuku musieliśmy cię wyławiać.

- Pamiętam. - pokiwał głową. - Ale bardzo się wku*wiłem gdy mi pomogliście.

- Co? Dlaczego? - zdziwiłam się.

- Jestem od was lepszy, jestem najlepszy od wszystkich, i nikt nigdy nie musi mi pomagać. - powiedział obojętnym tonem.

- Mogłeś się wtedy przeziębić. - zrobiłam się poważna. - Każdy w jakiejś chwili potrzebuje pomocy.

- Lecz wtedy to było niepotrzebne. - odwrócił wzrok.

- Oj już się nie wściekaj o wszystko. - zaśmiałam się, by rozluźnić atmosferę. On jedynie coś tam mruknął pod nosem. Potem zaczęłam nucić nasz "hymn", co trochę zdenerwowało Bakugo. - Bardzo się zmieniłeś.

- Na lepsze chyba. - prychnął.

- Stałeś się okrutny. - stwierdziłam.

- Hę? - odwrócił się spokojnie i spojrzał mi w oczy. - Jaki ku*wa?

- Dlaczego tak bardzo nienawidzisz Izuku? - zmarszczyłam brwi. On zrobił grymas na twarzy, i szybko spojrzał przed siebie. - Nie unikaj tej odpowiedzi.

- Po pierwsze to nie twoja sprawa. - jego głos był bardzo spokojny. - Po drugie, bardzo mnie już tym pytaniem denerwujesz, więc ci odpowiem.

Dalej już nic nie mówił. Szliśmy w ciszy, a każda sekunda przyprawiała mnie o ciekawość. Bakugo nadal szedł, patrząc na swoje buty.

- To... - odezwałam się, poprawiając plecak. - Odpowiesz?

- Deku. - zaczął. - Deku jest... Gamoniem. No i... Ten... Dziwny? Em...

- Czy ty nie wiesz jaki jest tego powód!? - otworzyłam szeroko oczy.

- Bym tak tego nie nazwał. Nazwał bym to nienawiść bez powodowa.

- Ale ty jesteś uparty, przecież on nie chce byście byli wrogami! - machałam rękami. On spojrzał na mnie jakbym go irytowała.

- Naprawdę? - sarkastycznie się uśmiechł. - To ma ku*wa problem.

- Katsuki, serio, nie możesz go tak popychać i poniżać!

- A od kiedy [Y/N] mi rozkazuje!? - podniósł głos.

- Od teraz, do cholery jasnej! - również krzykłam. Potem go nadepnęłam na but z całej siły.

- CO TY, JAPIE*DOLE! - nagle odskoczył i potem trzepnął mnie z tyłu głowy.

- NO AŁA! - krzykłam, a następnie popchnęłam go na jakiś płot który prawie się rozwalił.

- NIE ŻYJESZ! - już do mnie podchodził, wkurzony jak nigdy powoli szykując rękę do jakiegoś wybuchu.

- [Y/N], Bakugo, jak w szkole? - moja mama stała po naszej lewej koło drzwi wejściowych do domu. Miło się uśmiechła. My staliśmy jak słup soli, przygotowanych do walki. - Co tak stoicie, wejdźcie!

- Proszę pani, ja muszę iść do domu. - blondyn się uspokoił i się tłumaczył.

- Nie Katsuki, nigdzie nie idziesz! - zza drzwi mojego domu wychyliła się jego matka. Z groźniej miny wesoło się uśmiechła. Nic się nie zmieniła. Gdy się na nią spojrzy widać od razu po kim Kacchan odziedziczył geny. - Pani [Y/S] zaprosiła nas na herbatkę i ciastko. Dalej wchodź już ty idioto!

𝗖𝗵𝗲𝘀𝘀𝗲 𝗰𝗮𝗸𝗲 || boku no hero academiaWhere stories live. Discover now