Rozdział 27.

4.8K 194 24
                                    

          Minęło kilka tygodni, powoli przyzwyczajałam się do tego co mnie otaczało, do warunków jakie miałam tutaj. Te mieszkanie mnie przerażało, ale  akceptowałam to, że nie będzie lepiej, bo nie miałam wyboru. Miałam przy swoim boku męża tyrana, ale kochałam go nad życie i wiedziałam, że bez niego zwyczajnie nie dam rady. Może to chore, ale pokochałam, go lata temu i nawet na moment nie przestałam, mimo tego, jaki czasem był. 

Siedziałam w salonie, piłam herbatę, bo nawet nie miałam ochoty pić tutaj wina, było mi zajebiście dziwnie. Zdawałam sobie sprawę z tego, że są ludzie, którzy za kawałek kąta daliby się pokroić, ale no nie byłam przyzwyczajona do takich warunków. Poza tym wyznawałam zasadę, że każdy z nas rodzi się taki sam. Ma dwie ręce i dwie nogi, owszem czasem ktoś ma lepszy start w życiu, ale bez pracy nie osiągnie się nic.

Wszedł razem z drzwiami, aż drgnęłam, na ten łomot.

-Kiedy do cholery jasnej nauczysz się, że te drzwi nie mają cichego zamykania i otwierania. - wrzasnęłam na niego, chociaż jeszcze go nie widziałam.

Wszedł do pokoju człowiek ubrany w czarny garnitur i białą koszulę. Włosy mu już trochę odrosły i nareszcie nie wyglądał jak bandyta, a porządny człowiek. Uśmiechnął się do mnie ukazując mi swoje piękne, białe ząbki.

-Szykuj się stara. - rzucił do mnie śmiejąc się - Mamy spotkanie biznesowe, po którym zabiorę Cię w tak zajebiste miejsce, że dojdziesz. - podszedł do mnie, nachylił się i patrzył mi w oczy - I to bez mojej pomocy. - musnął mnie szybko w usta.

-Dobrze się czujesz? - popatrzyłam na niego rozbawiona.

-Masz godzinę. Ubierz tą czarną kieckę świecącą. - nakazał mi - I dobrze się wymaluj. Jak dobrze pójdzie, będziesz żoną najbardziej wpływowego i strzeżonego gościa na śląsku. - mówił z radością, jak mały chłopiec. 

Nie chciało mi się wchodzić z nim w dyskusje, bo był tak nakręcony, że i tak nic bym nie zrozumiała. Wyprostowałam włosy, zrobiłam ciemny, ostry makijaż z bordowymi ustami i wcisnęłam się w sukienkę, na nogi wsunęłam szpilki i byłam gotowa. 

Po jakichś 30 minutach byliśmy pod jakimś budynkiem, takim typowo śląski, z czerwonej cegły, z duży oknami.

-Jeszcze większa dziura niż nasze mieszkanie. - jęknęłam wysiadając z naszej nowej fury, którą był Passat, zerknęłam na parking, stała tam nowa BMW serii 7, albo 5, nie za bardzo je rozróżniałam, westchnęłam na jej widok, była taka piękna, jak kiedyś ta nasza, a teraz mogłam tylko popatrzeć i pomarzyć.

-Ładna, prawda? - podszedł do mnie mój mąż i objął mnie w pasie.

-Ohydna. - powiedziałam chyba, żeby było mi lżej, od dziecka lubiłam ładne, szybkie auta.

Weszliśmy do budynku, szliśmy jakimś korytarzem, i weszliśmy kolejnymi drzwiami, na podłodze był marmur, piękne meble, i ciężkie zasłony, było tak pięknie, że serce pękało, że ktoś może żyć w takich warunkach, podczas, gdy my mieszkaliśmy jak biedota. Zerknęłam do góry, sufit był wysoko, a z niego zwisały kryształowe żyrandole. Wziął mnie za rękę i poprowadził dalej. Po lewej była kuchnia, w połysku, biała, piękna, duża. Po prawej stała wielka kanapa, na przeciwko telewizor, a obok kominek. Przy oknie stał ogromny, dębowy stół, przy którym siedziało trzech mężczyzn.

-Witam Panów. - odezwał się wyraźnie zadowolony Marcin.

-Nareszcie. - uśmiechnęli się, podeszli do nas i przywitali się, a za chwilę już siedzieliśmy razem z nimi przy stole.

-Twój mąż - mężczyzna, który chwilę temu przedstawił mi się jako Jerzy - zawsze był nietykalny przez służby - zaśmiał się - A no właśnie po części dzięki mnie. - wyjął legitymację prokuratora i podał mnie, sięgnął od drugiego z mężczyzn legitymację senatora, oraz komendanta policji, no byłam w ciężkim szoku - Osoby, przez które musieliście spadać są już nasze, ale musicie cholernie mocno uważać, będziecie mieć ochronę niezależną od nas. - wyznawał - Nikt nie mógł wcześniej znać prawdy, Marcin mocno nas naciskał, żebyśmy spotkali się z Tobą i wyjaśnili wszystko.

-Należy Ci się, żebyś znała prawdę. - wtrącił mój mąż.

-Nasza propozycja jest następująca. Marcin nadal będzie sprowadzał niezbędne dla nas produktu zza granicy, Ty dostaniesz ciepłą posadkę w prokuraturze, bez żadnego biadolenia, a w zamian za to Wy będziecie nadal nietykalni. - tłumaczył.

-A co jak wpadnie w końcu z tymi produktami, jak to nazwaliście? - mówiłam szybko, dla mnie jako dla prawnika to było coś co mnie szokowało.

Wszyscy zaczęli się panicznie śmiać, nie wiedziałam co się dzieje.

-Moje dziecko - odezwał się senator - Szefem Prokuratury jest Jurek, a Ty zostaniesz prokuratorem obok niego. Ręka rękę myje, nie wiesz jak jest dzisiaj w Polsce? - mówił rozbawiony - Chyba, że wolisz wejść do rządu? - zaproponował.

-Absolutnie. - od razu wtrącił mój mąż - Nie potrzebuję żony polityka. - śmiał się wesoło.

Patrzyłam na nich i nie wierzyłam, rozmawiali jeszcze między sobą, ale mnie uderzył tak mocny szok, że czułam się jakbym była gdzieś w obcym świecie i patrzyła na kosmitów. Wiedziałam, że są układy, ale nie wiedziałam, że jest w nich mój mąż, ale w sumie oszukiwałam się tyle czasu, przecież Marcin wyprawiał różne rzeczy, a był niekarany, no chyba, że na pokaz.

Mężczyźni zebrali się i zostałam z mężem.

-Wychodzimy? - zapytałam podnosząc się z krzesła.

Siedział oparty, miał skrzyżowane ręce na klatce, i śmiał się perfidnie.

-Zadałam pytanie. - powiedziałam poddenerwowana.

Wyjął z kieszeni marynarki kluczyk od auta i posunął do mnie po stole.

-Tamta BMW jest Twoja. - roześmiał się - A te mieszkanie nasze. Chcesz zobaczyć, gdzie będę Cię bzykał? - podszedł do mnie i złapał krzesło po obu moich stronach.

Zagryzłam usta. Nie wierzyłam w to co się dzieje.


_____________

Kochani, bardzo przepraszam, że tyle nie pisałam, ale musiałam otrząsnąć się po przykrych wydarzeniach w moim życiu.

Pozdrawiam, buźka!

Czy ktoś jeszcze tu jest? :)

Moja na zawszeWhere stories live. Discover now