Rozdział 1.

16.9K 437 25
                                    

       Siedzieliśmy właśnie w kasynie, liczyliśmy zyski. Od dwóch tygodni nasze 'dziecko' prężnie się rozwijało i już dzisiaj mogliśmy się z tego cieszyć. Nie było dnia, żebyśmy nie podziwiali tego ile ta inwestycja przynosi.

Mój mąż popijał w szklance whisky i patrzył na mnie, był wyraźnie dumny z zainwestowanych pieniędzy.

-Za dwa tygodnie będę miał więcej czasu, więc będziesz mogła wybrać jakąś wycieczkę dla nas. - uśmiechnął się szeroko, ale zaraz przestał, ponieważ jakaś kobieta wbiegła do pomieszczenia i rzuciła mu się na szyję.

-Kobieto, normalna jesteś?! - podniosłam na nią głos, nie rozumiałam co taka osoba jak ona może chcieć od mojego męża. Nie była ładna, była dość zapuszczona, miała nieumyte włosy i brudne ubrania.

Rzuciła we mnie zdjęciem małego, może trzyletniego chłopca. W mojej głowie zatrzymał się czas. Byłam pewna, że mój ukochany mnie zdradził, a to dziecko jest jego. Nie słuchałam co do mnie mówiła, miałam w myślach tylko to, że mój idealny mąż mnie zdradził. Jak mógł to zrobić? Brakowało mu czegoś przy mnie? Nigdy nie odmówiłam mu niczego, poza tym ta kobieta nie była nawet ładna, ani młodsza.

-Twój mężuś zabił jego ojca! - ryknęła zalewając się łzami.

-Zabierzcie panią... - Marcin odepchnął ją w stronę ochrony, kobieta rzucała się, wrzeszczała.

-Twój mąż jest pieprzonym mordercą! - krzyknęła ostatni raz i chłopaki ją wynieśli siłą z budynku.

Nie musiała mi uświadamiać, że mój facet jest, jaki jest. Ja doskonale o tym wiedziałam, wiedziałam, że nie jest święty i wiedziałam czym się zajmuje. Może to dziwne, ale nie dowiedziałam się niczego nowego, a najważniejsze było dla mnie to, że dziecko nie jest Marcina.

-Nie masz prawa o nic pytać. - powiedział ostrzegawczo, choć wcale nie miałam zamiaru i nie miałabym kiedy, bo już odbierał jakiś telefon, rozmawiał może minutę - Muszę wyjść. Dokończysz sama? - popatrzył na mnie  z czułością, kochałam go nad życie. Docierało do mnie, że on nie należy tylko do mnie, wystarczył jeden telefon, żeby musiał biec do swoich obowiązków.

-Obiecaj mi, że wrócisz wcześniej i spędzimy miło wieczór. - złapałam wytatuowaną rękę mojego faceta. Lewą kończynę miał całą pokrytą tatuażami, aż do palców, każdy coś oznaczał. Wytatuował sobie nawet datę naszego ślubu, pewnie dlatego zawsze o niej pamięta.

-Nie mogę Ci nic obiecać. - nachylił się, pocałował mnie lekko i szybko, wziął swoją marynarkę z krzesła i po prostu wyszedł zostawiając mnie samą.

Ogarnął mnie smutek i złość. Nie dlatego, że przyszła ta kobieta i próbowała mnie oświecić, że mój mąż jest zły i pójdzie do piekła, albo co gorsze do więzienia. Ja doskonale o tym wiedziałam, ale nie miałam prawa się odzywać. Wychodząc za niego za mąż wiedziałam, jaka jest prawda, ale kocham go najbardziej na świecie i nic tego nie zmieni. Byłam smutna, że wystarczył jeden telefon, żebym z czasu, który mieliśmy tylko dla siebie została zupełnie sama z masą papierów i pieniędzy.

Uznałam, że nie będę siedziała sama w domu. Skończyłam to co do mnie należało i pojechałam na zakupy. Nie wiedziałam czego szukam, ale zakupy mnie odstresowały. Kupiłam sobie cudowne kozaczki Casadei i od razu stałam się szczęśliwą osobą.

Wrócił do domu, kiedy dochodziła 3. Nie liczyłam na to, że będzie wcześniej. Leżałam na łóżku i patrzyłam jak stara się zachowywać cicho, że jest strasznie przybity, zatrzymał się przy drzwiach i popatrzył na mnie. Nie miałam zielonego pojęcia co mogło się stać. Po najgorszych egzekucjach nie reagował tak emocjonalnie. Zapaliłam lampkę, nawet nie drgnął.

-Nie śpisz... - odezwał się twierdząco, jakby to było oczywiste, zazwyczaj zasypiałam, nie chciało mi się zarywać nocy dla jego pracy, wiedziałam, że nic mu nie grozi i spokojnie żyłam. Gdybym zadręczała się myślami o tym czy może właśnie coś złego się dzieje oszalałabym.

-Nie śpię. - powiedziałam spokojnie - Coś się stało, prawda? - podniosłam się i oparłam o ramę łóżka.

Klęknął przy mnie na podłodze, wziął moją dłoń i schował w nią twarz. Poczułam jak delikatnie mnie w nią pocałował. Mój twardy, bezwzględny mężczyzna.

-Musieliśmy zabrać jej to dziecko... - zaczął - Chciała iść na Policję, musieliśmy je porwać. Był taki bezbronny, tak mi go szkoda... Ale nie mogliśmy zrobić inaczej, rozumiesz? - popatrzył na mnie wreszcie, jakby potrzebował zrozumienia i pogłaskania go po głowie, dopiero teraz poczułam, że jest pijany.

-Nie rozumiem... - powiedziałam szeptem - Czy to dziecko jest czemuś winne? A jak nasze dziecko kiedyś zostanie porwane za to co robił jego ojciec? - czułam, że uderzyłam w najczulszy punkt mojego męża.

Jako dziecko był świadkiem tego jak jego ojciec został zastrzelony przez swojego wroga. Od tamtej pory cały interes przejął jego starszy brat, a teraz Marcin. To on teraz wszystkim rządzi i nikt nie ma prawa mu się sprzeciwić. Ma masę spraw na głowie, ale nie spodziewałam się, że posunie się do czegoś takiego.

-Musisz mnie zrozumieć, jesteś moją żoną... - powiedział błagalnym głosem, a ja nie umiałam mu powiedzieć, że jest zły.

-Rozumiem. - dotknęłam jego policzka, co miałam mu powiedzieć, nie mogłam się sprzeciwić, on nie znał takiego zachowania z mojej strony i choć w środku biłam się z myślami musiałam mu przytaknąć.

Podniósł się i pocałował mnie. Nie odwzajemniłam tego pocałunku, więc odsunął się i spojrzał na mnie ostrzegawczo. Pociągnęłam go do siebie, upadł na łóżko i mocno mnie objął. Pocałował mnie znowu, ale strasznie mocno do siebie przytulając. Potrzebował bliskości, a to co zrobił nie sprawiło, żebym przestała mieć ochotę na swojego męża. On nadal został dla mnie tym cudownym facetem.

-Chcę sprawić, żebyś błagała bym nie przestawał... - szepnął mi do ucha i ugryzł je.

-Nie przestawaj. - jęknęłam na jego ton głosu, poczułam jego dłoń miedzy moimi nogami.

-Nie masz bielizny! - popatrzył na mnie z uśmiechem na buzi.

-Nie mogłam się Ciebie doczekać. - wzruszyłam ramionami.

-Robiłaś to sama? - podniósł się na łokciach, patrzył na mnie z niedowierzaniem, a kiedy nie odpowiedziałam uśmiechnął się szeroko - Chyba muszę o Ciebie sam zadbać. - pocałował mnie w szyję, rozpiął swoją białą koszulę i rzucił ją gdzieś w kąt, po czym jego usta zsuwały się coraz niżej, aż dotarły do punktu kulminacyjnego. Liznął mnie i spojrzał na mnie, a ja już się rozpływałam.

Nie wstydziłam się swoich reakcji, nie ukrywałam przed nim, że jest mi z nim dobrze, a kiedy wsunął palec jęknęłam. Jego język był coraz szybszy i powoli doprowadzał mnie do szaleństwa. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego, był skupiony na tym co robi, chciał dać mi maksimum przyjemności, wiedziałam to. Kiedy nadszedł orgazm myślałam, że wyrwę mu jego włosy z głowy.

-Kurwa... - jęknęłam czując, że wcale nie zwalnia, nie przestaje mnie pieścić.

Jego język przyśpieszył, zassał się, wiłam się w jego uścisku. Dłonie mojego męża masowały moje piersi. 

Nie pozwolił mi odwzajemnić tego, po prostu chciał bliskości, pozbył się swoich spodni i wszedł we mnie. Zacisnęłam dłonie na jego plecach. Wypełnił mnie i zaczął się powoli, leniwie poruszać.

-Chcesz mnie poprosić, żebym nie przestawał? - podniósł się na łokciach i popatrzył mi w oczy.

-Chcę Cię poprosić, żebyś robił to mocniej. - przygryzłam dolną wargę, nie spodziewając się jego reakcji. Wyszedł ze mnie i wszedł ponownie o wiele mocniej i szybciej. Lubiłam ostry seks z moim mężem.

Czułam jak fala kolejnego orgazmu jest coraz bliżej. Marcin poruszał się szybko i mocno, całował mnie, aż oboje doszliśmy. 

Moja na zawszeWo Geschichten leben. Entdecke jetzt