Kiedy patrzyłem na swoją żonę czułem nienawiść, ale z drugiej strony tak strasznie ją kochałem i nadal zrobiłbym dla niej wszystko. Zasługiwała na karę, żeby kolejny raz wiedzieć, że nie powinna skrzywdzić tak bardzo innej osoby. W swoim zawodzie mogłem mieć lasek na pęczki, ale nigdy w życiu jej nie zdradziłem. Nie raz mnie kusiło, ale przypominało mi się zawsze, że ta mała wariatka czeka na mnie w domu. W głębi serca nie chciałem jej karać, bo było mi jej szkoda, nie chciałem, żeby cierpiała, ale musiałem. Dla zasady.
Leżała w łóżku, miała na sobie białe majtki i biały top na ramiączka. Tak bardzo chciałbym zasnąć i obudzić się, żeby to był sen, ale nie. Ta wariatka zostawiła mnie dla jakiegoś prawnika. Dawałem jej wszystko co chciała. Jeśli dzisiaj powiedziała, że chce dom w Hiszpanii jutro go miała. Nigdy jej niczego nie odmówiłem, a jej zachciało się zdrady. Minęło już tyle czasu, a ja ciągle mam w głowie ten moment, kiedy zobaczyłem ją razem z nim. Czułem tak zajebistą satysfakcję, gdy go niszczyliśmy jak chyba jeszcze nigdy w życiu. Nie tak łatwo stanąć mi na drodze, a tym bardziej takiemu pionkowi jak on.
Uzależnię ją. Najpierw od leków, o które w końcu będzie mnie błagała, a później od siebie. Nie będzie potrafiła beze mnie funkcjonować i w jej głowie nawet nie zrodzi się pomysł, żeby kolejny raz spojrzeć na innego.
Miałem na nią tak cholerna ochotę, że nie umiałem się powstrzymać. Byłem tylko facetem i widząc piękne, zgrabne ciało pożądałem go. Miała lekko rozchylone usta, więc dotknąłem ich palcem wskazującym i później wsunąłem go. Zakrztusiła się i otworzyła oczy. Żałowałem, że to był tylko palec, nie mogłem się doczekać, kiedy w końcu w nią wejdę, ale musiałem być silny.
Wstałem i wyszedłem, bo jeśli jeszcze chwilę popatrzyłbym w jej niewinne spojrzenie moje interesy musiałyby zająć się same sobą, podczas, gdy ja zajmowałbym się żoną.
Dzisiaj w robocie mieliśmy jednego z pionków nowej mafii, która rodziła się na moich starych śmieciach. No nie mogłem przejść obok tego obojętnie, musiałem się temu przyjrzeć z bliska, a żeby tego dokonać musiałem wejść w głąb i wypytać jakiegoś ich nazwijmy to członka.
Wszedłem na halę. Młody chłopaczek, miał na sobie jakieś ciemne spodnie i koszulę. No Armani to nie był, ale wyglądał schludnie, podobało mi się to. Chociaż nie rzucał się w oczy, był elegancki. Miał podbite oko i skrzepniętą krew na wardze.
-No to jak, dzisiaj z nami porozmawiasz? - wziąłem stołek i usiadłem na przeciwko niego, siedział na krześle, przykuty.
Spojrzał na mnie, widziałem cierpienie i to jak mieszał się w sobie czy powiedzieć i umrzeć bez cierpienia, czy pocierpieć. Wiedział, że i tak go zabijemy, bo mógłby nas sprzedać, a tego się nie wybacza i nie dopuszcza przede wszystkim.
-Darujcie mi, proszę... - odezwał się - Mam małe dziecko. - wyznał.
-Fuck. - jęknąłem - Będzie wychowywało się bez ojca, bo jego tatusiowi zachciało się latania po mieście. - wzruszyłem ramionami bez przekonania.
-Radek uznał, że skoro Ty już nie jesteś na Ochocie to my możemy się zająć tą częścią, że będą dobre zyski, że postawi się paru chłopaków z towarem, że na pewno jest zapotrzebowanie i, że można ich ochraniać, wiesz o co chodzi. - jęczał, wiedziałem co miał na myśli. Wpadali, robili rozróbę, a na drugi dzień przychodzili i obiecywali ochronę za gruby hajs, stare czasy.
-To, że się nie odzywam tam, nie znaczy, że miejsce nie należy do mnie. - wstałem - Kiedy wy to wszyscy zrozumiecie. - pokręciłem głową - Sprzedałeś kolegów, nie wstyd Ci? - spojrzałem raz jeszcze w jego oczy.
-Wypuść mnie, mogę pracować dla Ciebie! - krzyknął, kiedy już miałem opuszczać halę.
No kurwa. Najpierw robił mi na złe, a teraz chce dla mnie pracować. Nie miałem szacunku dla takich ludzi, nigdy.
Podszedłem do niego, złapałem go za koszulę i potrząsnąłem, żeby spojrzeć w oczy, jak on mnie wkurwiał. Był zwykłym fałszywcem, zrobiłby wszystko, żeby tylko nie zejść z tego świata, ale kurwa nikt mu nie kazał się w to ładować.
Popchnąłem go, a on poleciał na plecy razem z krzesłem, ręce miał z skute z tyłu, więc nie zamortyzował uderzenia i z jego głowy polała się krew, patrzył nieostro, widać było, że coś mu się stało, ale taki był zamiar. Zmrużył oczy i już w sumie nie miałem ochoty go więcej męczyć. Podnieśliśmy go i nadeszła jego godzina. Kiwnąłem głową do jednego z chłopaków, w wiadomym celu, mieli się nim zająć, ja nie chciałem tego robić. Nie lubiłem mieć czyjejś krwi na swoich rękach.
Zabiliśmy go. Cierpiał, ale nie aż tak bardzo, dostał kulkę w łeb i było po wszystkim. Chłopaki owinęli ciasno jego ciało w siatkę drucianą i wrzucili do Wisły. Przy odrobinie szczęścia nikt go nie znajdzie, bo jego ciało napuchnie, przerżnie się przez druty i rozłoży w rzece zjedzone przez rybki. Ślad o nim zaginął i na tym wszystko się skończy, a nawet jeśli. Był gangsterem i te ich porachunki... Takie jest ryzyko zawodowe.
Wróciłem do domu, Magda była w kuchni, gotowała. Uwielbiałem jej jedzenie, była królową kuchni, a mnie się to podobało. Żona w kuchni, nie wtrąca się, no życie idealne można by powiedzieć.
Podszedłem i objąłem ją w pasie, kiedy mieszała coś w garnku.
-Ale pachnie... - zagadałem z czułością.
-To za sprawą cyjanku. - odgryzła mi się, jak zwykle, przecież by nie mogła, nie byłaby sobą.
-Na pewno będzie pyszny mój ostatni posiłek. - musnąłem ją w policzek - Co robiłaś? - podszedłem i nalałem wody.
-Jak typowa kura domowa sprzątałam i gotowałam. - obróciła się - Mam spokojną głowę i podoba mi się to nawet. - roześmiała się.
Kurwa. Wróciła. Moja żona. Taka jakiej pragnąłem od zawsze, zawsze chciałem, żeby była taka zadowolona, kiedy wracałem zmęczony po ciężkim dniu, obiad od żony i szczęśliwa ona to wszystko czego w życiu potrzebowałem.
![](https://img.wattpad.com/cover/198333324-288-k619284.jpg)
YOU ARE READING
Moja na zawsze
רומנטיקהMężczyzna będący głową rodziny mafijnej i mający władzę nad wszystkim dookoła... Czy uda mu się mieć władzę nad osobą, która kocha go najbardziej na świecie mimo tego, że wie kim jest? Czy pozwoli na to by on zawładnął i jej życiem? 50 twarzy Greya...