Rozdział 3

10.8K 353 18
                                    

We Francji byliśmy po poniedziałku. Mojej ukochanej chyba bardzo się podobało. Wiedziałem, że to spełnienie jej kolejnego marzenia, tym bardziej, że całą niedzielę spędziła na zakupach w najekskluzywniejszych sklepach w całym Paryżu. Ja miałem czas na sprawy biznesowe, wiadome było, że w moim zawodzie nie ma dni wolnych od pracy. Przyjechaliśmy tu między innymi dlatego, że miałem ważną rozmowę do przeprowadzenia, ale moja żona nie musiała o tym wiedzieć.

W poniedziałek po południu byliśmy już w swojej rezydencji. Musiałem jechać zobaczyć co z małym brzdącem, tym bardziej, że nie odbierałem telefonów, a on przez cały weekend nie wychodził mi z myśli. Miałem nadzieję, że już jutro oddam go matce i zapomnę o nich raz na zawsze. Przecież taki maluch nawet nie powie jak wyglądamy, tym bardziej, że obsypywaliśmy go prezentami.

Wszedłem właśnie do budynku, w którym przebywać miał z tym nowym, który siedział na fotelu i klepał coś w telefonie, obok siedział Marek, palił papierosa, dziecka nie widziałem nigdzie, jego rzeczy też nie.

-Gdzie dzieciak? - zacząłem bez zbędnych ceregieli - Oddaliście go matce, bez mojej zgody? - podniosłem na nich głos, cholera co im strzeliło do głowy, człowiek zostawi ich na chwilę i już jest problem.

-Nie. - odezwał się od razu Marek, wstał i podszedł do mnie - Młody go no wiesz... - powiedział mi do ucha, nie wierzyłem kompletnie w to co słyszałem, co on zrobił? Kazałem mu się nim opiekować.

-Co młody? - popatrzyłem na swojego przyjaciela, od lat robiliśmy razem, Marek nie raz mi pomógł, traktowałem go jak swojego brata, ale to co usłyszałem teraz...

-Dzieciak się darł. - usłyszałem głos tego nowego pajaca - To dostał kulkę w łeb i po sprawie. - próbował mówić tak luźno, jakby robił to od lat, pierdolony gangster.

Nie wiem jak szybko znalazłem się przy nim, złapałem tą jego tanią koszulę z bazarku i uderzyłem jego twarzą w biurko, przycisnąłem go do blatu.

-Pierdolony idioto! - ryknąłem na niego i rzuciłem nim, był słaby, poza tym spędziłem lata na siłowni, więc taki skrzat mógł mi czyścić buty - Weź to gówno i zrób z nim to samo, co on zrobił z tym dzieckiem. - powiedziałem ostro do swojego przyjaciela.

-Ale Marcin... - zaczął niepewnie Marek, wiedział, że nie znoszę sprzeciwu, tym bardziej teraz, gdy miałem rację.

-W dupie mam Twoje 'Ale Marcin'! - krzyknąłem - Masz go zajebać i wrzucić do kwasu, albo wrzuć go żywcem palanta! - wyszedłem przed budynek, wyjąłem papierosa i zapaliłem go, nie wiem czy kiedykolwiek czułem taką złość przepełnioną smutkiem, czułem się jakby ktoś zabił mi kogoś bliskiego, nie wiem dlaczego.

Nie potrafiłem po prostu wrócić do domu i spojrzeć w oczy swojej żonie. Pierwszy raz w życiu wstydziłem się tego co się stało. Wstydziłem się za swoich ludzi, wstydziłem się za to, że dałem szansę takiemu ciołkowi z ulicy. Chuj, że karma, chuj, że porachunki, że jego ojciec wisiał nam hajs. Ten dzieciak nie był niczemu winny, miał być tylko pomocą w szantażu jego matki, a nie naszą ofiarą. Uderzyłem z całej siły w blaszane drzwi, aż się wygięły, a z moich knykci ponownie polała się krew. Miałem to w dupie.

Wsiadłem do auta, dziękowałem sam sobie, że przyjechałem dzisiaj z moim kierowcą.

-Zawieź mnie do Spice. - rozkazałem mu, musiałem się dzisiaj upić, nie mogłem pozbierać myśli.

Wysiadłem z auta, wrzuciłem telefon do schowka. W dupie to miałem, żona zrozumie, poza tym dzwoni zawsze wtedy, kiedy musi.

Usiadłem w loży, zamówiłem butelkę whisky i wlałem sobie do szklanki. Wypiłem kilka razy. Patrzyłem pusto na laskę, która kręciła się na rurze, a durnie przekroju tego nowego ślinili się na jej widok. Nie miała ładnej twarzy, ale dupę i cycki miała całkiem spoko. Chyba zczaiła, że ją obserwuję i to, że nie jestem taki głupi jak faceci przy niej. Skierowała się do mnie. Była ubrana w samą bieliznę.

-Cześć przystojniaku. - zagaiła - Może nalejesz i mi? - wskazała na whisky, chciałaby, nie dla psa kiełbasa.

-Nie mam szklanki. - powiedziałem ostro.

-Mogę spić z Ciebie Twoje soki. - zagryzła usta, trochę ten tekst na mnie podziałał, nie powiem, że nie, ale miałem w domu zajebistą żonę i dzisiejszy dzień był do dupy.

-Nadawałabyś się do mojego burdelu. - pokiwałem głową - I jak w tej chwili nie wyjdziesz gwarantuję Ci, że do niego trafisz. - powiedziałem z kpiną, a laska uciekła, jakby nasze kobietki były parszywe.

Mamy dom publiczny na obrzeżach Warszawy, nie miałem zamiaru tego przed nią ukrywać, pasowałaby tam. Pawłowi by się spodobała, tym bardziej, że to on je testuje. Dziwię mu się, bo ma taką fajną, żonę, a bzyka te laski.

Dopiłem swoją butelkę i zrozumiałem, że to na dzisiaj koniec. Bałem się, że nie dojdę do auta, ale jakoś się udało. Wsiadłem, a raczej wpadłem na tylne siedzenie i chyba przysnąłem, bo droga do domu minęła mi jak sekunda.

Teraz przede mną najgorsze. Mój mały smok będzie zionął ogniem, wysiadłem z auta i spojrzałem na zegarek. 2. Bywało gorzej. Musiałem się mocno skupić, żeby dojść do drzwi od domu. Chyba chciałem rzucić marynarkę na szafkę, bo trafiłem w jakąś metalową ozdobę i uderzyła w podłogę robiąc masę hałasu.

Na schodach stanęła moja kochana. Miała na sobie koszulkę na ramiączkach i gdyby nie mój stan już bym ją z niej zdejmował.

-Nie pytaj o nic, proszę Cię... - wybełkotałem.

-Chodź, położysz się spać. - powiedziała tak czule, że chyba na nowo się w niej zakochałem, za to, że zrozumiała.

-Położysz się ze mną? - zaskamlałem, zdawałem sobie sprawę z tonu mojego głosu, ale dzisiaj mi na tym nie zależało. Potrzebowałem jej obok.

-Położę. - urwała krótko, gdy pokonałem tą morderczą drogę po schodach.

-A będziesz się ze mną kochała? - objąłem ją w pasie i przycisnąłem do siebie.

-Będę. - znowu odpowiedziała jednym słowem.

I to tyle, nie wiem co działo się dalej. Obudziłem się nad ranem z okropnym kacem i bólem głowy. Moja żona spała obok, dotrzymała słowa. Ciekawe, czy tego drugiego też. Ale miała na sobie tylko tą koszulkę. Przejechałem dłonią po jej udzie, a ona lekko się wzdrygnęła. Nie wiem czy przemawiał do mnie kac, czy byłem jeszcze pijany, czy napalony na nią.

Podniosłem się na łóżku, musiałem przyzwyczaić się do tej pozycji, bo ból głowy był silniejszy. Ściągnąłem z niej kołdrę, spała. Usiadłem w nogach i rozłożyłem je jej, nie nosiła bielizny do spania, więc nachyliłem się i delikatnie pocałowałem jej udo, słyszałem, że powoli się wybudzała, więc przejechałem też językiem między jej nogami.

-Marcin... - usłyszałem jej zaspany, zachrypnięty głos.

Na dźwięk jej głosu mój język przyśpieszył, zassałem się, a ona jęknęła. Wiedziałem, że już nie śpi, a nawet jest rozbudzona. Wsunąłem w nią jeden palec, skupiałem się na lizaniu jej i ssaniu, chciałem dać jej przyjemność. Mój palec zaczął przyśpieszać, a później dołożyłem drugi, żeby dać jej orgazm. Zassałem się na niej i wtedy poczułem, że nadszedł.

-O kurwa! - wiła się, prawie wyrwała mi włosy z głowy, chciała zacisnąć uda, ale jej na to nie pozwoliłem będąc tam.

Spiłem z niej soki, a mój kac jakby ręką odjął. Podniosłem się i pocałowałem moją wspaniałą żonę.

-Budź mnie tak częściej. - ugryzła mnie w usta.

Moja na zawszeOnde histórias criam vida. Descubra agora