Rozdział 6.

8.8K 275 14
                                    

             Dobrze pamiętałam moment, w którym padł strzał i kiedy ten mężczyzna upadł na podłogę w korytarzu, ale uważałam, że lepiej będzie dla mnie udawać, sama chciałam wierzyć w te kłamstwa. Nie chciałam zadręczać się myślą, że mój facet, na moich oczach zabił drugą osobę. Poza tym on po tym czasie spełniał każdą moją zachciankę i był taki kochany. Nie zamieniłabym tego mężczyzny na nikogo innego, był tylko mój. Nie było dla mnie istotne to, co robił poza życiem ze mną.

Ubierałam się, bo mieliśmy iść na miasto, na kolację. Miałam na sobie ciemne spodnie, obcisłe, wysokie buty i czarny golf. Lubiłam ubierać się ciemno, lubiłam też ostre, mocne makijaże, tego dnia też na to postawiłam. Wszedł do sypialni i uderzył mocno drzwiami, kiedy znalazł się w garderobie, przygwoździł mnie plecami do ściany, dłonie zacisnął mi nad głową i pocałował ostro. Nie mogłam złapać oddechu, więc starałam się od niego odepchnąć. 

-Kocham Cię. - jęknęłam mu w końcu w usta, czasem nawet lubiłam, gdy ostro pokazywał mi ile nas łączy, w takich gestach, w pocałunkach widziałam, że mnie kocha i ile dla niego znaczę. Nie mogłam wymagać od tego mężczyzny, żeby co chwila wyznawał mi miłość, on taki nie był. 

Wtedy drugą dłonią ścisnął mnie między udami, aż jęknęłam. To wyglądało tak, jakby te słowa go rozzłościły, jakby trafiły w jakiś czuły punkt.

-Co Ty robisz? - odezwałam się, kiedy oderwał się od moich ust i przycisnął czołem do czoła.

-Każda z was jest taka sama. - warknął - Kiedy da się wam wolną rękę i traktuje jak kobietę woda sodowa uderza wam do głowy i doszukujecie się chuj wie czego. Za dużo wolnego czasu źle na was wpływa, co?! - ścisnął mnie tak mocno, że poczułam ból, pierwszy raz w życiu w taki sposób. Nie traktował mnie tak, nigdy.

-Kochanie, co Ty wyprawiasz? - byłam zdziwiona, ale chyba bardziej przerażona, czego mógł ode mnie chcieć, nie zrobiłam nic wbrew jemu.

-Ta idiotka, Matylda, uciekła od Jacka! - krzyknął na mnie, jakby to była moja wina - W domu upozorowała porwanie, ale zabrała ze sobą drogie ubrania i złoto! - złapał mnie za ramiona i strząchnął - Co?! Zrobiłabyś to samo, co?! Tylko na kasie wam zależy! - oddychał tak głośno, że naprawdę się bałam, miałam wrażenie, że za chwilę zwyczajnie mnie pobije.

Dostałam wiadomość, czułam, że to najgorszy moment, żeby mu o tym powiedzieć. Spojrzał w kierunku sypialni, gdzie był mój telefon, puścił mnie, sprawiając mi nawet przy tym ból i poszedł po smartfona.

Wiedziałam od kogo będzie ta wiadomość, po chwili usłyszałam jak rozwalił telefon o ścianę. Bałam się, zajrzałam do pokoju, siedział na łóżku, twarz miał schowaną w dłoniach.

-Było miło i liczy na więcej. - powiedział cicho, jakby to go w jakimś stopniu dobiło.

Piotrka poznałam w galerii, na parkingu. Szłam z torbami i wypadły mi klucze, a on mi pomógł je podnieść. Był wysokim blondynem, miał takie cudowne niebieskie oczy i piękny biały uśmiech. Zaprosił mnie na kawę, a ja nie odmówiłam. Przecież kawa to nie jest koniec świata, wymieniliśmy się numerami telefonów. Jest prawnikiem, więc głównie o tym rozmawialiśmy. Był uroczy, śmiałam się przy nim i czułam jakbym znała go od lat. 

Podeszłam do męża, ukucnęłam przy nim, spojrzał na mnie i wtedy w tych oczach zobaczyłam jak rodzi się w nim potwór. Zerwał się jakby się paliło, złapał mnie i popchnął na łóżko tak mocno, że się od niego odbiłam.

-Jednak jesteś taka sama jak wszystkie te zdziry wokoło! - krzyknął na mnie, rozpinał swój pasek - Skoro tak, dzisiaj pozwolę Ci, żebyś się tak poczuła, może raz, a dobrze zrozumiesz ile Ci daję! - złapał mnie za bluzkę i rzucił o podłogę na kolana.

-Marcin... - próbowałam się bronić, próbowałam go odepchnąć, ale nie byłam w stanie.

Mój mąż był silny, w dodatku teraz był zły, nie wiedziałam co mam zrobić, chciałam uciec, ale nie miałam na to możliwości, mógł ze mną robić co chciał, ochrona nawet nie zwróciłaby na to uwagi.

Złapał mnie za twarz, drugą dłonią rozpiął rozporek i zwyczajnie wsadził mi go w usta. Zaczekał chwilę i wyjął, żeby wepchnąć głębiej i mocniej. Złapałam go za uda i starałam się odepchnąć, ale nie zwrócił na to uwagi. Czułam jak nie mogę złapać oddechu, jak napływają mi łzy do oczu, a on wtedy się wycofał. Pieprzył moje usta, mocno i ostro, był stanowczy, nie zwracał uwagi na to co się ze mną działo. Kiedy nadszedł orgazm odchylił głowę do tyłu i wydał z siebie jęk. 

Na swój sposób mnie zgwałcił. Zgwałcił moje usta, potraktował je były zwykłą dziurą, w której ma ochotę dojść. Po wszystkim zostawił mnie, ubrał się i wyszedł.

Nie rozumiałam jego zachowania, nawet nie próbowałam, byłam zmęczona tym jak mnie potraktował. Nie temu mężczyźnie przysięgałam miłość, wierność. Nie zdradziłam go, wypiłam tylko kawę z mężczyzną, który mi pomógł. Weszłam do łazienki, miałam roztrzepane włosy, rozmazany makijaż i czerwone, pełne łez oczy. Nie zwracał uwagi na to, jak się krztusiłam, jak mnie dusił. Czekał tylko na swój orgazm, a swoją żonę potraktował jak zdzirę. Tak, jak mówił.

Oparłam się o płytki i rozpłakałam, nigdy nie czułam się gorzej. To był mój ukochany mężczyzna, był dla mnie najważniejszy, a teraz potraktował mnie jak zwykłą szmatę, jak dno. Jakbym nie znaczyła dla niego nic.


Moja na zawszeWhere stories live. Discover now