Wiedziałem doskonale czyje ciało znaleźli i gdzie była moja żona. Nie wiedziałem tylko, że chłopaki dali tak bardzo dupy, ale nie przejmowałem się, nie było na nas dowodów. W sumie trochę żałowałem, że to nie ten zasrany prawnik, żeby Magda zobaczyła co się stało z nim przez jej uniesienia.
Wszedłem właśnie do łazienki, gdzie była moja żona, miała na sobie biały t-shirt i tak cudownie opinał się na jej brzuszku, wyglądała w tej ciąży uroczo. Była chudziutka, odznaczał jej się tylko brzuch. Była dziwnie zmartwiona.
-Coś się stało? - popatrzyłem na nią.
-Marcin, nie czuję ruchów, od dwóch dni. - patrzyła na mnie, nie kurwa, tylko nie to. Nie mogliśmy stracić tego dziecka - A w dodatku miałam jakieś dziwne plamienie. - wyjaśniała mi - Jakbym okresu kurwa dostała.
Nie słuchałem jej więcej, wyciągnąłem telefon i na cito umówiłem nas do kliniki, gdzie prowadzili ciążę mojej żony. Nie mogłem stracić tego dziecka, nie mogliśmy.
Na miejscu byliśmy w ciągu godziny. Nie rozmawialiśmy ze sobą całą drogę. Oboje tak cholernie pragnęliśmy tego dziecka i tak samo mocno się baliśmy. Wiedziałem, że moja żona się załamie, a ja nie będę potrafił jej pomóc.
-Zapraszam. - odezwał się lekarz wychodząc do nas na poczekalnię, patrzył na Magdę.
-Sama nie pójdę. - złapała mnie za rękę, a ja automatycznie wstałem, wydawało mi się, że ona już wie, była kobietą, czuła co dzieje się w jej ciele.
Milczeliśmy wszyscy podczas badania, które wydawało nam się, że trwa wieki. Podłączyli jej ktg i nastała cisza. Nie słyszeliśmy bicia serca naszego maleństwa. Magda zacisnęła oczy i popłynęły jej łzy. Czułem to samo co ona, co nie było do opisania.
-Musimy urodzić. - odezwał się lekarz, Magda wtedy otworzyła szeroko oczy, ja zresztą też.
-Co kurwa? - ryknąłem na tego lekarza, miałem wrażenie, że albo dobrze go popieprzyło, albo coś brał.
-Zaraz podamy Ci oksytocynę. - mówił rzeczowo - Nie możemy czekać, nie wiemy kiedy nastąpiło zatrzymanie akcji serca, w każdej chwili może dojść do zakażenia, a nawet sepsy i śmierci. - wyjaśniał - Urodzisz ten płód. Nie będziemy Cię kroić. Szybciej dojdziesz do siebie bez tego.
No kurwa nie wierzyłem w to co słyszałem. Fakt, że klinika była prywatna było jedynym ratunkiem. Wiedziałem, że zajmą się Magdą odpowiednio i nic jej nie będzie zagrażało, a to było teraz dla mnie najważniejsze. Byłem przy niej, nie mogłem jej zostawić podczas tego porodu.
Zdecydowaliśmy się na pochowanie naszego dziecka. Nasz chłopak spoczął w małej, białej trumience. Na pogrzebie byliśmy tylko we dwoje. Nie chcieliśmy, żeby był ktoś z nami, nie chcieliśmy, żeby pisali o tym w gazetach i Internecie.
Miałem wrażenie, że spotyka nas jakaś kara za to jaki jestem. Najpierw straciliśmy jedno dziecko, teraz kolejne. Marzyłem o tym, że kiedyś wrócę z pracy i napotkam widok jak moja żona będzie biegała za naszym synkiem po podwórku, a ja później będę grał z nim w piłkę.
Wyszedłem na taras, gdzie siedziała moja Madzia. Miałem w ręku drinka, musiałem się napić, starałem się nie płakać na pogrzebie, musiałem wspierać żonę. Postawiłem szklankę na stół, stuknęła, a ona wtedy spojrzała na mnie zza ciemnych okularów. Wzięła ją do ręki i napiła się.
-To było dla mnie. - szepnąłem, ale zerknęła na mnie tylko bez słowa.
Wróciłem do pokoju, nalałem whisky w drugą szklankę i ponownie do niej poszedłem. Usiadłem na przeciwko niej na fotelu, na tarasie.
-Nigdy nie zdecyduję się już na dziecko. - zaczęła - Chcę brać tabletki, albo zrobimy spiralę. - mówiła, a głos się jej łamał - Nie będę przechodziła przez to kolejny raz, już nigdy. - popłynęła jej łza.
Poczułem, jakbym dostał pałą w łeb, ale musiałem to uszanować i udźwignąć, nie miałem innego wyjścia. Milczałem, bo nie wiedziałem co powinienem był jej powiedzieć.
-Wracam od przyszłego tygodnia do pracy. - mówiła dalej, była taka zimna - Nie chcę słuchać o dzieciach, nie chcę o tym nawet myśleć. Skupię się na karierze. - wyjaśniała, a ja w sumie trochę ją rozumiałem, dla mnie to też nie było łatwe, z tym, że to nie ja musiałem urodzić martwe dziecko. Ja po jej porodzie pojechałem i wyżyłem się w robocie. Ona nie mogła tego zrobić. Przeszła zbyt wiele.
-Kocham Cię, mała. - wstałem i dotknąłem jej ramion, stałem za nią, nie wiedziałem co mam zrobić, mnie też to wszystko bolało jak cholera.
-Przestań. - szepnęła, a ja nie wiedziałem teraz co zrobiłem nie tak, przecież starałem się wspierać ją cały czas, byłem przy niej, mnie też to dotyczyło.
Nie chciałem wdawać się z nią teraz w zbędne dyskusje, wiedziałem, że to doprowadzi do niewyobrażalnej kłótni. Najchętniej pojechałbym do roboty i komuś zajebał, ale wiedziałem, że nie mogę zostawić tej wariatki samej.
![](https://img.wattpad.com/cover/198333324-288-k619284.jpg)
CZYTASZ
Moja na zawsze
RomanceMężczyzna będący głową rodziny mafijnej i mający władzę nad wszystkim dookoła... Czy uda mu się mieć władzę nad osobą, która kocha go najbardziej na świecie mimo tego, że wie kim jest? Czy pozwoli na to by on zawładnął i jej życiem? 50 twarzy Greya...