Rozdział 40.

8.2K 187 16
                                    

              Od kilku dni miałam wrażenie, że ktoś za mną chodzi, obserwuje, powiedziałam o tym nawet Michałowi, ale informacje się nie potwierdziły. Wracałam właśnie z zakupów, musiałam gdzieś wychodzić, zajmować się normalnym życiem. Wsiadłam tylko do samochodu i zadzwonił mój telefon. Odebrałam.

-Cześć moja Myszko najpiękniejsza. - usłyszałam w telefonie głos, głos mojego byłego męża.

-Czego chcesz? - zapytałam od razu ostro, serce podeszło mi do gardła.

-A co to za nerwy? - zaśmiał się - Zrobię dla Ciebie wszystko, tylko wróć do mnie, nie poradzę sobie bez Ciebie... Umrę. - mówił czułym głosem.

-Chyba Cię popierdoliło, nie dzwoń więcej do mnie! - ryknęłam.

-Poczekaj, nie rozłączaj się. - odpowiedział szybko - Kocham Cię, przysięgnę Ci na swoje życie, że się zmieniłem, już nigdy do niczego Cię nie zmuszę, nie uderzę i nie dotknę jeśli nie będziesz tego chciała. Będziesz moją Księżniczką, tak, jak byłaś kiedyś. 

-I ja mam Tobie wierzyć? - roześmiałam się - Ile razy mi to obiecałeś? - zapytałam zła, zastanawiałam się po co właściwie z nim rozmawiam.

-Spotkaj się ze mną i sprawdź jak się dla Ciebie, dla nas zmieniłem Kochanie moje... - mówił spokojnie, tak słodko.

-Gdzie? - zapytałam, miałam wrażenie, że wymarły mi wszystkie komórki mózgowe.

-Możemy gdzieś w knajpie, żebyś się nie bała. Może w tej, do której poszliśmy na pierwszą randkę? - mówił.

Rozłączyłam się i od razu zablokowałam jego numer. No przecież nie mogłam dać się tak omamić, nie mogłam pozwolić na to, żeby on kolejny raz zniszczył moje życie, bo byłam pewna, że tak by było. Tacy ludzie się nie zmieniają. W końcu byłam z nim po rozwodzie i byłam od niego wolna.

Pojechałam prosto do domu. Tak naprawdę to był dom Michała, a ja tylko tu mieszkałam, bo to było najbezpieczniejsze. Nie było go, normalnie pracował, ja musiałam robić to zdalnie, na rozprawy chodził za mnie szef. Zrobiłam sobie kawę i usiadłam w salonie, ciągle słyszałam w głowie głos Marcina, to jak mówił do mnie tak uroczo, kochałam go nad życie, ale nie mogłam pozwolić znowu się omamić. Choć bardzo tego chciałam.

Słyszałam, że drzwi się otworzyły, po chwili poczułam delikatny pocałunek na mojej szyi, zamknęłam oczy i pozwoliłam, żeby to robił, uwielbiałam to, byłam spragniona dotyku, bliskości, potrzebowałam ciepła, które Michał mi dawał.

-Marcin... - szepnęłam i dopiero dotarło do mnie co powiedziałam, jak mogłam powiedzieć tak do Michała - Zadzwonił dziś do mnie. - szybko wybrnęłam z sytuacji.

-No tak. - jęknął - A Ty byłaś gotowa się z nim od razu spotkać. - stanął tak, żeby patrzeć mi w oczy - Kim ja dla Ciebie właściwie jestem? Gościem, z którym przebywasz, bo daje Ci ochronę? - widziałam, że jest zły - Masz podsłuch w telefonie, bo Marcin jest niebezpieczny. Może chcieć w każdej chwili Cię skrzywdzić. Madziu, nie możesz tak na niego reagować. - ukucnął przede mną - Otwórz się na mnie, nie widzisz co do Ciebie czuję? - wziął moje dłonie w swoje, a później je pocałował.

-Widzę i bardzo chciałabym z Tobą spróbować. - popatrzyłam mu w te jego piękne oczy - On dla mnie już nie istnieje, choć miałam ochotę się z nim spotkać, żeby napluć mu w twarz. - przyznałam.

-Musisz mi obiecać, że nigdy nie dasz się mu znowu omamić. - mówił spokojnie.

-Omamić mogę dać się tylko Tobie. - przysunęłam się do niego, żeby pocałować.

Od razu wsunął mi dłonie we włosy, żeby trzymać moją twarz i namiętnie całować, a robił to perfekcyjnie, nie był nachalny, był tak delikatny, czuły, że rozpływałam się w jego ramionach.

Położył mnie na kanapie w salonie i schodził pocałunkami coraz niżej, po szyi i wracał do ust, a ja byłam tak cholernie spragniona, że miałam wrażenie, że za chwilę nie zapanuję nad sobą.

-Przestań mnie tak całować, tylko kochaj się ze mną... - szepnęłam mu do ucha - Za chwilę zwariuję, będziemy się całować po wszystkim.

-Wejdę w Ciebie, jeśli przysięgniesz, że już nigdy o nim nie pomyślisz i nie pomylisz mojego imienia z nim. - mówił to patrząc mi w oczy tymi wielkimi ślepiami.

-Przysięgam. - szepnęłam mu w usta i chwilę po tym poczułam go w sobie, wtuliłam twarz w jego szyję, wiedziałam, że z każdym kolejnym ruchem jestem coraz bliżej, aż w końcu doszłam, dreszcze przeszły mnie po całym ciele, tak cholernie tego potrzebowałam, potrzebowałam jego.

Podniósł się na łokciach i patrząc mi w oczy poruszył się jeszcze kilka mocnych razy i doszedł we mnie.

-Teraz już jesteś tylko moja. Tylko ja mogę mówić do Ciebie Myszko najpiękniejsza. - wspomniał słowa Marcina - Tak?

-Tak. - pocałowałam go w usta.

Wreszcie byłam szczęśliwa, spokojna, nie pieprzyłam się z nim, tylko kochałam. W jego ramionach ja naprawdę czułam się najszczęśliwszą i najważniejszą kobietą na świecie. Dzięki niemu osiągnęłam spokój i komfort psychiczny.

***

Od tamtego czasu minęły 3 lata. Właśnie patrzyłam jak nasza córka stawia pierwsze kroczki w salonie, była naszym oczkiem w głowie. Miałam najlepszego męża na świecie, dbał o nas, kochał i nigdy w życiu nie skrzywdził, nie powiedział mi nawet jednego niemiłego słowa. Michał rozmawiał przez telefon w kuchni, miał urlop, więc teraz był ciągle z nami. Zbliżały się święta Bożego Narodzenia, które spędzaliśmy z całą rodziną.

-Coś się stało? - zapytałam, kiedy wrócił do nas z grobową miną - Tylko nie mów mi, że pracujesz w święta. - od razu powiedziałam zdenerwowana.

-Marcin nie żyje. - powiedział cicho i od razu podszedł do mnie, żeby wziąć naszą córkę, przeszedł mnie zimny dreszcz - Zginął podczas strzelaniny. Prawdopodobnie chciał nas zaatakować, w jego domu znaleźli masę naszych zdjęć zrobionych z ukrycia i pokój dla dziecka, pomalowany na różowo, z białymi mebelkami.

-Jak to nie żyje? - nie docierało do mnie co powiedział.

-Zastrzelił go ktoś z jego wrogów, to jest ustalane. Nie dało się nic zrobić, kula trafiła w dawną ranę postrzałową. - powiedział, w tą ranę, w którą dostał ratując mnie, zakręciły mi się łzy, jednak coś znaczył w moim życiu, ale bardzo dawno.

-No przykre. - wzruszyłam ramionami - On mną się nie przejmował, więc ja nim też nie mam zamiaru. Mam was, a to najpiękniejsze co mogło spotkać mnie w życiu. - podeszłam do Michała i wtuliłam się w niego, a mała rączka naszej córeczki pogładziła mnie po policzku.

___________

Kochani, dziękuję...

Dziękuję, że byliście ze mną. Tu wszystko się kończy. Dziękuję, że czytaliście, wspieraliście, komentowaliście i mimo, że czasem naprawdę długo nie pisałam czekaliście...

Dziękuję, że dzięki Wam mogłam poczuć, że to co piszę nie jest takie złe.

Kocham Was! Bez Was niczego by nie było!

Być może, do napisania kiedyś! :)


Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz