Rozdział 15.

6.8K 232 8
                                    

         Tak, jak moja żona chciała, tak zrobiłem. Zabrałem ją na miasto. Po 19 wsiedliśmy do mojego Jaguara XJ, zabrałem ją do jednej z najlepszych restauracji serwujących owoce morza. Chciałem, żeby skosztowała afrodyzjaki, jakie nam podali. Miała tej nocy być moja i tylko moja. Widziałem jak się ubrała i umalowała. Znałem żonę i wiedziałem, że myśli o tym samym co ja.

Kelner podał nam talerz z ostrygami. Wiedziałem, że Magda nigdy nie miała wielkiego pociągu do zjedzenia ich. W sumie ja też nie, dopóki nie spróbowałem. Wziąłem jedną z muszli i podałem żonie.

-Wessij ją. Możesz połknąć, albo pogryźć. - powiedziałem - Ale lepiej połknij. Wyobraź sobie, że później też będziesz połykała. - uśmiechnąłem się do niej zalotnie.

Grzecznie pociągnęła i połknęła, a ja poczułem jak twardnieję. Cholera, podnieca mnie nawet to jak je. Podniecają mnie jej usta, które dotykają muszli. 

-Smaczne? - zapytałem przerywając swoje myśli i zarazem fantazje na jej temat.

-Mogłoby być bardziej słodkie. - uśmiechnęła się od ucha do ucha, od razu zrozumiałem co miała na myśli, mała cholera.

-Nienawidzę ananasów. - powiedziałem od razu, na samą myśl o tym owocu piecze mnie język, mam jakiś uraz z dzieciństwa czy coś.

Kelner przedstawił nam menu i zjedliśmy pyszną kolację. W sumie nie pamiętam, kiedy ostatni raz gdzieś byliśmy i było po prostu dobrze. 

-To co, gdzie teraz mnie zabierzesz? Potańczyłabym. - wytarła swoje pełne usta w serwetkę - Albo pieprzyła się z Tobą gdzieś w toalecie. - przysunęła się i wyszeptała mi to tak, aby nikt ze znajdujących się w restauracji osób nie usłyszał.

Zapłaciłem kelnerowi, wzięliśmy swoje rzeczy i poszliśmy do auta. Zatrzymałem się na czerwonym świetle i popatrzyłem na nią. Manipulantka, patrzyła mi w oczy i dłonią zaczęła pieścić się między nogami. 

-Możesz przestać? - powiedziałem spokojnie, złapałem ją za nadgarstek, którym poruszała.

-Bo co? - odszczekała się, ale będzie dzisiaj żałowała swojego zachowania, urwę jej ten mały ozór.

-Bo nic. - warknąłem i ruszyłem, bo zapaliło się zielone światło.

Mijałem kolejne ulice dość sprawnie, bez nawigacji wiedziałem gdzie jedziemy, znałem te trasy. Zatrzymałem auto pod wysokim budynkiem, do którego była kolejka i odbywała się selekcja.

-Jezu, będziemy musieli tyle czekać. - moja maruda już zaczynała swoje wywody.

Nie odpowiedziałem. Wysiedliśmy oboje, podszedłem i przycisnąłem ją mocno do auta, wsunąłem jej język głęboko do gardła. Chciała mnie odepchnąć i złapać głęboki oddech, ale jej na to nie pozwoliłem. Całowałem ją jakbym nie robił tego od lat.

-Przyzwyczaj się do braku oddechu, bo później Ci się przyda. - szepnąłem jej do ucha, wziąłem za rękę i pociągnąłem do wejścia. 

Minęliśmy kolejkę i skierowaliśmy się bezpośrednio do ochrony, przywitałem się z nimi i weszliśmy. Widziałem, że moja żona jest lekko zdezorientowana. Myślała, że jesteśmy tu przypadkiem i zwykłymi, szarymi ludźmi. Chciała się pobawić, więc miałem zamiar jej to zapewnić. 

Poprosiłem kelnerkę o dużego, kolorowego drinka dla Magdy i usiedliśmy przy stoliku, gdzie byli już moi znajomi.

-Daj nam 15 minut i później będziemy robili co zechcesz, zgoda? - położyłem dłoń na jej kolanie i musnąłem delikatnie w usta.

-Ty i Twoje pierdolone interesy. - zawarczała na mnie, więc zacisnąłem dłoń mocno i wsunąłem ją pod jej spódnicę.

-Zgoda? - powtórzyłem spokojnie, nie chciałem pokazywać porywczości.

-Zgoda. - warknęła, zrobiła dużego łyka swojego drinka i wstała, podejrzewałem, że do łazienki. Odprowadziłem ją wzrokiem i tak też było, weszła do toalety damskiej.

Przy stole siedzieli moi wspólnicy, z którymi właśnie wchodziłem w interesy. Do miasta jutro miał wjechać duży przemyt. Mieliśmy zarobić z niego po bańce. Robota była prosta. Musieliśmy podstawić osobowe auto z jakąś małą paczką, żeby zainteresowały się nimi wszelkie służby, a dwa tiry wyładowane po brzegi w tym czasie miały spokojnie sobie wjechać. 

-Musicie mieć oczy dookoła głowy. - odezwał się jeden z chłopaków - Dostałem dzisiaj cynk, że chcą nam się wpieprzyć w nasz towar.

-Gliny? - popatrzyłem na niego zaciekawiony.

-A skąd. - zaprzeczył - Jest kilku kolesi ze wschodu, myślą, że wszystko im wolno. Z czarnego rynku podłapali kilka sztuk broni, jako tako nauczyli się strzelać i biegają po mieście. - rozbawił mnie tymi słowami.

-Ktoś taki skakałby do nas? - zdziwiłem się, to było dla mnie nie do zrozumienia.

-Jeszcze dobrze nas nie znają i chcą zabłysnąć, ale to kwestia czasu. - uspokoił mnie.

Uzgodniliśmy jeszcze kilka spraw organizacyjnych i poszedłem poszukać żony. Stała przy wejściu do łazienek z jakimś mężczyzną, rozmawiała. Od razu przypomniało mi się to, jak wtedy poszła z tym prawnikiem. Serce podeszło i do gardła, wkurwiłem się.

-O kochanie. - odezwała się do mnie, kiedy podszedłem - To Andre. - wskazała mi na mężczyznę - Jego tata był polakiem. Zaczepił mnie, kiedy wychodziłam z toalety. - mówiła wyraźnie zadowolona.

-Zaczepił Cię od tak? - warknąłem na nią, ta sprawa mi śmierdziała, objąłem ją - Masz do cholery z nikim nie rozmawiać, skoro go nie znasz! - powiedziałem jej do ucha, dziwne, że akurat ją ktoś zaczepił, tym bardziej, ze jutro była cała nasza akcja.

Burknęła coś pod nosem i za chwilę już kręciła tyłkiem na parkiecie. Złapałem ją i obróciłem kilka razy wokół jej własnej osi. Uśmiechała się do mnie, przyciągnąłem ją i obróciłem znowu. Uwielbiałem z nią tańczyć, łapała rytm i dawała się prowadzić.

-Chcę zapalić. - odezwała się, kiedy znowu ją przyciągnąłem, jej dłoń zacisnęła się pomiędzy moimi nogami.

-Chcę Cię pieprzyć. - warknąłem jej do ucha i ugryzłem ją.

-Zapalę i pójdziemy do łazienki, albo zrobimy to w samochodzie. - zagryzła usta, a ja poczułem jak twardnieję.

Musiałem jej ustąpić. Wyszliśmy na zewnątrz, podałem jej fajka i wsunąłem dłonie do kieszeni. Patrzyłem jak moja ukochana pali papierosa. Staliśmy po drugiej stronie budynku, niż wchodziliśmy. Podjechało jakieś auto, podszedł do nich mężczyzna, który rozmawiał z moją żoną, porozmawiał z nimi chwilę, a później odwrócił się w naszym kierunku. Otworzył drzwi, jakby miał wsiadać, ale najpierw sięgnął za marynarkę. Od razu automatycznie sięgnąłem po swoją broń. Wymierzył w moją żonę. Nie miałem czasu na zastanawianie się, albo wzywanie chłopaków. Moja mała stała i niczego nie świadoma ciągnęła papierosa. Rzuciłem się na nią przewracając ją. Wolałem, żeby wybiła zęby niż była trafiona. Pech chciał, że strzelił, a kulkę dostałem ja. Nie wiedziałem gdzie. Gdzieś w tył, poczułem ogromny ból. Cholera, drugi raz w życiu. Nie wiedziałem czy ostatni. Moja żona podniosła krzyk, a auto odjechało. Leżałem na trawie, Magda podniosła się, zbiegali się ludzie.

-Skarbie. - upadła przy mnie na kolana i złapała mnie za ramię, chyba gdzieś tam dostałem.

-Kocham... - chciałem dokończyć, ale straciłem przytomność, chyba z bólu, nie wiem...

Moja na zawszeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن