Rozdział 38.

5K 207 21
                                    

Usiedliśmy na tarasie, na ławce, siedział blisko mnie, jakby bał się jak zareaguję na to co usłyszę.

-Jestem policjantem. - zaczął - Pracuję w Wydziale do zwalczania zorganizowanej przestępczości kryminalnej. - wyznał mi - Za dwa dni o 6 rano do domu Marcina, tego prokuratora, senatora i komendanta wpadnie CBŚP. Wszyscy dostaną po kilka zarzutów. Pracuję pod przykrywką, żeby móc łapać takich skurwysynów. - wziął moją dłoń - Nie jestem taki jak myślałaś. Nie zabijam ludzi, nie znęcam się nad nimi, ani nie krzywdzę ich rodzin. Porwaliśmy Cię dla Twojego dobra. Ten palant dwa dni temu zamordował dziewczynę w swoim klubie. Człowiek z naszego wydziału dostał się do pracy u niego. Bzykał ją do tego stopnia, że umarła. Nie wiem czy w trakcie, czy po seksie z nim. - mówił, a mnie zrobiło się słabo, nie wierzyłam kurwa w to co mówi, zdążyłam tylko zerwać się z ławki i wychylić za taras, zaczęłam wymiotować.

-A ta cała Natalia? - patrzyłam na niego, kiedy trochę mi przeszło.

-To podstawiona dziewczyna, zgwałcił ją i rzeczywiście zaszła w ciążę, ale usunęła ją za granicą i ukryliśmy ją. Wiem, że próbował jej szukać, ale nie wyszło mu. - mówił - Madzia - podszedł do mnie - Ja wiem, że to dla Ciebie za wiele. Możesz mnie zjebać, że nie powiedziałem Ci prawdy, ale nie mogłem dla Twojego dobra.

-Muszę się z nim zobaczyć. - powiedziałam cicho - I zrobić badania z krwi, czy naprawdę jestem w tej pierdolonej ciąży. - płynęły mi łzy.

-Nie ma szans na spotkanie, za dużo Ci powiedziałem, istnieje ryzyko, że mu powiesz o wszystkim. - mówił rzeczowo i krótko.

-Michał, kurwa. - warknęłam, choć wiedziałam, że ma rację to próbowałam bezskutecznie go namawiać - Jakim cudem nikt nie wie, że jesteś policjantem? - zapytałam w końcu - Dlaczego powiedziałeś mi prawdę?

-Dobrze się ukrywam, mamy swoje wtyki. Siedzę w tym gównie od lat. - rozpiął koszulę - A tu kiedyś - wskazał miejsce pod żebrami - Dostałem kosę, ale żyję. - zaśmiał się - Widziałem już wszystko, mamy w wydziale specjalistów i wiemy jak się maskować.

Nie mówiłam nic, dotknęłam jego przeogromnej blizny na ciele palcami. Popatrzyłam mu w oczy. Nie wiem co się ze mną działo, ale przy nim dopiero czułam bezpieczeństwo, odetchnęłam z ulgą, gdy mi to wszystko powiedział.

-Poczekasz na te badania z krwi dwa dni, czy wezwać pielęgniarkę? - patrzył mi w oczy.

-Wezwij, proszę. - szepnęłam, dobrze wiedziałam, że nie wypuści mnie teraz z tego przeogromnego domu, bo to może się różnie skończyć - Z psiej pensji postawiłeś taki dom? - zapytałam z niedowierzaniem, wiedziałam, że to niemożliwe, a on miał może z 36 lat.

-Mam bogatych rodziców. - roześmiał się urywając temat - Przypomnij sobie, jak kurwa zaplanował wszystko z tym pierdolonym prokuratorem i zmusił Cię do oglądania ciała Piotra. - kręcił głową.

-Jak powiedziałam mu, że przyszły wyniki DNA i to Piotr to zgwałcił moje usta. - ciągle płynęły mi łzy, miałam gulę w gardle, tego było dla mnie za wiele.

Wezwał tą pielęgniarkę, która pobrała ode mnie krew, nie pytała o nic, ale była bardzo miła, obiecała załatwić to w godzinę. Godzinę, która kurwa dłużyła mi się jak wieki. Bałam się, że kurwa już zawsze będę skazana na bycie matką dziecka, którego ojciec jest potworem. Zrobiłam dwa testy, więc obawiałam się, że niemożliwe jest to, że to pomyłka. Zadzwonił w końcu jego telefon, odebrał i rozmawiał dość długo. Moje serce podeszło do gardła, ciągle na mnie patrzył i przytakiwał do telefonu, w końcu się rozłączył.

-I co? - zapytałam od razu, a on milczał - No kurwa, mów. - ponaglałam go.

-Nie jesteś w ciąży. - powiedział szybko - Pani wyjaśniła mi, że skoro niedawno poroniłaś to możliwe jest, że testy wyszły pozytywne. - patrzył na mnie - Ale powinnaś zrobić badania, bo może masz jakieś torbiele, czy coś. - mówił, a ja doskonale wiedziałam, że ich kurwa nie mam, bo badałam się regularnie, poczułam tak ogromną ulgę, byłam najszczęśliwsza na świecie.

Wskoczyłam mu na ręce z radości i wtuliłam się w jego ciało. Cieszyłam się jak dziecko. Oczywiście, że chciałam zostać matką, ale nie z Marcinem. Miałam nadzieję, że kiedyś ułożę sobie życie na nowo.

-Przepraszam. - odezwałam się, kiedy dotarło do mnie co zrobiłam.

-Podoba mi się to jak się cieszysz. - popatrzył mi w oczy, trzymał mnie na rękach, a swoje dłonie na moich pośladkach - Kurwa, ile bym dał, żeby móc Cię dotknąć, wejść w Ciebie i poczuć jak smakujesz... - mówił mi w usta, pachniał tak obłędnie, że przez chwilę wydawało mi się, że sama robię sobie pod górkę, wskakując mu na ręce, postawił chyba wszystko na jedną kartkę i pocałował mnie.

Moja na zawszeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz