Rozdział ~ 24 ~

742 39 5
                                    


Heja! ❤

Mk

Przez kolejny tydzień Steve nie odwiedził Lei ani razu. Dziewczyna zastanawiała się co się stało. Domyślała się, że stosunki pomiędzy nimi mogą być lekko napięte, ze względu na to, że nie zdążyli jeszcze porozmawiać o tym co pomiędzy nimi zaszło, ale nie spodziewała się, że jej nie odwiedzi. Chciała go zobaczyć, powiedzieć, że jej zależy, że chce spróbować, ale na ten moment była uziemiona w łóżku i musiała liczyć, że to on do niej przyjdzie. Na szczęście nie miała dużo czasu, aby zacząć się nad sobą użalać, bo do pomieszczenia wszedł Peter. Na ustach dziewczyny od razu pojawił się uśmiech.

- Cześć Peter. Miło, że wpadłeś.

Chłopak podszedł do niej, odwzajemniając uśmiech i usiadł na krześle znajdującym się obok łóżka.

- Cześć, jak się czujesz? – zapytał.

- Całkiem nieźle, mam coraz więcej sił. Może w przyszłym tygodniu mnie wypuszczą, ale zbytnio się na nic nie nastawiam.

- Ej, głowa do góry! Będzie dobrze.

Lea przygryzła lekko wargę i ośmieliła się zapytać:

- Wiesz może co się dzieje u Avengersów? Ostatnio odwiedził mnie tylko Tony, by powiedzieć o moich wynikach i od razu wyszedł. Coś się może stało?

Spider-man popatrzył na nią zaskoczony. Najwyraźniej dziwiło go, że nic nie wie, a nie wiedział ile może jej zdradzić.

- N- nie, nie jestem tu często.

- Och, cóż szkoda. Mam nadzieję, że mimo wszystko jest w porządku – wiedziała, że od niego nic nie wyciągnie.

- Na pewno. Nie ma się co martwić – powiedział z uśmiechem na ustach.

- A jak tam w szkole? – zapytała Lea, wiedząc, że to temat rzeka i Peter dużo się rozgada.

Siedzieli razem przez trzy godziny, śmiejąc się, żartując, rozmawiając na różne tematy. Nie wiedzieli, że cały ten czas ktoś ich obserwował.

Steve ciągle toczył ze sobą wewnętrzną walkę. Nie mógł z siebie wyrzucić emocji przez co codziennie trenował, uderzając w worek. Często podchodził do sali Lei i obserwował ją przez okno. Widział jej rozmowę z Peterem i słyszał jej fragmenty, gdyż drzwi były nie domknięte. Lea zwierzyła się chłopakowi z jej obaw co do relacji ze Steve' m. Serce Kapitana ściskało się coraz mocniej, gdy widział jak pojedyncze łzy spływały jej po policzkach. Chciał z nią porozmawiać, ale nie wiedział jak ta rozmowa się potoczy. Obawiał się, że dziewczyna nie odwzajemnia jego uczuć, że pocałunek, o którym cały czas myśli, wydarzył się tylko pod wpływem chwili. Teraz dodatkowo dochodziła jeszcze organizacja imprezy dla Lei. Tony stwierdził, że w przyszły, tygodniu na pewno będzie mogła już wrócić do normalnego życia, normalnego z wyjątkiem rehabilitacji, którą będzie musiała przejść. Miała mocno pocięte nogi i może mieć przez to problemy z chodzeniem. Steve się martwił, cholernie się martwił, że to wszystko nie wypali. Zdawał sobie sprawę, że Lea nie przepada za dużymi przyjęciami, ale Starka nie dało się przekonać, że jakakolwiek impreza jest złym pomysłem.

Stojąc za szybą, patrząc na Leę, Kapitan był coraz bliżej tego, by wejść i z nią porozmawiać. Targały nim emocje, ale obawa znów wygrała i już miał odchodzić, gdy zza drzwi wyłonił się Peter.

- Dzień dobry, panie Rogers – powiedział. – Idzie pan może odwiedzić Leę? Uważam, że powinniście razem porozmawiać.

- Cześć młody – zawahał się. – Tak, właśnie miałem wchodzić do sali.

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now