Rozdział ~ 5 ~

1.6K 84 6
                                    

Dłuższy rozdział tak jak obiecałam. Mam nadzieję, że się Wam spodoba. Miłego dzionka ♥

***

Wyszłam z domu. Musiałam udać się do pracy, by zanieść ważne dokumenty. Zawierały one poufne informacje, dotyczące śledztwa w sprawie Suzanne Livelong. Dziewczyna zaginęła tydzień temu i właśnie ją odnaleziono, więc nie potrzebowałam trzymać tych teczek u siebie. Mijając kawiarnie, zobaczyłam Steve'a. Uśmiechnęłam się do niego, ale poszłam dalej. Mam wrażenie, że mnie sprawdza. Mam szczerą nadzieję, że to nie on napisał mi tę wiadomość. Sama myśl o tym, że ktoś mnie może obserwować, sprawia, że jestem cała w nerwach. Dotarłam do już do budynku firmy. Weszłam przez oszklone drzwi do nazywanego przez wszystkich w naszej firmie - pomieszczenia kwalifikacji. Nazywano je tak ze względu na technologię, której obsługa jest zwykle testowana na początkujących. Weszłam po schodach na pierwsze piętro i zapukałam do biura sekretarki szefa. Kinga nie odpowiedziała, co mnie zaniepokoiło. Postanowiłam wejść do środka. Widok jaki ujrzałam po otworzeniu drzwi, był przerażający. Wszystko było porozrzucane, po ziemi walały się różne dokumenty i segregatory. Jednak najbardziej przeraził mnie widok bezwładnego ciała Kingi, leżącego na ziemi. Jej ubranie było zakrwawione i poszarpane, miała mocną ranę ciętą na brzuchu. Szybko otrząsnęłam się z szoku i podbiegłam do niej, by sprawdzić puls. Nie żyła. Zerwałam się na nogi i pobiegłam do biura szefa. Odetchnęłam lekko, gdy zobaczyłam go żywego, podpisującego jakieś dokumenty. Szybko do niego podeszłam.

- Szefie, Kinga nie żyje, przed chwilą znalazłam ją w jej gabinecie – powiedziałam z paniką i smutkiem w oczach.

- O czym ty mówisz Moonlight, przecież jeszcze półgodziny temu przynosiła mi dokumenty.

- Niech Pan sam pójdzie sprawdzić.

Dość zniesmaczony moim zachowaniem Pan Adams, podniósł się z krzesła i ruszył do gabinetu swojej sekretarki. Wyraz jego twarzy, gdy zobaczył jej biuro był taki sam jaj mój. Od razu wziął telefon i zadzwonił na policję. Przyjechali bardzo szybko i spisali zeznania. Podczas, gdy policja rozmawiała z szefem, ja dostrzegłam pewną karteczkę w kieszeni marynarki Kingi. Rozejrzałam się i korzystając z okazji, że nikt nie patrzył zabrałam ją, po czym wstałam. Podeszłam do Larry'ego (imię szefa)  i powiedziałam, że idę przemyć twarz i trochę ochłonąć. Będąc w toalecie, upewniłam się, że nikogo nie ma i otworzyłam karteczkę. Jej treść sprawiła, że moje serce stanęło.

"Podoba się widok twojej koleżanki z pracy, całej we krwi, Greenwood?"

Zrobiłam zdjęcie tej kartki. Postanowiłam, że przy najbliższej okazji pokażę ją Steve'owi. Przemyłam twarz wodą i wróciłam pod biuro, by policjanci mogli przesłuchać i mnie. Po zadaniu mi kilku pytań, powiedzieli bym wracała do domu. Nie wspomniałam im o karteczce. Uważałam, że stałabym się podejrzana, a nie chciałam spędzać paru kolejnych godzin w komisariacie. Wychodząc z budynku uważnie się rozejrzałam. Nie zauważyłam nic podejrzanego. Byłam coraz bardziej przerażona faktem, że nawet nie wiem kto mnie obserwuje i dlaczego zabił Kingę. Wracając do domu zauważyłam, że Kapitan dalej siedzi w kawiarni, jednak tym razem zauważyłam koło niego rudowłosą kobietę. Na myśl mi przyszła Czarna Wdowa. Wzięłam głęboki oddech i podeszłam do nich lekko się uśmiechając.

- Cześć Steve!

- Cześć Lea, poznaj proszę Natashę. Pracujemy razem.

Rudowłosa wstała i podała mi rękę.

- Miło mi cię poznać.

- Mi również – powiedziałam. – Przepraszam, że wam przeszkadzam w rozmowie, ale muszę zamienić kilka słów ze Steve'em.

- Nie ma sprawy, jest twój – odrzekła Nat.

Oddaliłam się trochę z Kapitanem.

- Wyglądasz na zdenerwowaną.

- Użyłabym innego słowa określającego mój stan emocjonalny. Rano dostałam dziwną wiadomość o zastrzeżonego numeru, a później idąc do pracy zastałam moją koleżankę martwą w biurze. W kieszeni miała to – powiedziałam pokazując mu zdjęcie kartki. – Na początku myślałam, że ktoś robi sobie ze mnie żarty, ale jak zobaczyłam Kingę martwą...

Steve zmarszczył brwi i powiedział:

- Wracaj do domu i nigdzie nie wychodź i nikomu nie otwieraj. Masz jakieś zapasowe klucze przy sobie?

- J- ja... tak.

- Daj mi je. Nie będziesz się musiała zastanawiać czy ta ja się do ciebie dobijam.

Wyciągnęłam klucze i mu podałam.

- Idź do domu. Postaram się to jakoś wyjaśnić.

665 słów

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiTempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang