Rozdział ~ 27 ~

537 28 3
                                    


Wróciłam! W końcu wracamy z regularną publikacją rozdziałów, mam nadzieję. Przy okazji dziękuję @Nikoda2k19 i @Sevsanaster za zwrócenie uwagi na błąd w 5 rozdziale :) i przepraszam za prawie miesięczną przerwę.

◊ Mk 

Położyłam się obok niego i wtuliłam w jego klatkę piersiową. Pierwszy raz od dawna czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Steve objął mnie w tali i przysunął mocniej do siebie, tak że mogłam poczuć bijące od niego ciepło i posłuchać bicia jego serca. Chciałabym żeby ta chwila trwała wiecznie, a jednocześnie czułam ból w sercu, bo wiedziałam, że za niedługo będziemy musieli się rozstać. Lekko uniosłam głowę i spojrzałam na jego spokojną twarz. Zasnął, a kilka minut później ja również.

Obudziłam się w nocy z krzykiem, cała roztrzęsiona. Spanikowana spojrzałam na miejsce, gdzie powinien leżeć Kapitan i odetchnęłam. Był tam cały i zdrowy, i patrzył na mnie lekko zmartwiony. Poprawił się na łóżku, tak że teraz siedział przede mną i chwycił moje dłonie.

- Hej, spokojnie. To tylko koszmar – szepnął. – Tylko koszmar.

Rzuciłam się mu na szuję i mocno przytuliłam. Nie kontrolowałam łez. Do tej pory starałam się nie myśleć o wydarzeniach z kilkudziesięciu dni temu, ale mój sen był tak realny.

- Spokojnie, jestem tu z tobą, wszystko jest w porządku – ciągnął Steve spokojnym głosem. – Chcesz opowiedzieć co ci się śniło?

Pokręciłam głową. Nie byłam w stanie nic powiedzieć, przynajmniej nie teraz.

- Dobrze, powiesz jak się uspokoisz. Połóż się, spróbuj zasnąć – kontynuował.

Tak jak zasugerował położyłam się. Próbowałam unormować swój oddech i nie myśleć o koszmarze.

҉

Otworzyłam oczy jak było jasno, a słońce było już w zenicie. Byłam sama. Zerknęłam na szafkę nocną i zobaczyłam jedzenie, a obok niego karteczkę. Sięgnęłam po nią i przeczytałam napis:

„ Dzień dobry, mam nadzieję, że się wyspałaś. Smacznego (:

Steve"

Uśmiechnęłam się lekko. Czym ja sobie zasłużyłam na takiego faceta? Zjadłam kanapki, które mi przygotował i poszłam do mojego pokoju żeby się przebrać. Zaraz po zmianie ubrań ruszyłam w stronę salonu.

- Javis, gdzie jest Steve? – zapytałam sztucznej inteligencji.

- Pan Rogers znajduje się aktualnie w salonie panienko Greenwood.

Idealnie – pomyślałam.

- Dzięki Javis.

Weszłam do salonu i przywitałam się ze Stevem.

- Dlaczego mnie nie obudziłeś? – zapytałam po krótkim cześć.

- Chciałem żebyś się wyspała. Mimo wszystko nie jesteś jeszcze w pełni sprawna – odpowiedział i uśmiechnął się do mnie ciepło, co odwzajemniłam.

- Przy okazji, dzięki za śniadanie.

- Nie ma sprawy.

Do salony wszedł Tony.

- O wstała nasza śpiąca królewna – powiedział na wstępie.

Zaśmiałam się lekko.

- Ciebie też miło widzieć Anthony.

Wiedziałam, że pełne imię go zdenerwuje, ale chciałam się z nim trochę podroczyć.

- Tylko bez takich mi tu – zaczął. – Przypominam, że mieszkasz u mnie.

Steve zmarszczył brwi i zacisnął usta. Stark od razu to zauważył i nie mógł powstrzymać się od komentarza:

- Spokojnie Mrożonko, nie mam zamiaru ci jej zabierać.

- Jakieś plany na dziś? – zapytałam.

- Ty na pewno się jeszcze nie ruszasz z wieży – zaczął Kapitan.

- Nie mogę cały czas siedzieć w swoim pokoju! – zaprotestowałam.

- Lea, zrozum, że nie możesz się przemęczać – ciągnął, a Tony powoli zaczął się wycofywać.

- Już wystarczająco się należałam. Muszę się zacząć więcej ruszać.

- Lea – wypowiedział moje imię z gniewem w głosie.

- Steve, no weź. Chociaż jeden spacer – powiedziałam i popatrzyłam na niego proszącym wzrokiem, na co westchnął.

- W porządku – zgodził się. – Ale idę z tobą.

Ucieszyłam się, podeszłam do niego i przytuliłam.

҉

Poszliśmy do parku. Steve ubrał jego standardową czapkę z daszkiem, by być mniej rozpoznawalny. Śmieszyło mnie to trochę, bo nie sądziłam, że cokolwiek to da. Okazało się jednak, że ludzie są niej inteligentni niż myślałam. Miałam jednak wrażenie, że ktoś nas obserwuje, ale nie wspominałam o tym mojemu towarzyszowi, żeby go nie martwić. 

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz