Rozdział ~ 6 ~

1.5K 80 0
                                    

Co prawda jest wtorek, ale mam nadzieję, że mi to wybaczycie.
Miłego czytania.

✴️Mk✴️

***

Wróciłam zaniepokojona do domu. Pierwszą czynnością jaką zrobiłam było przeszukanie mieszkania. Na samym końcu weszłam do mojego pokoju. Nad łóżkiem wisiały kolorowe balony, do których doczepiona była karteczka.

„Zaczynamy zabawę. Twoja walka o życie właśnie się zaczęła. Udowodnij, że na nie zasługujesz, a nikt już nie zginie. Dobrym krokiem było powiedzenie Kapitankowi, że masz problem.
Game on. "

Od razu wysłałam wiadomość do Steve'a.

Wiadomości

Steve

Ja: Znalazłam to w swoim pokoju...

*załącznik*

Steve: Nie dotykaj balonów, zaraz będę.

Ja: Boję się...

Steve: Myślę, że dobrze by było aby zajęła się tym policja.

Ja: I co im powiem? Przypominam, że zabrałam im dowód z miejsca zbrodni.

Steve: Lea...

Ja: Nie ma takiej opcji. Widziałeś przecież co tam było napisane. Nie ma opcji żebym poszła na policję.

Pół godziny później usłyszałam przekręcania zamka w drzwiach. Nie byłam pewna czy to Steve, więc postanowiłam się ukryć pod łóżkiem. 

- Lea? Gdzie jesteś?

Gdy usłyszałam głos Kapitana,  od razu wyczołgałam się z pod łóżka. I odpowiedziałam:

- Jestem w pokoju...

Usłyszałam kroki i już chwilę później go zobaczyłam.  Gdy stanął w drzwiach, zobaczyłam jego zmartwioną minę. Wiedziałam, że coś nie gra i miałam rację. Sekundę później zobaczyłam obok niego Czarną Wdowę, Iron Mana i resztę ekipy. Cofnęłam się lekko.

- P- powiedziałeś im...

- Lea, potrzebujesz pomocy i prawdopodobnie grozi ci niebezpieczeństwo. Musiałem coś zrobić.

- Ale żeby od razu... - moją wypowiedź przerwał SMS. Zerknęłam na komórkę.

"Nikt na razie nie zginie. Będzie większa zabawa, gdy dołączą do niej Avengers."

- Cholera... Dobra to co robimy? - powiedziałam.

- My? Ty nic, Avengers się tym zajmą - powiedziała Wdowa.

- Nie ma opcji! A poza tym gdzie miałabym mieszkać? - stanowczo zaprzeczyłam.

- Trudno, niech stracę, możesz przez jakiś czas pomieszkać w wieży - wtrącił Stark.

Próbowałam ich jeszcze przekonywać, że mogę pomóc. W końcu to w głównej mierze właśnie mnie dotyczy, ale moje wywody nic nie dały. Skończyło się na tym, że przeszukali moje mieszkanie i pomogli mi spakować najważniejsze i najcenniejsze rzeczy.

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiDove le storie prendono vita. Scoprilo ora