Rozdział ~ 8 ~

1.3K 71 0
                                    

Rozdziały będą publikowane częściej (2 -3 w tygodniu).

✴️Mk✴️

Zerknęłam na Steve'a. Parę dni po mojej przeprowadzce okazało się, że powiedział drużynie tylko o pogróżkach i morderstwie.

*wspomnienie*

Od razu po wypakowaniu swoich rzeczy, usłyszałam pukanie do pokoju. Poszłam otworzyć. W drzwiach zobaczyłam Steve'a:

- Cześć, wejdź.

- Słuchaj Le, przyszedłem porozmawiać. Chcę rozwiać twoje wszelkie obawy co do tego, co im powiedziałem.

- Słucham więc.

- Wiedzą tylko o tych SMS-ach, morderstwie, liścikach i balonach. Nie chciałem im mówić o twojej prawdziwej tożsamości. Musisz im powiedzieć sama.

Przytuliłam się do niego.

- Dzięki Steve. Powiem im, ale jeszcze nie teraz. Nie mam odwagi nawet powiedzieć rodzicom, że żyję i mam się dobrze, a co dopiero im. A jak mnie przejrzą?

- To im wszystko wytłumaczysz - powiedział z lekkim uśmiechem, zamykając mnie szczelniej w uścisku.

*koniec wspomnienia*

Wzięłam głęboki oddech i powoli zaczęłam mówić:

- Nie powiedziałam wam o sobie wszystkiego - przejechałam wzrokiem po wszystkich i kontynuowałam. - Tak naprawdę moje nazwisko to Greenwood. 

- Jakim cudem? Gdy kazałem cię sprawdzić Javisowi, był wstanie określić cały twój życiorys i nie miał on nic wspólnego z Greenwoodami - powiedział wyraźnie zdziwiony Stark.

- Cóż, to co mówisz mi schlebia. W końcu udało mi się oszukać twoją sztuczną inteligencję - zrobiłam krótką przerwę. - Jestem piekielnie dobrym informatykiem i włamując się do baz danych różnych organizacji stworzyłam fikcyjną Leę, co pozwoliło mi potem wyrobić nowy dowód. Zmieniłam całkowicie mój wygląd i zachowanie. Odcięłam się od rodziców, jednak cały czas zostawałam w mieście. Musiałam jakoś zarabiać, więc znalazłam pracę w dużej firmie i w końcu praktycznie zapomniałam o moim poprzednim życiu. Zdążyliście mnie trochę poznać i wiem, że w tym momencie zniszczyłam sobie wasz pogląd na mnie, ale nie potrafiłam znaleźć momentu i słów, by wam o tym powiedzieć.

W niecierpliwości, z bijącym sercem czekałam na reakcję. Z ich twarzy dało się wyczytać rozczarowanie, brak zrozumienia i wątpliwości. Ze wszystkich prócz twarzy Steve'a, który patrzył na mnie z dumą i zrozumieniem. Pierwsza odezwała się Natasha:

- Mówiłam wam, żeby jej nie ufać. Wiedziałam, że coś z nią jest nie tak i patrzcie, ukrywała przed nami swoją tożsamość. Może ta cała szopka z wiadomościami i balonami to twój pomysł, by zwrócić na siebie uwagę Steve'a co? To by wyjaśniało dlaczego stoimy w miejscu.

Skuliłam się w sobie słysząc jej ton, ale nie mogłam pozwolić tak dać się poniżyć:

- Na serio myślisz, że byłabym w stanie zabić moją koleżankę z pracy, tylko i wyłącznie by zainteresować sobą Kapitana? Że z domu uciekłam, bo nie miałam powodów, a spełniałam tylko jakieś swoje głupie zachcianki?

Zapanowała napięta atmosfera.

- Tak, tak myślę. Może jeszcze jesteś jakimś agentem Hydry co? - odgryzła się agentka T.A.R.C.Z.Y..

Nie wytrzymałam.

- Kurwa! Z domu uciekłam, bo od najmłodszych lat byłam zmuszana do hakowania zabezpieczeń. Rodzice wykorzystywali mnie do brudnej roboty, a sami przedstawiali to jako swoje dzieło, bo kto by podejrzewał, że za tym wszystkim może stać jedenastoletnie dziecko! I nie, nie współpracuję z Hydrą, bo gdybym współpracowała już dawno miałabym potrzebne informacje i stąd uciekła!

 Trzasnęłam drzwiami i poszłam do swojego pokoju.

***

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now