Rozdział ~ 30 ~

440 21 3
                                    


Przepraszam za tak długą przerwę. Obiecuję poprawę! Miłego czytania.

Zapraszam również na krótkie opowiadanie mojego autorstwa : Plant dolore. Fantastyka wymieszana delikatnie z mitologią nordycką.

Mk.


Dni ze Stevem mijały zaskakująco szybko. Korzystaliśmy z wspólnego czasu, jak tylko mogliśmy. Byłam szczęśliwa. Nikt nie rozumiał mnie jak on i nikt inny nie sprawiał, że czułam się bezpieczniejsza. Avengers pozytywnie zareagowali na nasz związek i nawet Natasha stwierdziła, że dobrze razem wyglądamy.

Nadal jednak nie odszyfrowaliśmy kodu. Pendrive był cały czas tajemnicą. Szukałam wszędzie: ulubione książki, piosenki. Nic nie pasowało, a ja coraz bardziej powątpiewałam, że uda mi się to odgadnąć. Coraz dłużej siedziałam przed komputerem, próbując napisać program, który ułatwiłby mi przeszukiwanie danych. Co prawda było już multum takich, ale one sprawdzały wszystko, co powodowało, że wolno szukały informacji. Mój miał przeszukiwać tylko wybrane tytuły. Mogłam coś pominąć i ten program był jedyną szansą, żeby to wykryć. Czasem przychodził do mnie Tony i patrzył na moją pracę świeżym okiem. Wyłapywał błędy, których nie zauważałam. Stał się moim doradcą i przyjacielem.

Jednego dnia, gdy byłam na końcu pisania programu, przyszedł do mnie Steve.

– Lea, musisz w końcu się oderwać od tego komputera. Przez cały tydzień wychodziłaś z pokoju tylko po jedzenie.

– Yhm – odmruknęłam, dalej wpatrując się w ekran.

Mężczyzna westchnął, podszedł do mnie i zaczął rozmasowywać ramiona.

– Jesteś cała spięta – zauważył. – Nie możesz się tak katować, kochanie.

Spojrzałam na niego zmęczonym wzrokiem. Wiedziałam, że ma rację, ale wcześniejsze wydarzenia mocno się we mnie skumulowały i programowanie było jedyną rzeczą, która odciągała moje myśli.

– To wszystko mnie po prostu przerosło – zaczęłam, dziękując Bogu, że Steven umie tak dobrze masować plecy. – Programowanie daje mi możliwość odcięcia się od problemów – przyznałam.

– Rozmawialiśmy o tym na początku. Miałaś mówić, jak coś będzie nie tak. Nie mam zamiaru cię oceniać Lea. Dużo przeszłaś, ale pokazałaś, że jesteś silną kobietą i mimo przeszkód potrafisz iść dalej. Nie musisz nikomu nic udowadniać. Wystarczy, że jesteś.

Trafił w sedno. Tak bardzo trafił w sedno. Czułam, że muszę coś robić, że bez tego będę tylko problemem i chciałam udowodnić, że tak nie jest. Zastanawiałam się, jak to możliwe, że zna mnie tak dobrze.

– Zejdź na dół za pół godziny i ubierz coś wygodnego. Zabieram cię na spacer.

– Ostatni nie skończył się najlepiej – zauważyłam.

– Nie możesz podchodzić do tego tak pesymistycznie – powiedział, zdejmując ręce z moich ramion i udając się w stronę drzwi. – Będę czekać na dole.

Uśmiechnęłam się, zapisałam zmiany w programie i poszłam się przebrać. Wiał zimny wiatr, więc postanowiłam wziąć trochę cieplejszy sweter. Po dwudziestu minutach byłam gotowa i ruszyłam na dół, gdzie czekał już na mnie Rogers. Na zewnątrz zaczynało się robić ciemno.

– Gdzie mnie zabierasz? ­– zapytałam.

– Niespodzianka.

Pojechaliśmy jego motocyklem za miasto. Zatrzymaliśmy się przy lesie.

– Masz zamiar mnie tam zostawić, zabić i zakopać? – zapytałam z lekką obawą.

– Tak, a później powiem wszystkim, że zgubiłem cię gdzieś po drodze i nie mogłem znaleźć – odpowiedział żartobliwie. – Brzmi jak dobry plan.

Okazało się, że niedaleko była duża polana z milionem świetlików, które wyglądały jak odbicie gwiazd. Widok był niesamowity. Popatrzyłam na ukochanego z iskierkami w oczach.

– Widzę, że się podoba.

– Jest niesamowicie – przyznałam, rzucając mu się w ramiona i delikatnie całując jego policzek.

– Tylko policzek? – zapytał z chytrym uśmiechem. – Wydaje mi się, że zasługuję na więcej.

Nie czekał na moją odpowiedź. Pocałował mnie czule, tak jakbym była dla niego całym światem, jakbym miała się zaraz rozlecieć na kawałki i zniknąć. Gdy się od siebie oderwaliśmy, spojrzałam mu głęboko w oczy i wtuliłam się w jego klatkę piersiową.

– Kocham cię – powiedziałam pod wpływem chwili.

– Ja ciebie też, kochanie. Ja ciebie też.

Walka o życie | Steve Rogers | w trakcie edycjiWhere stories live. Discover now