rozdział 24

92 9 30
                                    

Pola pod murami Darry znowu orano. Spalone plony zniknęły pod skibami ziemi, a zwiadowcy ser Addama meldowali, że widzieli kobiety wyrywające chwasty w bruzdach oraz zaprzęg wołów orzący nową ziemię na skraju pobliskiego lasu. Pracujących pilnowało kilkunastu brodatych mężczyzn z toporami. Gdy Jaime dotarł na czele kolumny do zamku, wszyscy uciekli już za mury. Bramy Darry zamknęły się przed nim, tak jak poprzednio bramy Harrenhal. Stryj wita mnie chłodno.

– Zadmij w róg – rozkazał. Ser Kennos z Kayce ujął w rękę Róg Herrocka i zagrał na nim. Czekając na odpowiedź, Jaime spoglądał na brązowo-karmazynową chorągiew powiewającą nad barbakanem jego stryja. Najwyraźniej Kevan umieścił na swej tarczy lannisterskiego lwa razem z oraczem Dartych. Ród Darrych władał tymi ziemiami od czasów, gdy Andalowie podbili Pierwszych Ludzi. Ser Kevan z pewnością uświadomił sobie, że jego syn będzie miał łatwiejsze zadanie, jeśli chłopi uznają go za kontynuatora dawnego rodu, który rządzi tu prawem małżeństwa, nie dzięki królewskiemu dekretowi. Szkoda tylko, że Lancel postanowił zrobić mu na złość, przystając do braci żebrzących.

To Kevan powinien zostać namiestnikiem Tommena. Qyburn to nędzna kreatura, a moja siostra jest głupia, jeśli tego nie widzi.

Brama zamku otworzyła się powoli.

– Mój stryj nie znajdzie miejsca dla tysiąca ludzi – powiedział Jaime do Silnego Dzika. – Rozbijemy obóz pod murami od zachodniej strony. Chcę, żeby go okopano i otoczono palikami. W tych okolicach nadal grasują bandy ludzi wyjętych spod prawa.

– Musieliby być szaleni, żeby zaatakować tak silny oddział.

– Szaleni albo bardzo wygłodniali. – Jaime nie zamierzał podejmować żadnego ryzyka, dopóki nie dowie się czegoś więcej o tych bandach i ich sile. – Okopcie go i otoczcie palikami – powtórzył, zanim spiął Chwałę i popędził ku bramie. U jego boku jechali ser Dermot z królewską chorągwią z jeleniem i lwem oraz ser Hugo Vance z białym sztandarem Gwardii Królewskiej. Zadanie odwiezienia Wylisa Manderly'ego do Stawu Dziewic Jaime zlecił Rudemu Ronnetowi, żeby nie musieć już więcej na niego patrzeć.

Podczas walk Darry kilkakrotnie przechodziło z rąk do rąk. Zamek raz spalono i co najmniej dwukrotnie splądrowano, ale najwyraźniej ser Kevan, nie tracąc czasu, postanowił zaprowadzić tu porządek. Zamontowano nową bramę z surowych, dębowych desek wzmocnionych żelaznymi ćwiekami. Na miejscu starej, spalonej stajni wyrastała nowa. Zbudowano też nowe schody do donżonu, a w wielu oknach umieszczono nowe okiennice. Na kamieniach było jeszcze widać czarne ślady płomieni, ale czas i deszcz dadzą sobie z nimi radę.

Po wałach chodzili kusznicy, niektórzy w karmazynowych płaszczach i lwich hełmach, inni w niebiesko-szarych strojach rodu Freyów. Gdy Jaime mijał kłusem dziedziniec, spod kopyt Chwały pierzchały kury, owce beczały, a chłopi obrzucali go ponurymi spojrzeniami. Uzbrojeni chłopi – zauważył w duchu. Niektórzy mieli kosy, inni drągi, a jeszcze inni groźnie zaostrzone motyki. Byli tu też ludzie z toporami. Jaime wypatrzył sporo brodatych mężczyzn z czerwonymi, siedmioramiennymi gwiazdami wyszytymi na brudnych, podartych bluzach. Znowu te cholerne wróble. Skąd się ich tyle bierze?

Nigdzie jednak nie widział swego stryja Kevana. Przywitał go jedynie maester, odziany w szarą szatę powiewającą wokół chudych nóg.

– Lordzie dowódco, Darry czuje się zaszczycone tą... niespodziewaną wizytą. Wybacz, że nie jesteśmy przygotowani. Słyszeliśmy, że zmierzasz do Riverrun.

– Darry leżało po drodze – skłamał Jaime. Riverrun może zaczekać. Gdyby jakimś trafem oblężenie skończyło się, zanim tam dotrze, nie będzie musiał walczyć przeciwko rodowi Tullych.

Oathkeeper || Game of Thrones | BraimeWhere stories live. Discover now