rozdział 45

53 6 6
                                    

Dzień procesu, jednego z najbardziej oczekiwanych procesów w całej historii Westeros, jak na ironię wstał pogodny. Słońce wspinało się po niebie leniwie, barwiąc na czerwono i pomarańczowo dachówki budynków w całej Królewskiej Przystani i krwawym blaskiem odbijało się od murów Czerwonej Twierdzy.

Od samego rana w sepcie biły dzwony.

Jeśli Cersei sądziła, że aż do tego czasu wszystko potoczy się tak gładko, jak to sobie zaplanowała, była w ogromnym błędzie. Najpierw od Qyburna dowiedziała się, że Wiara Wojująca za zgodą króla otrzymała wolny wstęp do zamku. Wróble niepokoiły ją dwukrotnie zanim nie rozkazała ser Gregorowi, by pokazał fanatykom gdzie ich miejsce. Posadzki Czerwonej Twierdzy spłynęły krwią, ale Wielki Wróbel nie odważył się więcej nasyłać na królową swoich zastępów. Cersei popsuło to jednak humor. Również jej własny syn przysparzał jej kłopotów. Tommen jej unikał, mała rada też nie dopuszczała jej do króla. Stopniowo odsunięto ją od wszystkich ważnych spraw dworu i gdy tylko kobieta zdała sobie z tego sprawę, poczuła narastające w niej jednocześnie przerażenie i wściekłość.

Kilka kolejnych dni spędziła więc sama w swoich komnatach, nie mogąc myśleć o niczym innym, jak tylko o zbliżającym się procesie. Nie miała się czego bać, Wielki Wróbel nie mógł odmówić jej prawa do próby walki, a ona miała Górę, który rozprawiłby się z każdym wojownikiem Wiary, który stanąłby mu na drodze. Nic jej nie groziło. Ta myśl była pocieszająca. A gdyby coś poszło nie tak, zawsze mogła pozabijać ich wszystkich. Z rzadka odwiedzał ją jedynie Qyburn, dzieląc się doniesieniami o poczynaniach jego małych szpiegów. Była to jej jedyna rozrywka i źródło informacji w tych ponurych dniach.

Minął niemal tydzień, zanim Tommen po nią posłał. Sala tronowa była pełna lordów i dam kiedy królowa tam zeszła i Cersei musiałaby się przeciskać przez tłum, gdyby nie to, że wszyscy schodzili jej z drogi, przy tym otwarcie się na nią gapiąc lub szeptem wymieniając uwagi, ale powiedziała sobie, że nie będzie się nimi przejmować i szła przed siebie sztywno wyprostowana, z uniesioną głową. Była córką Lannisterów. Była lwicą, a oni tylko bandą głupców. Żaden lew nie przejmuje się opiniami owiec.

Właśnie wtedy, stojąc na galerii między damami dworu, usłyszała królewski dekret zakazujący przeprowadzania w Siedmiu Królestwach próby walki.

Królowa miała ochotę wrzeszczeć, płakać, a nade wszystko przypaść do syna i mocno nim potrząsnąć, wybić z głowy wszystkie te świątobliwe frazesy, które wbił mu do głowy Wielki Wróbel i jego septy. Przez chwilę poczuła się tak, jakby w jednej chwili wszystko runęło. W gardle ściskał ją strach, jednakowo potworny jak ten, który czuła dzień przed swoją pokutą. Próba walki była jej ostatnią szansą na zwycięstwo, nie miała wątpliwości, że Wielki Septon zrobi wszystko, by ją skazać. W takiej sytuacji ser Gregor był bezużyteczny.

Minęła dłuższa chwila nim Cersei przypomniała sobie, co czeka na nią w piwnicach Czerwonej Twierdzy, głęboko pod ziemią. Dziesięć tysięcy dzbanów dzikiego ognia, doglądanych przez alchemików.

Jeśli Wielki Wróbel tak bardzo pragnął spotkania ze śmiercią, mógł je dostać. Wystarczyło tylko, by wydała rozkaz.

Teraz przez okno swojej komnaty królowa patrzyła na siedem kryształowych wież septu i marmurową kopułę jego głównego budynku. Myślała przy tym o wszystkich ludziach, którzy wkrótce mieli tam wejść, by obejrzeć proces, by ją oskarżyć i potępić, tak jak przyszli zobaczyć ją wtedy, gdy paradowała po ulicach, naga, upokorzona i cała we łzach i mieli nadzieję ujrzeć dziś dokładnie to samo. Doskonale wiedziała, że nikomu z zebranych u bram Wielkiego Septu ​​nie chodziło o to, by zobaczyć Lorasa Tyrella, czy okazać wsparcie królowej Margaery.

Oathkeeper || Game of Thrones | Braimeحيث تعيش القصص. اكتشف الآن