4. W korpo światku

471 24 1
                                    

wtorek, 5 października

- Denerwujesz się? - Adam zmierzył wzrokiem Julię, która przeglądała ulotkę z planem warsztatów. Znajdowali się właśnie w centrum konferencyjnym Varso Place w centrum Warszawy, gdzie za pół godziny miało rozpocząć się pierwsze szkolenie.

- Tylko trochę - wzruszyła ramionami. - Chyba każdy ma jakiś minimalny stres przed publicznymi wystąpieniami, choćby robił to dziesięć razy dziennie.

- Fakt - przyznał Adam. - Kto jak to, ale ty jesteś do tego stworzona.

Uśmiechnęła się i obrzuciła wzrokiem rzędy pustych, czarnych krzeseł w nowocześnie urządzonym pomieszczeniu Kilka dni temu poinformowano ją, że zainteresowanie szkoleniem było na tyle duże, że wymagana była zmiana sali na większą. Ucieszyło ją to, ale i trochę zestresowało. Miała jednak nadzieję, że wszystko pójdzie dobrze.

- Dlaczego tam nie ma wody? - zmarszczyła brwi, patrząc na pusty dystrybutor w rogu sali.

- Ej, faktycznie - Adam zszedł z pulpitu. - Pójdę do zgłosić. Dobrze, że zauważyłaś!

Ruszył w kierunku wyjścia z sali. Gdy znalazł się przy drzwiach, odwrócił się do Julii i dziewczyna mogłaby przysiąc, że puścił do niej oko. Wstrzymała oddech, odczekała chwilę i również wyszła, by skoczyć jeszcze do toalety. Obawiała się, że po tym, jak odmówiła mu wspólnej kolacji, atmosfera między nimi może zrobić się nieprzyjemnie napięta, lecz Adam zachowywał się jakby nic się nie stało. Był może odrobinę bardziej powściągliwy niż zwykle, ale to akurat było Julii na rękę.

- Hej, Julia! - w toalecie spotkała Karolinę Petrus, managerkę z firmy Nestle, która również prowadziła warsztaty. - Wow, ale super wyglądasz! Boski żakiet.

- Dzięki, Karola - odparła z wdzięcznością, zerkając w lustro. Założyła dzisiaj granatowy żakiet, spodnie od kompletu w tym samym kolorze, śnieżnobiałą koszulę i wysokie, czerwone szpilki. Zawsze ubierała się elegancko do pracy, ale zazwyczaj były to ubrania w stonowanych kolorach, byleby tylko nie rzucać się w oczy. Założenie białej koszuli w jej przypadku oznaczała święto - rzadko kiedy je zakładała, uważała, że wygląda wtedy, jakby szła na maturę. Kiedy zaczęła obracać się w towarzystwie managerów, nabrała odwagi w kwestii mody.

- Ty już po szkoleniu? - spytała Julia. - Jak było?

- Średnio, wiesz? - westchnęła Karolina. - Miałam pracowników jakiejś no-name'owej firmy z Mokotowa. Niby dorośli ludzie, a musiałam ich uciszać co dziesięć minut, gadali, śmiali się... nie masz pojęcia, jak jestem zmęczona.

- Współczuję ci - Julia ściągnęła brwi i odkręciła kran, by umyć ręce. - Ale nie przejmuj się, na pewno dałaś z siebie wszystko. Nie chcieli cię słuchać, ich strata.

- Spróbuję się do tego jakoś zdystansować - Karolina wyciągnęła szczotkę z torebki i rozczesała blond włosy. - Dobra, dość wrażeń na dziś. Lecę do domu, powodzenia!

- Trzymaj się, Karola.

Kilka minut później Julia wyszła z toalety. Poczuła wibracje w torebce - dzwoniła Monika.

- Hej, Monia, co tam?

- Widziałaś listę uczestników? - koleżanka była dość zdenerwowana.

- Nie - Julia weszła do sali, w której już powoli zaczęli gromadzić się ludzie. - Wiesz, że nigdy nie przeglądam jej z wyprzedzeniem.

- No to chyba powinnaś zacząć.

- Nie rozumiem?

- Po prostu ją przejrzyj, dobra? Sama zobaczysz. Lecę, mam calla z Teksasem.

Twoja skóra || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now