7. Szalik

464 24 2
                                    

niedziela, 10 października

Dzwoniący iPhone brutalnie wyrwał Julię z głębokiego snu. Podniosła głowę i, nie wiedząc, co się dzieje, zaczęła rozglądać się dookoła. Po tym, jak jej mózg był już w stanie ustalić, w jakim miejscu się znajduje i jak się nazywa, wstała z łóżka i podeszła do komody. Nie patrząc, kto dzwoni, odebrała:

- Halo... ?

- Hej - powiedział wesoło Adam. - Przepraszam, że dzwonię do ciebie w weekend, ale...

Próbując słuchać go w miarę uważnie, Julia zaczęła chodzić po pokoju, rozglądając się dookoła. Leżąca w bladoróżowym fotelu uszaku Alba również została obudzona i teraz patrzyła na swoją opiekunkę pytającym wzrokiem. Julia pogłaskała ją po głowie i w końcu usiadła na łóżku.

- ... oczywiście, ja wiem, że deadline jest dopiero na piętnastego, ale te ich naciski już zaczynają mnie denerwować. Aśka od jutra idzie na urlop, ale powiedziała, że zaloguje się zdalnie koło wieczora i zacznie nad tym pracować. To jak?

- Co jak? - spytała Julia, ziewając.

- Julia, słuchałaś mnie?

- Przepraszam, o tej porze jeszcze nie kontaktuję - odparła, biorąc do ręki butelkę wody, która stała na szafce nocnej. Adam zaczął się śmiać.

- Ktoś tu chyba nieźle zabalował. Wiesz, która jest godzina?

Julia odchyliła telefon i ze zgrozą spojrzała w prawy, górny róg ekranu. Dochodziła czternasta. Nosz kurwa mać, pomyślała poirytowana. Cały dzień zmarnowany.

- Cholera... - mruknęła do telefonu, wplatając palce we włosy. Dopiero teraz poczuła, jak bardzo boli ją głowa. Nigdy więcej alkoholu, powiedziała do siebie w myślach.

- Jeśli nie będziesz w stanie pomóc dziś Aśce z tym raportem, to zrozumiem, nie ma sprawy...

- Nie - ucięła. - Siądę do tego koło szóstej, siódmej.

- Super, będę ci bardzo wdzięczny - powiedział Adam. - To... odpoczywaj, nie będę ci już przeszkadzał.

Rozłączył się. Alba zeskoczyła z fotela i powędrowała do kuchni, dając swojej pani znać, że pora coś zjeść. Julię przeszedł dreszcz - wciąż była w kolorowym podkoszulku i samych majtkach, czyli stroju, który stanowił jej piżamę. Wstała, zajrzała do szafy, z której wyciągnęła białą bluzę adidasa i czarne legginsy. Wyszła z sypialni i znalazła się w salonie, gdzie poczuła zapach znajomych, męskich perfum. Spojrzała na Albę, która zaciekawiona podeszła do krzesła, na oparciu którego leżał szalik Filipa.

Julia oparła się o framugę w drzwiach, czując jak krew zaczyna intensywnie pulsować jej w skroniach. Ze wzrokiem utkwionym w kawałku szarego materiału, zaczęła przypominać sobie o wszystkim, co wydarzyło się dzisiejszej nocy. Czy ona naprawdę spacerowała z Filipem ponad dwie godziny po centrum Warszawy? Ze swoim byłym, przez którego jeszcze tak niedawno płakała dniami i nocami? Czy on naprawdę padł przed nią na kolana, prosząc ją o wybaczenie? Czy umówiła się z nim na kolejne spotkanie?

Alba zaczęła kręcić się koło lodówki i Julia ruszyła w jej stronę. Jak w transie wyciągnęła stamtąd pstrąga, którego wkrótce zaczęła kroić na drewnianej desce. Postawiła przed kotką miseczkę, umyła ręce i podeszła do wiszącego na krześle szalika. Przez dłuższą chwilę przyglądała się mu, aż w końcu podniosła i ścisnęła go w dłoniach. Chcę, żebyś dała mi drugą szansę. Proszę. - słowa wypowiedziane tej nocy przez Filipa odbijały się echem w jej głowie.

Co miał na myśli, mówiąc o drugiej szansie? Julia westchnęła. Przysunęła szalik do twarzy, by wciągnąć zapach perfum Filipa, który obudził lawinę kolejnych wspomnień - w tym tych bolesnych. Nagle rzuciła szalik z powrotem na krzesło. Opamiętaj się, pomyślała. Nie, tak nie może być. Nie wyobrażała sobie, że mogliby znów być razem po tym, co przez niego przeszła. Co jej w ogóle strzeliło do głowy, żeby się z nim wczoraj spotykać? Z drugiej strony... ta noc naprawdę była magiczna. To, jak dobrze im się rozmawiało, jak cudownie czuła się, gdy Filip trzymał ją za rękę, jego pełne determinacji i szczerości słowa...

Twoja skóra || Taco HemingwayWhere stories live. Discover now