28. Bistro, Wisła, czysta, disco

380 30 5
                                    

czwartek, 16 grudnia

W czwartek Julia była umówiona na obiad ze swoją matką, Katarzyną Sokolską i jej nowym partnerem. Niespecjalnie cieszyła się z tego powodu, bo każde takie spotkanie było poprzedzone nerwami. Może byłoby inaczej, gdyby widywały się częściej, ale obecnie żadna z nich nie widziała konieczności regularnych spotkań.

Rodzice Julii rozwiedli się, kiedy miała osiem lat. Przez długi czas miała z matką nawet dobry kontakt, dopóki ta nie zaczęła pracy jako stylistka w pewnym magazynie modowym. Jej relacje z córką uległy znacznemu pogorszeniu - zaczęła obracać się w towarzystwie znacznie młodszych od siebie osób, spotykać się z mężczyznami. Wielu nowych znajomych przekonywało ją, że po rozwodzie powinna poświęcić więcej czasu sobie i kobieta wzięła sobie owe rady do serca. Do tego stopnia, że zaczęła zaniedbywać też własną córkę.

Jako nastolatka Julia bardzo łaknęła bliższego kontaktu z matką. Momentami miała wrażenie, że częściej niż ją widuje własnego ojca, który mieszkał przecież w innym kraju. Próbowała z nią rozmawiać, ale za każdym razem słyszała to samo - jesteś już duża, nie potrzebujesz mnie dwadzieścia cztery godziny na dobę. W końcu pogodziła się z tym, że w tej relacji były bardziej jak stare znajome niż matka i córka, choć w głębi duszy Julii było z tego powodu i tak przykro.

- Proszę bardzo - czarnowłosa kelnerka postawiła przed Julią herbatę z imbirem i miodem.

- Dziękuję - odparła. Matka zaproponowała spotkanie w Po Prostu Art Bistro na Mokotowie. Julia była zdziwiona tym wyborem, bo zazwyczaj zapraszała ją do drogich restauracji - głównie po to, by zaimponować swoim partnerom. Było już dwadzieścia po czwartej, a po matce nie było ani śladu. Julia nie mogła się do niej dodzwonić i czuła coraz większą irytację.

Ponownie wzięła do ręki telefon, a wtedy drzwi do bistro otworzyły się. Do środka weszła matka Julii, ubrana w elegancki, czerwony płaszcz, skórzane spodnie i czarny kapelusz. Zaraz za nią szedł blondyn w okularach, który był albo w wieku Julii, albo niewiele starszy. Niedługo matka przyprowadzi jej licealistę i nie będzie to wcale niczym dziwnym.

- Julia! - zawołała na widok córki. - Jesteś już!

- Dzwoniłam do ciebie - odparła karcąco. - Byłyśmy umówione na czwartą.

- A nie o wpół do piątej? - pani Sokolska zdjęła kapelusz, uwalniając burzę jasnych włosów. Tak jak Julia, była naturalną brunetką, ale farbowała włosy na blond, bo uważała, że taki kolor włosów przyciąga mężczyzn. Towarzyszący jej chłopak zaczął ściągać jej płaszcz. - Wybacz, przeciągnęła się nam sesja. Poznaj proszę, to jest Kacper, syn Szymona.

- Cześć - blondyn wyciągnął rękę w jej stronę. Aha, więc to był syn, pomyślała Julia, lekko ściskając jego dłoń. Więc jej matce jeszcze aż tak nie odbiło.

- Julia - rzuciła. - A gdzie jest Szymon?

- Powinien być na zapleczu - Kacper spojrzał w stronę lady.

- Na zapleczu? - zdziwiła się Julia.

- Tak, Szymon jest właścicielem tego bistro - odpowiedziała jej matka z dumą. - Kacperku, pójdziesz po tatę?

Julia powstrzymała się, by nie parsknąć śmiechem. Ta prośba brzmiała zupełnie tak, jakby pani Katarzyna zwracała się do pięciolatka, a nie dorosłego mężczyzny. Blondyn ruszył w kierunku lady, a wtedy matka Julii złapała ją za rękę, mówiąc:

- Jak ty kwitnąco wyglądasz. Pasuje ci taki poważny styl. Awans naprawdę ci służy

Zwłaszcza, że dostałam go prawie rok temu, pomyślała Julia. Wkrótce przy stoliku pojawił się mężczyzna około pięćdziesiątki, który z błyskiem w oku patrzył na panią Sokolską.

Twoja skóra || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz