8. Napięcie ciągle wzrasta

483 23 4
                                    

poniedziałek, 11 października

Jednym z większych plusów stanowiska managerskiego było zaczynanie pracy o dowolnej godzinie. Z uwagi na to, że w niedzielę Julia musiała dość długo posiedzieć nad ważnym raportem, postanowiła porządnie się wyspać i w poniedziałek dotarła do biura dopiero po dziesiątej. Widząc, jak wszyscy na open space siedzieli skupieni z nosami w monitorach, wiedziała, że ten dzień nie będzie należał do lekkich.

Weszła do swojego biura i stanęła jak wryta. Na parapecie obok goździków, które dostała w piątek od Filipa, w identycznej, wysokiej szklance, stał dwa razy większy bukiet kolorowych tulipanów. Zamrugała oczami i podeszła bliżej. Zaczęła szukać liściku pośród łodyg, ale nic nie znalazła. Uśmiechnęła się lekko, delikatnie dotykając płatków. Filip najwyraźniej nie próżnował.

- Te goździki tak trochę smutno wyglądały na tym parapecie - podskoczyła na dźwięk głosu Adama. Odwróciła się i zobaczyła go w drzwiach. - Pomyślałem, że przyda im się towarzystwo.

Przez chwilę nie wiedziała, o co mu chodzi. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, ze tulipany raczej nie były prezentem od Filipa.

- Czy... to od ciebie? - zapytała niepewnie. Adam skinął głową z chytrym uśmiechem. - Oj, Adam... to miłe, ale nie musiałeś...

- Nie planowałem tego - podszedł bliżej. - Ale kiedy szedłem rano do pracy, zobaczyłem taką miłą starszą panią, sprzedającą kwiaty. Pomyślałem, że odwdzięczę ci się za to, że wczoraj pomogłaś Aśce z tym raportem.

Normalny manager zaproponowałby jakąś podwyżkę albo coś. Mój przynosi mi kwiaty, pomyślała Julia z zakłopotaniem.

- Nie trzeba było - odparła, podchodząc do swojego biurka. Wątpiła, że kupił jej te kwiaty, by podziękować za gotowość do pracy w weekend. Po prostu wiedział, że na horyzoncie jest inny facet i postanowił zrobić coś, by Julia spojrzała na niego inaczej niż jak na współpracownika. Jego niedoczekanie.

- O - Adam spojrzał na swojego smartwatcha. - Ci goście z Gdańska już są.

- Już? - zdziwiła się Julia, zdejmując płaszcz. - A nie mieli być o jedenastej?

- Jest wpół do, więc... pospieszyli się trochę.

- Dobra - Julia otworzyła szufladę w biurku, skąd wyciągnęła granatową teczkę z logiem JP Morgan. - To lecimy.

Wyszli z gabinetu Julii. Idąc na spotkanie z ważnymi prezesami oddziału banku w Gdańsku, Krzysztofem Rybakiem i Robertem Lewińskim, Adamowi zaczął dzwonić telefon. Odbył z kimś krótką rozmowę, a następnie zwrócił się do Julii:

- Cholera, Beata mi właśnie przypomniała, że mamy calla z Teksasem.

- Teraz? - Julia ściągnęła brwi. - Musisz na nim być?

- Powinienem, chociaż na pięć minut. Powiem, co mam do powiedzenia i do was przyjdę, okej? Dasz radę, Jula, no przecież wiesz.

- Mhm... - westchnęła. Odprowadziła wzrokiem Adama, który zawrócił się i pobiegł do swojego biura. Mocniej ścisnęła teczkę i ruszyła w stronę sali konferencyjnej, gdzie czekali na nią współpracownicy z Gdańska.

- Cześć - wkroczyła z uśmiechem do środka. Przy długim stole zastała dwóch zniecierpliwionych mężczyzn w drogich garniturach. Obaj wyglądali na zniecierpliwionych. Wbili w Julię zdziwione spojrzenie.

- No cześć, cześć - odpowiedział niezbyt uprzejmie Robert Lewiński, brunet z lekką nadwagą. - Jesteśmy umówieni na spotkanie z Adamem Pochylskim od projektów.

Twoja skóra || Taco HemingwayOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz