11. A pamiętasz?

446 31 1
                                    

niedziela, 17 października

W niedzielę Julię obudził telefon. Gdy podniosła głowę, poczuła palący ból gardła. Super, myślała, nieprzytomnie szukając iPhone'a na szafce. Więcej imprezuj, Julia, to następnym razem może wylądujesz w szpitalu. Dzwoniła Natalia Szewczyk, jedna z jej pracownic, która miała dziś pracującą niedzielę. Mimo jasnych instrukcji, nie była sobie w stanie poradzić i potrzebowała pomocy. Julia porozmawiała z nią chwilę, choć każda wypowiedziana sylaba sprawiała jej ból. Całe szczęście, rozmowa nie trwała dłużej niż pięć minut. Niestety, bycie managerem wiązało się nie tylko z większym autorytetem i wyższą pensją, ale także byciem w gotowości nawet w czasie weekendów.

Kolejny dzień zaczynam od leków, super, myślała, idąc do kuchni. Całe szczęście, nie kaszlała, nie ciągała nosem i nie było jej zimno. Znalazła ostatnią tabletkę na ból gardła - chyba czekała ją dziś wycieczka do apteki. Zrobiła sobie ciepłą herbatę, wypiła kilka szklanek wody i ból powoli zaczął słabnąć. Może jakoś przeżyję ten dzień, pomyślała.

Próbując nie myśleć o tym, co miało miejsce wczoraj, zaczęła przygotowywać śniadanie sobie i Albie. Kotka, która nie przywykła do tego, że jej pani opuszcza ją także w weekendy, była dzisiaj dla Julii wyjątkowo przymilna - nie odstępowała jej ani na krok. Julia poświęciła jej dłuższą chwilę, która została brutalnie przerwana przez kolejny telefon. To był Adam. Przez kilka sekund zastanawiała się, czy odebrać, ale wiedziała, że powinna to zrobić - przecież mogło chodzić o pracę.

- Tak?

- Cześć, Julia - powiedział wesoło. - Wybacz, że zawracam ci znowu głowę w niedzielę, ale Kozłowski narobił błędów w raporcie kwartalnym i właśnie próbuję to odkręcić. Masz sekundę? Mam dosłownie kilka pytań.

Przez kilka pytań Adam rozumiał prawie godzinną rozmowę. Całe szczęście, wyglądała zupełnie normalnie, zupełnie jakby wczorajszy incydent na imprezie nie miał miejsca - po prostu zwyczajna dyskusja dwóch współpracowników. Po wszystkim Adam podziękował jej, życzył miłego dnia i zakończył połączenie. Julia w osłupieniu wpatrywała się w ekran. Nie pamiętała, kiedy ostatnio rozmawiali na jakiś temat związany z pracą bez jakichkolwiek podtekstów z jego strony.

Godzinna rozmowa sprawiła, że ponownie rozbolało ją gardło. Dobra, pójdę do tej apteki, pomyślała, schodząc z kanapy. Wciągnęła na siebie ten sam fuksjowy sweter, który miała na sobie wczoraj i, pozostając w domowych legginsach, zaczęła zakładać płaszcz. Spojrzała na leżący na komodzie szalik i przypomniała sobie o Filipie. Zadzwoni dziś czy nie?

W osiedlowej aptece kupiła tabletki od bólu gardła i zapas innych leków przeciw przeziębieniu. Gdy tylko pożegnała się z farmaceutką, rozdzwonił się jej telefon. To był Filip. Na jej twarzy po raz pierwszy tego dnia pojawił się uśmiech.

- Halo? - odebrała, wychodząc z apteki.

- Cześć - powiedział. Wyczuła w jego głosie ulgę i radość. - Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że dzwonię dopiero teraz?

Nie, no coś ty, cieszę się, że cię słyszę - już chciała to powiedzieć, kiedy postanowiła obrać inną taktykę i trochę się z nim podroczyć.

- Wczoraj było mi trochę przykro - powiedziała z udawanym smutkiem. - Ale rozumiem, wypadki się zdarzają.

- Przepraszam, naprawdę - westchnął. - Jestem na siebie strasznie zły. To będzie nauczka dla mnie, by samemu nie bawić się remonty i następnym razem zatrudnić fachowca do przykręcania półek.

- Ciesz się, że nie siedziałeś pod nią - powiedziała.

- To fakt - stwierdził. - Co robisz?

Twoja skóra || Taco HemingwayWo Geschichten leben. Entdecke jetzt