3. ROZDZIAŁ 5

333 24 2
                                    

Adrien Agreste obraża swoich fanów! Czy sława uderzyła mu w końcu do głowy? A może to wina jego aktualnej dziewczyny?

Z jękiem przeczytałam nagłówek jakiegoś artykułu plotkarskiego i stwierdziłam, że mój kac jest za duży by teraz się z tym mierzyć. Sięgnęłam po szklankę wody, która już czekała na mnie na stoliku nocnym. Lubiłam imprezować, ale bóle głowy następnego dnia czasami nie były tego warte. Ten dzisiejszy na pewno nie był. Z ponownym jęknięciem rzuciłam się w poduszki, wiedząc, że i tak będę musiała za chwilę wstać. Usłyszałam otwierające się drzwi, na co kompletnie nie zareagowałam. Pokornie czekałam, aż mój chłopak zacznie się ze mnie nabijać, ale nic takiego nie nastąpiło. Otworzyłam jedno oko, a on stał nade mną uśmiechając się psotnie. Na chwilę rozmarzyłam się patrząc na to, jaki jest przystojny, ale potem musiał się niestety odezwać.

- Mówiłem żebyście zostały u nas. Najprawdopodobniej nie wypiłabyś tyle... - Wypiłybyśmy tyle samo. Miałyśmy na to ochotę od dłuższego czasu. Poza tym impreza w klubie to całkiem inna impreza.

- Oh spieprzaj dziadu. Zdecydowanie było warto. - kłamstwo wyślizgnęło się z moich ust. Nie było. Lekko mnie mdliło i głowa bolała, jakby mi ją ktoś wrzucił do betoniarki.

- Tak? - uśmiech Adriana zamienił się na drwiący. - Czyli nie chcesz tej tabletki ode mnie? - wiedziałam o jaką tabletkę chodzi. Remedium na wszystkie dolegliwości świata. No przynajmniej na ból głowy. Oczywiście, że ją chciałam. - I pójdziesz ze mną ochoczo na siłownię?

- Nie pójdę. Moja noga już nigdy w życiu tam nie postanie. A tabletkę możesz mi dać.

- E - e. Powiedziałaś, że było warto.

- Co nie zmienia faktu, że chcę tabletkę. Chyba nie chcesz, żebym cierpiała katusze? - Skupiłam wzrok na jego ręce. Listek leków był luźno przez niego trzymany, więc będzie mi je łatwo wyszarpać w razie konieczności.

- Ty się nie przejmowałaś tym, że ja cierpiałem katusze, gdy ty wyszłaś. Powinnaś była zostać przy mnie i nie sprawiać mi bólu. - Oburzona jego słowami sapnęłam. Co to za tanie manipulacje?!

- To niesprawiedliwe! Nie możesz oczekiwać, że będę siedziała na dupie zawsze przy tobie! - W czasie naszej wymiany zdań spięłam mięśnie i przygotowałam do skoku.

- Oczywiście, że mogę. Tylko to ty nie chcesz spełnić tych... - rzuciłam się na chłopaka - niestety chyba to przewidział. Złapał mnie w locie i z powrotem przypilił do łóżka, tylko że tym razem zawisnął nade mną.
Cmoknął udając niezadowolenie, ale w oczach błyskały mu iskierki rozbawienia.

- No i jeszcze teraz mnie atakujesz. Masz jakieś zapędy agresywne kotek.  - Zaczęłam wiercić się pod chłopakiem próbując się uwolnić. A niech go piekło pochłonie za to, że był taki ciężki. - Siedź grzecznie, a może zastanowię się, czy jednak nie dać ci tej tableteczki.

- W dupę... - wierciłam się coraz bardziej - ją... - prawie udało mi się jedną rękę uwolnić - wsadź! - poległam z kretesem, odwrócona twarzą do łóżka.  - Agreste! Puszczaj mnie dziadu! - Zasapałam, ponieważ chyba zużyłam cały zapas tlenu, w czasie tej szarpaniny.

- No to skoro teraz mamy dogodne warunki do rozmowy, to objaśnię kilka nowych spraw. - powiedział Adrien siadając na moich plecach, a jedną dłonią przytrzymując moje nadgarstki. Byłam całkowicie skrępowana, jednocześnie nie miałam siły na dalszą walkę. Poddałam się, w myślach zabijając mojego chłopaka z dobre czterdzieści siedem razy.

- W związku ze wczorajszym dniem... - Jęknęłam, bo wiedziałam, że będzie nawiązywać do swojej fanki.

- Jezu. Przepraszam Adrien... Nie chciałam żebyś miał straty wizerunkowe przeze mnie. - powiedziałam szczerze. Może i dziewczyna zachowywała się jak idiotka, ale przeze mnie chłopak będzie miał kolejną aferę w mediach.

Niespodziewanie znowu zostałam obrócona i tym razem surowe spojrzenie blondyna przyszpilało mnie do łóżka.

- Co ty za bzdury gadasz słońce. Tamta dziewucha na za dużo sobie pozwoliła. Z tego co mówiłaś nie ona jedyna. Dlatego od teraz, jak wychodzisz będziesz miała przy sobie ochroniarza. - Na jego słowa zabrakło mi na chwilę mowę.

- Chyba cię pojebało. - Wysyczałam. Nie było nawet takiej opcji. Naruszało to moją przestrzeń prywatną, poza tym nie chciałabym żeby był ktoś kto by informował mojego chłopaka o tym co robię w każdym momencie, gdy nie jestem z nim. Nie żebym miała coś do ukrycia, ale liczy się fakt. - Nie będziesz ograniczał mnie, tylko dlatego że jakaś psycholka zaczepiła mnie w klubie. Równie dobrze to mogła być jakaś inna świruska, która by się do mnie spięła, że stałam dziesięć metrów od jej chłopaka. Takie sytuacje się zdarzają.

- Dlatego będziesz miała ochroniarza. I to nie podlega dyskusji. - Patrzyłam w stanowcze zielone tęczówki, wychwytując, że nie będzie łatwo przekonać Adriena do zmiany decyzji. O ile będzie w ogóle się dało. No to mamy impas, bo ja też nie zamierzałam odpuszczać. Niestety, gdy on będzie musiał jedynie napuszczać na mnie ochroniarza, ja będę musiała się mu wymykać.

- Jesteś chory.

- Z miłości do ciebie. Dlatego nie pozwolę, by coś nam stało na drodze. Już dawno powinienem się na to zdecydować. W końcu nie tak dawno ja też miałem ochroniarza.

- Gdy miałeś piętnaście lat! Piętnaście! To było prawie dekadę temu.

- Tak, a ludzie mieli o wiele mniejsze możliwości, żeby mnie skrzywdzić. Teraz jest im jeszcze łatwiej nas śledzić, więc kotek będziesz miała ochroniarza. Jak będziesz z tym dyskutować, to przydzielę ci dwóch.

On naprawdę nie zamierzał z tym dyskutować. Nieważne co bym powiedziała on i tak postawi na swoim. Już postawił.
Adrienie Agreste pożałujesz dnia, z którym ze mną zadarłeś. Albo ja pożałuje co jest bardziej prawdopodobne.

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now