ROZDZIAŁ 1

6.5K 379 184
                                    

Wróciłam. Jestem u siebie. W moim kochanym Paryżu. Nie było mnie tutaj od dwóch lat. Nawet na wakacje, czy święta nie przyjeżdżałam. Bo po co? By znowu mnie bolały rozstania, zdrada rodziców, czy to, że znów tracę Adriena? Nie. Wolałam przyjechać na stałe po tej nienormalnej szkole i tyle.

- Halo! Jestem. - wchodzę do mieszkania ojca i próbuję się zorientować gdzie co jest. Jestem tu pierwszy raz i nie znam rozkładu pomieszczeń. Po małej inspekcji nie znajduję mojego rodzica, ale za to trafiam do mojego pokoju. Zamykam go na klucz i rozglądam się. Urządzony dokładnie tak samo, jak ten za czasów gimnazjum. Skrzywiłam się i rzuciłam moje rzeczy w kąt.

Czekałam na osiemnaste urodziny żeby się przeprowadzić. Tak. Dalej nie przebaczyłam rodzicom. I chyba nigdy tego nie zrobię. Śmieszna sprawa, ale okazało się, że to nie moja edukacja była powodem, dla którego musiałam się wynieść z własnego domu. Moi na pozór idealni rodzice brali rozwód i nie chcieli żebym tutaj była. Kochana matka i żona postanowiła zdradzić swoją rodzinę, więc oczywistym było to, że zostanę u ojca, co nie zmieniało faktu, że on też dopuścił do mojego wyjazdu.

Rozpakowałam swoje rzeczy i poszłam się wykąpać. Podróż samolotem mnie wykończyła, więc nie marzyłam o niczym innym jak o tym, aby się położyć spać. Gdy wreszcie udaje mi się dotrzeć do wymarzonego łóżka - o ironio - nie mogę zasnąć. Moje myśli krążyły wokół szkoły, którą rozpoczynałam jutro. Druga klasa ogólnokształcącego liceum. Miałam nadzieję, że spotkam tam moich starych przyjaciół, jednocześnie zdając sobie sprawę z tego, że oni niekoniecznie będą chcieli mieć coś wspólnego ze mną. Nie odzywałam się do nich w końcu przez ten cały pobyt w Anglii.

***

Obudziłam się rano ledwo żywa. Biłam się z myślami prawie przez całą noc, więc miałam prawo być wrakiem człowieka. Wiedząc, jednak że pierwsze wrażenie jest najważniejsze wywlokłam się z łóżka i ubrałam się w błękitną zwiewną sukienkę i do tego ulubione martensy. Wcześniej zrobiłam lekki makijaż i pokręciłam włosy.

Ostatni raz spojrzałam w lustro i zdziwiłam,  jak bardzo zmieniłam się w ciągu pobytu w Anglii. Może jakoś imponująco nie urosłam, ale zdecydowanie miałam większy biust i dłuższe włosy. Te ostatnie sięgały mi do połowy pleców i lekko kręciły się na końcówkach. Kiedyś w odcieniu granatowej czerni, dziś ciemno brązowe. To, że postanowiłam je pofarbować, było moim największym błędem.
Przestałam rozmyślać o tak płytkich rzeczach i zebrałam ostatnie rzeczy do szkoły.

- Część córcia. Jak tam podróż się udała? Cieszysz się na spotkanie ze znajomymi? - wita mnie mój ojciec. Nie mogę uwierzyć, że stał sobie, jak gdyby nigdy nic w kuchni nie raczył mnie nawet przeprosić.

- Daruj sobie. Nawet wczoraj nie odebrałeś mnie z lotniska. Nie mam tobie nic do powiedzenia. - Po tych słowach wyszłam z mieszkania. Po drodze do szkoły wstąpiłam jeszcze po jakieś pierdoły typu zeszyty. Gdy wreszcie docieram na miejsce, ze zdziwienia unoszę brwi. Przecież znałam z połowę uczniów. Z rozmyślań wyrywa mnie nagły ciężar, który się na mnie zwala. Po tym, jak udaje mi się utrzymać równowagę odwracam się w celu powiedzenia kilku ostrych słów.

- Ejj, uważaj jak chodzisz. - Warczę do dziewczyny z brązowymi falowanym włosami i okularami. Kogoś ona mi przypomina. Zaraz, zaraz - Alya?!

- Eee tak. Przepraszam, że na ciebie wpadłam i w ogóle, ale skąd wiesz jak mam na imię? - Ze zdziwieniem patrzę na byłą przyjaciółkę. Wiedziałam, że się zmieniłam ale żeby aż tak, że ona mnie nie rozpoznawała?

- Mari? - Alya wygląda jakby nie mogła uwierzyć, że to ja. - W końcu chyba mnie poznaje, bo się do mnie mocno przytula. Na jej gest łzy pojawiają się w moich oczach. Nawet nie wiedziałam, jak za nią tęskniłam, dopóki nie znalazła się blisko mnie.

- Nawet nie wiesz jak tęskniłam.

- Auu! - Ona mnie uderzyła! Ze zdziwieniem pocierałam obolałe ramie.

- Jak mogłaś do mnie nie pisać! Nie miałam z tobą kontaktu trzy lata! Nie odbierałaś telefonu ani nie odpisywałaś na smsy. Usunęłaś Facebooka! - To prawda. Zasady mojej ciotki były... dziwne. Pamiętałam mój szok, gdy kazała mi oddać telefon i laptopa.

- Nie chciałam! Musiałam! Ale to nie jest rozmowa na teraz. Dawaj, muszę iść do sekretariatu po plan lekcji. Porozmawiamy o tym później. - Alya wyglądała na udobruchaną ale wiedziałam, że zażąda wcześniej, czy później odpowiedzi.

- Chodź za mną. Pokażę ci co i jak.

                         ***

W ciągu jednej lekcji dowiedziałam się co wydarzyło się, gdy mnie nie było. Alya była w związku z chłopakiem o imieniu Nickolas. Rok po moim wyjeździe pokłóciła się strasznie z Nino i do dzisiaj się nie odzywali do siebie. Była ze mną w klasie właściwie, jako jedyna z byłych przyjaciół. Nie zdążyłam jej spytać o jednego chłopaka, który mnie interesował - wiadomo jakiego - bo zadzwonił dzwonek na kolejną lekcję. Weszłyśmy do klasy, a pani od chemii kazała mi robić szopkę na środku klasy i coś o sobie opowiedzieć. Jako, że większość uczniów znała się od pierwszej klasy, było to nad wyraz niezręczne dla mnie.

- Jestem Marinette, mam siedemnaście lat... Przez dwa lata byłam w szkole w Anglii. - zamilkłam, bo nie wiedziałam co jeszcze o sobie bym mogła powiedzieć.

- Zapomniałaś dodać, że jesteś wieśniarą i nie kochają cię rodzice. - powiedziała - uwaga uwaga - Chloe. Denerwowało mnie to, że po dwóch latach znowu będę musiała się z nią użerać. Złość we mnie zawrzała. Na szczęście jej słów nikt nie uznał za śmieszne, bo wtedy nie ręczyłabym za siebie.

- A racja zapomniałam. Nienawidzę Chloe i uważam, że jest płytką żmiją. - Zdecydowanie nie byłam już tą samą nieśmiałą dziewczyną co w gimnazjum.

- Marinette! Co to ma znaczyć? - nauczycielka zbulwersowała się.

- No co? Ona sama zaczęła. Nie słyszała pani? To jej pani powinna się spytać ,,co to ma znaczyć''. - zirytowałam się. I poszłam usiąść do ławki.

- Marinette! Masz uwagę ! Jesteś pierwszy dzień tutaj, a nie potrafisz się odpowiednio zachować! - Uśmiechnęłam się cynicznie na jej słowa.

- Ja nie potrafię się zachować? Przed chwilą pani stała na korytarzu gdzie Chloe męczyła jakąś dziewczynę, a przed chwilą powiedziała coś czego raczej nie uznaje się za odpowiednie zachowanie. Nic pani jej nie powiedziała, bo przecież jej ojczulek jest burmistrzem. Niech sobie będzie nawet i papieżem ale niech Chloe nie zachowuje się jak jakaś królewna! - zaśmiałam się z ironią. - Bo przecież to nie tak, że jest jakaś wyjątkowa! Ma tyle mózgu co nic  ale pani będzie ją wywyższała, jakby była Duchem Świętym. - gdy to powiedziałam, a raczej wykrzyczałam, oparłam się usatysfakcjonowana o krzesło i założyłam ręce na piersi.

- Marinette do pani dyrektor. - Na to klasa zaczęła protestować. Widocznie Chloe niezmiennie była pokraką klasy.

- Dobrze, pójdę. Ale gdzie jest gabinet? Bo wie pani, jestem nowa i te sprawy... Chyba pani nie zapomniała? - Nauczycielka wyglądała jakby chciała podejść i uderzyć mnie w twarz.

- Ethan idź zaprowadź do pani dyrektor naszą drogą Marinette. - ojj coś czuję, że ta typa mnie nie polubiła. Chłopak, który miał mnie eskortować był wysokim brunetem o stalowo niebieskich oczach i wyraźnych kościach policzkowych. Czułam, że uchodził za szkolnego przystojniachę w tej szkole.

Gdy szliśmy do dyrektora Ethan zaczął mnie wypytywać o różne nieistotne sprawy. Na ogół odpowiadałam.

- Niezły masz ten temperamencik. - podsumował wreszcie moje wystąpienie w klasie.

- Taa... Nie zawsze taka byłam. - Widać było, że chłopak chciał jeszcze o coś zapytać ale doszliśmy do dyrektorki. Okazało się, że musiałam na nią poczekać. Ethan wrócił do klasy, więc właściwie nie miałam nic do roboty, bo telefon zostawiłam w klasie. Nagle usłyszałam kroki. Po korytarzu szedł blondyn ze zdeterminowaną miną. Patrzyłam, jak urzeczona na niego, gdy zatrzymał się przede mną.

- Odwal się od Chloe. - powiedział do mnie Adrien.

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now