3. ROZDZIAŁ 6

436 33 9
                                    

Mój plan był prosty.

Adrien wyszedł z mieszkania dużo przede mną, ostrzegając wcześniej, że na dole w samochodzie czeka już mój ochroniarz. Miał się do mnie nie zbliżać, ale miałam wiedzieć o jego obecności. Zadrwiłam w myślach, że on się nie zbliży to za mało powiedziane. On nie będzie nawet wiedział, gdzie będę się znajdować.
Trochę zrobiło mi się głupio, gdy blondyn przyciągnął mnie do siebie i złożył czuły pocałunek na moim czole.

- Nie gniewaj się słońce, ale to dla twojego bezpieczeństwa. Nie mogę pozwolić na to, żeby coś ci się stało.

Przez chwilę biłam się z myślami, czy na pewno chcę robić chłopakowi na złość, ale prawie natychmiast mi przeszło. Robił to bez mojej zgody, ba nawet bym powiedziała, że wbrew mi! Dlatego, gdy chłopak wyszedł, ja spokojnie dopiłam kawę, a następnie wyszłam z budynku. Poszłam na piechotę do lokalnej księgarni, która miała umożliwić mi mój niecny plan. Nie widziałam nikogo, kto by za mną szedł, ale podświadomie to czułam. Czułam się, jak prowadzona na smyczy, mimo że teoretycznie to ochroniarz za mną podążał.

Weszłam do księgarni udając, że się rozglądam za czymś konkretnym. Stanęłam przy książkach kucharskich (xD) i zamówiłam ubera. Miałam nadzieję, że ochroniarz pozostał na zewnątrz księgarni, bo cały sęk polegał na tym, że miała ona dwa wyjścia. Jeżeli jednak czaił się tu gdzieś między regałami, zamierzałam działać szybko i zwinnie. Jak ninja, albo avengers.

Gdy dostałam powiadomienie, że samochód już na mnie czeka, wyszłam ze sklepu i wskoczyłam do auta. Nawet jeżeli ochroniarz był ze mną w księgarni, to i tak nie miał czasu zareagować, bo od razu wmieszaliśmy się w szereg nowojorskich aut. Westchnęłam przeciągle i uśmiechnęłam się zwycięsko. Ha! Mówiłam, że jak ninja.

Marinette - 1 Adrien - 0

***

Szwendałam się po galerii już trzecią godzinę szukając odpowiednich materiałów dla Milicente, gdy mój telefon zawibrował po raz setny chyba dzisiejszego dnia. Wiedziałam, że to Adrien, więc nawet nie fatygowałam się, żeby odebrać. Pewnie chciał mi zrobić wykład na temat ucieknięcia ochroniarzowi. Niestety nie zwiałam mu na długo, bo od dwóch godzin ktoś za mną podążał i nawet się z tym nie krył. A może się krył, tylko ja szukałam swojego cienia, więc go znalazłam. Niestety nie miałam więcej czasu na zabawę w chowanego, więc wróciłam do poszukiwania żółtego muślinu, który wszędzie był wyprzedany. Jak tak dalej pójdzie, to sama będę musiała go stworzyć. Po kolejnej godzinie poszukiwań udało mi się zdobyć materiał dla Milicente i z satysfakcją wyszłam z już znienawidzonej galerii przeze mnie.
Wyciągnęłam telefon z zamiarem oddzwonienia w końcu do Adriena, gdy niespodziewanie zostałam zaciągnięta w uliczkę. Napastnik trzymał mi jedną rękę na buzi, a drugą w pasie i swobodnie ciągnął za sobą. Uniosłam nogę, która była uzbrojona w buta na szpilce (potężne narzędzie zagłady) z zamiarem wbicia go gdziekolwiek napastnikowi, ale zostałam pchnięta na ścianę, a pomiędzy moimi udami natychmiast znalazła się czyjaś noga. Moje ruchy zostały natychmiast zablokowane, a panika powoli zaczynała opanowywać moje ciało. Podniosłam głowę z zamiarem zobaczenia mojego oprawcy i doznałam chwilowego szoku.

- Adrien? Z całym szacunkiem, ale czy ciebie pojebało? - Patrzyłam na wykrzywioną złością twarz mojego chłopaka. Złością to za mało powiedziane. Był na skraju furii, a ja bardzo nie lubiłam go w takim stanie.

- Czy. To. Mnie. Pojebało? - Mówił powoli, cedząc każde słowo. Jego uścisk na moich nadgarstkach wzmacniał się, a dla mnie to uczucie przestało być komfortowe. - Przydzieliłem ci ochroniarza, z konkretnych powodów. A. Ty. Mu. Uciekasz.

- Nie wiem o co całe to halo. I tak już mnie znalazł, jak widać ty też. Od trzech godzin się za mną szlaja, a jedyną osobą która mnie atakowała dzisiaj jesteś ty! Jestem bezpieczna, więc nie wiem o co ten cały szum.

- Jak to się za tobą szlaja? - W oczach Adriena pojawił się niepokój. - Zwolniłem go w chwili, w której zadzwonił do mnie z informacją, że mu uciekłaś. - Już chcę zaprzeczyć i powiedzieć, że wcale nie, bo przecież widziałam kogoś ciągle za mną, ale zdołałam ugryźć się w język. Jeżeli przyznam się do tego, że ktoś za mną chodził Adrien tym bardziej nie odpuści.
Niestety chłopak zauważył, że chcę coś przed nim ukryć i od razu zmrużył na mnie oczy.

- Widzisz! Właśnie o takich sytuacjach mówiłem! Po to jest ci ochroniarz. Ktoś cały dzień za tobą chodził, a ty byłaś kompletnie bezbronna!

- Przesadzasz. Mi się pewnie wydawało, poza tym co miałoby mi się stać w galerii? - Bagatelizowałam sprawę mając nadzieję, że to wyluzuje chłopaka, ale ten tylko jeszcze bardziej się spiął na moje słowa. Skrzywił się nieznacznie.

- Przesadzam? Zaciągnąłem cię tu bez żadnego problemu, a ty nie miałaś żadnej formy obrony. Gdybym tylko chciał mógłbym cię nawet zamordować, a ktoś by się dowiedział pewnie o tym za jakąś godzinę. - Pieklił się coraz bardziej, a ja traciłam wszystkie argumenty. - A TY MI MÓWISZ, ŻE PRZESADZAM? - Ścisnął mi moje nadgarstki, aż do bólu, a ja jęknęłam.

- Adrien to boli.

- Powinienem cię zlać, tak żebyś chociaż odrobinę nabrała rozumu. - Jednak puścił moje nadgarstki. A ja odegnałam kosmate myśli i skupiłam się na złości.

- Jak ja cię zleję, to przysięgam nie będziesz mógł poruszać się przez miesiąc, aż ci się z powrotem naskórek nie zregeneruje. - Chłopak uśmiechnął się do mnie mrocznie, bez ani krzty radości. A ja od razu w myślach skapitulowałam. Te uśmiechy to tacy cisi zabójcy. Zakradają się do małych dzieci i je straszą w nocy. Zabijają marzenia, wszystkie kolory na świecie, kwiatki przez nie więdną, a motyle zdychają.

- Tym razem nie wybronisz się Marinette takimi gadkami. Dostajesz od jutra dwóch ochroniarzów. Jeden będzie zawsze przy tobie, a drugi będzie w razie, gdybys jakimś cudem wymsknęła się temu pierwszemu. - Zwiesiłam głowę, wiedząc, że przegrałam z kretesem. Znowu. Była tylko jedna rzecz, która nie dawała mi aktualnie spokoju.

- Skąd ty w ogóle wiedziałeś, gdzie jestem? - Na moje twarde spojrzenie, Adrien odpowiedział jeszcze twardszym.

- Wyśledziłem twój telefon. - Krew mi zawrzała na tak jawne naruszenie mojej przestrzeni, ale nie zamierzałam więcej się już o to kłócić. I tak bym nie wygrała. Znowu zwiesiłam głowę doszczętnie pokonana w tej rozgrywce, a chłopak przeniósł ręce z moich nadgarstków, na moją talię. Przyciągnął mnie do siebie i się we mnie wtulił.

- Nie robię ci tego na złość. Boję się, że będziesz w jeszcze większym niebezpieczeństwie w trakcie robienia mi na złość, więc muszę zrobić wszystko, by zminimalizować ryzyko. - Nie odezwałam się, chociaż przyznałam mu w duchu rację, że mogłabym odwalić jakiś szajs, byle tylko postawić na swoim.

Marinette - 1 Adrien - 10

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now