2. Rozdział 18

1.7K 123 21
                                    

- Przyjadę do ciebie z Louisem o dwudziestej. - O tak. Dzisiaj miał odbyć się bal. Vanessa właśnie mnie odwoziła do domu po skończonych lekcjach. W głośnikach leciał Justin Timberlake, który śpiewał o tym, jak nie chce kogoś stracić, a ja myślałam, że nie chcę iść na ten bal. Nie bez Adriena. Nie mogłam nawet się z chłopakiem skontaktować, bo nie miał chwili wytchnienia w Paryżu. Już nie mówiąc o innych strefach czasowych...

- Idziecie jako para? - Zdecydowanie Vanessa i Louis się tak zachowywali.

- Nie rozmawiamy ze sobą o tym. - No pewnie byli zajęci ciekawszymi rzeczami, niż dialog. Choć szkoda. Po blondynce było od razu widać, że jest zakochana w Louisie, a chłopak też się jakoś z tym nie krył. - Mariiiiiiiii! Kiedy on się mnie zapyta?

- Wiesz o tym, że to ty możesz to zrobić? - uśmiechnęłam się drwiąco. Dziewczyna zaparkowała przed moim domem. - Widzimy się później. - Pożegnałam się z blondynką i weszłam do domu. Włączyłam muzykę i wśród rytmów Keshy zaczęłam robić sobie obiad.

Usiadłam przed telewizorem i niewiadomo nawet kiedy zrobiła się godzina siedemnasta. Zerwałam się jak oparzona z kanapy i popędziłam do łazienki po drodze zabierając świeżą  bieliznę.

Wpadłam pod prysznic, w myślach dziękując sobie za zainwestowanie w zabieg depilacji laserowej. Umyłam się cała szybko i już lekko uspokojona zaczęłam się szykować.

Nakładanie makijażu przerwał mi dzwonek telefonu. Odebrałam nawet nie patrząc kto dzwoni i kontynuowałam konturowanie twarzy.

- Dzień dobry. Czy mam przyjemność rozmawiać z Marinette Cheng? - odezwała się kobieta w słuchawce.

- Tak, zgadza się.

- Dzwonię w sprawie wystąpienia w programie The Kathie Show.* Czy byłaby pani zainteresowana udziałem? - Zmarszczyłam brwi i sięgnęłam po pomadkę.

- Nie bardzo rozumiem, dlaczego byście chcieli żebym w nim wystąpiła. Nie jestem osobą publiczną. - Jedyne co mnie ze światem flashy łączyło to Adrien. Właśnie... - Czy miałabym wystąpić z Agrestem?

- Tak. Byłoby najkorzystniej. Ostatnio wystąpiliście razem na okładce, więc produkcja pomyślała, że to by zgromadziło największą oglądalność.

- Adrien o tym wie?

- Niestety nie mogliśmy się do niego dodzwonić, więc pomyślałam, że może z panią będzie łatwiejszy kontakt i czy może pani, by mu mogła przedstawić tę propozycję. Tym bardziej, że pewnie łatwiej pani go przekona w udziale... - Wiedziałam, że ja w tym miałam mieć jakiś udział.

- Wie pani co? Adrien nigdy się nie chciał angażować w tych telewizyjnych szopkach, więc tym bardziej nie będę go ja o to prosiła.

- Ale to dla pani olbrzymia szansa! - zdziwiła się kobieta i lekko podniosła głos. Biła od niej frustracja i podejrzewałam, że Adrien - a raczej jego menedżer - odebrał telefon, ale nie zgodził się na udział w tym teatrzyku, więc chcieli wykorzystać mnie do przekonani chłopaka. - Może pani zyskać sławę!

- Nie mam parcia na szkło. - Zacmokałam  i założyłam długie srebrne kolczyki. - Ale zostaje wam próbować się dodzwonić do Adriena. - Rozłączyłam się i dokonałam ostatnich poprawek makijażu.

Wyraźny ciemny makijaż oczu, z pięknymi rzęsami, był najlepszym arcydziełem jaki do tej pory dokonałam na swojej twarzy. Do tego dobrałam neutralną pomadkę, żeby cały make-up nie wydawał się za ciężki. Włosy pokręciłam w grube loki i zostawiłam je rozpuszczone. Ubrałam sukienkę i szpilki, a następnie chwyciłam za kopertówkę.

- Jak wyglądam? - stanęłam przed tatą i się obróciłam.

- Kruszynko cudownie! Czekaj już ci robię zdjęcie... - zaczął szukać telefonu. Uśmiechnęłam się szeroko, wiedząc, że nie ominie mnie moment ojcowskiej dumy, gdy córka wybiera się na szkolny bal. Sentymentalna bzdura...

Sesję przerwał nam dzwonek do drzwi, więc wiedziałam, że Vanessa i Louis na mnie już czekają. Pożegnałam się z tatą i wyszłam z domu. Wpakowałam się do samochodu starając się przy okazji nie pognieść.

- Wow, Mari ale wyglądasz. - Pochwaliła mnie przyjaciółka, a ja się uśmiechnęłam. Wiedziałam, że się postarałam, ale i tak największą robotę robiła sukienka. W kolorze jasnego fioletu, długa do kostek idealnie podkreślała kolor moich oczu. Cienkie ramiączka idealnie ukazywały moje obojczyki i te rozcięcie na nodze... Sięgało, aż do połowy uda i idealnie wysmuklało nogi. Do tego dobrałam srebrne klasyczne szpilki i wyglądałam idealnie. Skromna, jak zawsze.

- Ty też się laska postarałaś. - Nie kłamałam. Dziewczyna spięła swoje blond włosy w wysokiego kucyka, którego wyprostowała. Miała długą czerwoną sukienkę i złoty makijaż oczu. Wyglądała cudownie - zresztą, jak zawsze.

- No już nie popadajcie w samozachwyt. Wyglądam z was najlepiej, więc nie wiem nawet po co się produkujecie. - zaśmiałam się na słowa Louisa, który był ubrany w czarny klasyczny garniak i czerwoną muchę. - Pijemy coś dzisiaj? Bo, jak tak to powiedzcie i zahaczymy o sklep.

Stanowczo odmówiłam, bo po ostatniej imprezie zdecydowanie nie miałam ochoty na alkohol. Vanessa jednak wyraziła chęć i po tym, jak Louis zaparkował pod sklepem wyszła z nim po procenty.

Ja zostałam w samochodzie i postanowiłam zadzwonić do Adriena. Niestety nie odebrał, więc podejrzewałam, że już spał. Te strefy czasowe...

- Co taka naburmuszona? - spytał Louis, gdy wrócił z Vanessą ze sklepu.

- Adrien ode mnie nie odbiera... Wiem, że u niego teraz jest druga w nocy, ale chciałabym z nim porozmawiać...

- Ale chyba już jutro wraca?

- Tak, ale co jak się rozmyślił i jednak nie chce ze mną być? - wyraziłam swoje obawy. Przecież nie zaufałam mu, ba nawet nie dałam mu prawa do wyjaśnień. Nie byłabym zdziwiona gdyby nie chciał mieć ze mną jednak nic wspólnego.

- Daj spokój Mari... Przecież nie odpuścił sobie ciebie wcześniej, to dlaczego teraz by miał? - pocieszała mnie Vanessa, ale w moich myślach wciąż był niepokój. W końcu nie rozmawiałam z chłopakiem tydzień, więc miał czas do namysłu. - Jutro porozmawiacie ze sobą i znowu będziecie w pierdolniku miłości.

Na jej słowa humor lekko mi się poprawił, więc zaczęłam czerpać przyjemność z jazdy i dobrej muzyki. Louis zaparkował przed szkołą na parkingu, gdzie już mnóstwo nastolatków piło. Ciekawe gdzie w tym momencie byli nauczyciele? Zresztą kim ja byłam żeby kogokolwiek oceniać. Sama nie byłam lepsza.

- Jesteś pewna, że nie chcesz? - pod mój nos zostało podsunięte wino, ale ja zdecydowanie się odsunęłam. Nie było nawet takiej opcji. Po tym, jak moi przyjaciele wyzerowali butelkę, ruszyliśmy do szkoły. Rozbawieni obgadywaliśmy innych ludzi, najczęściej tych którzy kończyli imprezę, zanim ta się zaczęła.  Na zewnątrz było słychać dudniącą muzykę z auli i bawiących się uczniów, więc domyśliłam się, że nie wszyscy robili B4* przed szkołą.

- Marinette, czy to jest...? - zatrzymała mnie Vanessa i wskazała na drzewo, jak na pierwszy moment mi się wydawało. Zmrużyłam oczy i przyjrzałam się dokładniej. Rozszerzyłam szerzej oczy, gdy zauważyłam o co chodziło dziewczynie.

- Adrien?

* Tak wiem, specjalna zrzyna z The Ellen DeGeneres Show
* B4 - before, kolokwialne określenie picia przed imprezą.

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now