Rozdział 17.

4.3K 283 19
                                    

- Cześć Chris, No to widzimy się jutro w szkole? - zapytałam się mojego przyjaciela. Poznałam go pierwszego dnia w szkole, kiedy mnie oprowadzał po niej. Był o dwa lata starszy ode mnie ale nie przeszkadzało nam to.
- Pewnie cukiereczku. Dzięki za fajny wieczór. - uśmiechnęłam się.
- To ja dziękuje. A teraz serio muszę już wracać, bo ciotka będzie się darła. - Pożegnałam się z chłopakiem i poszłam w stronę domu. Przechodziłam przez park i choć na początku wydawał mi straszny, tak po trzech latach przyzwyczaiłam się. Na szczęście za dwa tygodnie wracam do Paryża i nie mam o co się już martwić. Standardowo słuchałam muzyki, więc nie słyszałam za bardzo otoczenia. Gdy ktoś złapał mnie za rękę przestraszyłam się ale nie panikowałam. Ściągnęłam słuchawki i się odwróciłam. Zobaczyłam tylko wysokiego mężczyznę, który od razu przytknął nasączoną szmatkę do mojej twarzy. Znałam takie sytuacje z książek, więc wstrzymywałam oddech. W końcu nie wytrzymałam. Straciłam przytomność.

Obudziłam się w pustym pokoju, który miał tylko materac, na którym leżałam. Podniosłam się z ziemi.
- Auu! - łumotało mi w głowie. Na dodatek drzwi się gwałtownie otworzyły. To kogo w nich zobaczyłam zaparło mi dech w piersi. - Chris?! Co tu się dzieje? To jakiś żart?! - krzyczałam spanikowana.
- Nie cukiereczku. Uspokój się. Zaraz ci wszystko wyjaśnię. Ale na początek masz ochotę na coś do jedzenia?
- Nie! Chcę wiedzieć co się dzieje!
- Jakaś ty niecierpliwa. No ale dobrze. Jak wiesz miałaś wyjechać za dwa tygodnie, więc ja nie mogę do tego dopuścić. Zostajesz tutaj.
- Posrało cię?! Jesteś jakiś nienormalny? Nawet jeśli nie polecę tym samolotem - tak mam kupiony już bilet - to polecę następnym. - chłopak zaśmiał się. I nie był to wcale ten miły śmiech.
- Nie zrozumiałaś mnie. Zostajesz tu dopóki mi się nie znudzisz. A to prędko nie nastąpi. W końcu kocham cię.
- Jesteś chory. Naprawdę jesteś chory. Co się z Tobą stało? Przecież przyjaźnimy się!
- Czego Cukiereczku nie rozumiesz? Ja cię kocham, a ty teraz będziesz tylko moja! - Po tym stwierdzeniu rzucił mną na materac i zaczął szarpać za bluzkę. Byłam tak przerażona, że przez chwilę nie oddychałam. Po tym jednak otrząsnęłam się i zaczęłam wyrywać.
Muszę przetrwać. - To zdanie jedynie krążyło mi po głowie. Jednak, gdy prawie się wyszarpać, Chris znokautował mnie jednym ciosem w głowę. Rezygnacja mnie dopadła i moje ciało zwiotczało.
Nie ma już nadziei. - Myślałam. Nagle drzwi od piwnicy trzasnęły, a do piwnicy wpadło dwóch napakowanych typów. Rzucili się na mojego ,,przyjaciela".
- Jesteśmy prywatnymi detektywami. Twoja ciotka wynajęła nas, żeby cię znaleźć.
Po usłyszeniu tych słów rozpłakałam się ze szczęścia. Byłam uratowana.

Obudziłam się ze łzami w oczach. Nigdy mi się ta sytuacja nie śniła, nawet po samym zdarzeniu.
Podnoszę się z łóżka i orientuję się, że nie jestem w swoim pokoju. W ogóle nie jestem w swoim domu!
Próbuję sobie cokolwiek przypomnieć ale mam czarną dziurę w pamięci. Ostatnie co pamiętam to to, jak się żegnałam z Alyą, a następnie...
Nie. To niemożliwe. Nie mogłam zostać drugi raz porwana podczas mojego krótkiego siedemnastoletniego życia.
Rozglądam się po całym białym pokoju. Jedyne co się w nim znajduje, to biurko, szafa i łóżko na, którym leżę. Nie ma okna, ale są za to dwie pary drzwi.
Wstaję z łóżka i widzę, że jestem ubrana, tak jak na spotkaniu z Alyą. Jedynie nie mam butów.
Podchodzę do jednych drzwi i próbuję je otworzyć. Niestety okazują się być zamknięte. Drugie za to prowadziły do łazienki.
Była ona mała. Tak samo biała i nijaka jak pokój. Podeszłam do lustra, które wisiało nad umywalką i próbowałam się przekonać, że to tylko zły sen. W końcu ile złych rzeczy może mnie spotkać w tak krótkim czasie? I mimo, że naprawdę nie chciałam, to i tak nie miałam już sił się powstrzymywać i się rozpłakałam.
Zaczęłam rozpaczać nad wszystkimi złymi rzeczami które mnie spotkały.
Drugie porwanie, problemy ze zdrowiem, zdrada Adriena. To dla mnie było za dużo. Zaczęłam szukać po łazience jakiejś ostrej rzeczy. Czegokolwiek. Teraz nie miałam zamiaru się kaleczyć. Miałam zamiar skończyć z tym wszystkim raz na zawsze.
Gdy wygrzebywałam się z jednego gówna, zaczęłam się topić w innym, jeszcze większym.
Na moje nieszczęście niczego nie znalazłam. Nawet maszynki do golenia. Niczego.
Wyszłam z łazienki i próbowałam otworzyć drugie drzwi. Niestety. Stały jak zaklęte. Zaczęłam w nie walić. Na dodatek miałam wrażenie, że się duszę w tym pokoju. Czułam się jak w psychiatryku i chyba na prawdę ześwirowałam.
Gdy po pięciu ( a przynajmniej tak mi się zdawało) minutach walenia w drzwi, nikt mi nie otworzył, zaczęłam przeszukiwać szafę i biurko. Ani w jednym, ani w drugim niczego nie było. Zrezygnowana położyłam się łóżku. Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

***

Gdy się obudziłam, na biurku leżało jedzenie i picie. Jak tylko je zobaczyłam, momentalnie zaczęło burczeć mi w brzuchu.
Zjadłam obiad, który miałam nadzieję, nie był zatruty. Chociaż z drugiej strony, gdyby chcieli mnie zabić już dawno by to zrobili.
Akurat, gdy skończyłam jeść usłyszałam szczęk zamka. Czułam strach i podekscytowanie?
Miałam wrażenie, że drzwi otwierały się wieczność. Całe moje ciało było spięte, aż do bólu.
Gdy wreszcie nastąpił oczekiwany moment doznałam szoku. Do pomieszczenia weszła najmniej oczekiwana osoba.
- Ty...?!

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now