2. Rozdział 11

1.8K 128 54
                                    

Następnego dnia, po nieprzespanej całej nocy, byłam przepytywana w łazience szkolnej przez Vanessę i Olivię.

- No przecież widzimy, że coś się dzieje! - krzyknęła blondynka. Zignorowałam ją totalnie i zaczęłam poprawiać błyszczyk.

- Nic mi nie jest. Pokłóciłam się z tatą, to tyle. - Boże, jak bardzo bym chciała, żeby to o to chodziło. Żebym nie miała złamanego serca w tym momencie.

- Marinette, nie żebym była złośliwą suką, ale nieważne, jak cudowną sukienkę założysz i tak nie wyglądasz zbyt dobrze.
Na jej słowa przeglądnęłam się w lustrze. Zobaczyłam siebie ubraną w żółtą zwiewną sukienkę z motywem kwiatowym, która świetnie kontrastowała z moimi czarnymi włosami, spiętymi w wysokiego kucyka. Ale moja przyjaciółka miała rację. Choć sukienka była cudowna, to wszystko psuła moja twarz. Smutne spojrzenie, jako pierwsze rzucało się w oczy, do tego zmęczenie wypisane na twarzy. Nawet najlepszy korektor nie byłby w stanie tego zamaskować.

Ciężko westchnęłam i poprawiłam kucyka.

- Nic nie poradzę na to. - Nie miałam już siły z nimi rozmawiać. Nie miałam siły rozmawiać z kimkolwiek.

- Przecież wiesz, że możesz nam wszystko powiedzieć. - powiedziała cicho Olivia.

- Ale ja nie mam nic do powiedzenia. - szybko wyszłam z łazienki. Czułam, że nie dam rady wytrzymać dalej na lekcjach i wyszłam na dziedziniec szkoły. Poszukałam w torebce kupioną dzień wcześniej paczkę papierosów i odpaliłam jednego. Byłam przytłoczona przez tych wszystkich ludzi ze szkoły, przez tatę, który nawet nie zauważał moich problemów, no i Adriena.

Wiedziałam, że prosił tylko o dwa tygodnie, ale nie wyobrażałam sobie tego układu nawet przez jeden dzień. Z drugiej strony nie wyobrażałam sobie zakończyć tego co było między nami. Przecież go kochałam. A on kochał mnie. Chyba. Może. Najprawdopodobniej.
Wkurzona rzuciłam niedopałek na ziemię i zgasiłam butem. Zamierzałam iść na przystanek, ale jakiś wysoki głos mnie zatrzymał.

- Ty jesteś Marinette? - Spojrzałam na dziewczynę, która mnie zawołała. Brązowe włosy ścięte do ramion, proste jak tafla wody. Pełne usta i brązowe duże oczy. Wyższa ode mnie jakieś dwadzieścia centymetrów. Trzydzieści, jeżeli liczyć jej obcasy, a moje martensy. Ubrana w zwykłe czarne jeansy i czerwoną marynarkę. Dziewczyna była prześliczna.

- Tak, to ja. - Uniosłam pytająco brew. Czyżby kolejna fanka Adriena mnie zaczepiała?

- Wiem, że się nie znamy. Jestem Caroline. - spojrzałam z przerażeniem na dziewczynę. Czego ona ode mnie chciała? Przekonać mnie, żebym się zgodziła na ich plan? - Widzę po Twojej minie, że wiesz kim jestem. Wiem, że jesteś dziewczyną Adriena. Musisz jednak coś wiedzieć. - Spojrzała na mnie współczującym wzrokiem. Nie mogłam pozbyć się uczucia, że to wszystko było pod osłoną fałszu.  - Ja... Ja nie wiedziałam, że ty jesteś z Adrienem. Dowiedziałam się dopiero wczoraj. - byłam przerażona tym co chciała mi powiedzieć. A chyba wiedziałam do czego ta rozmowa zmierza. - On zostawił u mnie zegarek. - Dziewczyna wyciągnęła przedmiot z torebki. Rozpoznałam go. To był ten co kupiłam mu na urodziny. Z grawerem.

- To... To niemożliwe. - wyszeptałam. Dziewczyna spojrzała na mnie i lekko uniosła kącik ust.

- Byłam niedawno w twojej sytuacji. Też mnie chłopak zdradził. Ból niedługo minie. Z czasem będzie lepiej. - Nie słuchałam jej. Zabrałam zegarek z jej ręki i pobiegłam. Byle jak najdalej od niej. Zatrzymałam taksówkę i wsiadłam do niej.

- Wszystko w porządku panienko? - zapytał mnie taksówkarz. Poczułam na twarzy łzy, więc wiedziałam skąd jego troska.

- Jak najbardziej. Proszę do Central Parku. - założyłam słuchawki i włączyłam pierwszą lepszą piosenkę, byle nie musieć rozmawiać z kierowcą. Mijaliśmy kolejne budynki, a w moim sercu dziura robiła się coraz większa. Nie mogłam uwierzyć w to, że Adrien mnie zdradził. To było niemożliwe i już. Szloch mi się wyrwał z ust. Zacisnęłam pięście tak bardzo, że paznokcie wbiły mi się w nie do krwi. Zapłaciłam taksówkarzowi i nie żegnając się z nim nawet, szybko wyszłam z auta.

Stałam przy wejściu Central Parku i nie wiedziałam co robić dalej. Przyjechałam tu, bo jako pierwsze wpadło mi to na myśl, ale nie wiedziałam co robić dalej. Weszłam do parku i usiadłam pod drzewem. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, gdy przypomniałam sobie, jak przychodziłam tu z Adrienem na spacery wieczorem.

Wegetowałam w tym stanie rozpaczy, siedząc pod drzewem i słuchając Justina Timberlake'a przez trzy godziny, zanim łzy przestały mi lecieć.

Wybrałam numer Adriena, zdecydowana dowiedzieć się prawdy z jego ust. Jeżeli mnie zdradził, to mógłby mieć chociaż tyle jaj by mi to powiedzieć.
Z niepokojem słuchałam sygnałów telefonicznych. W końcu, gdy miałam się rozłączyć usłyszałam, że odebrał. A przynajmniej tak myślałam.

- Caroline, mam nadzieje, że jesteś już ubrana! - usłyszałam w słuchawce. Serce mi się zatrzymało z bólu, gdy rozpoznałam głos blondyna.

- Już, już nie bądź taki niecierpliwy. - Połączenie zakończyło się. Wiedziałam, że dziewczyna z premedytacją odebrała telefon, żebym usłyszała co robią, ale nie zwracałam na to uwagi.

A więc to prawda. Adrien mnie zdradził. I najwyraźniej zdradzał kolejny raz w tym momencie. Myślałam, że wcześniej wszystkie łzy, jakie w sobie miałam wypłakałam, ale kolejny raz się myliłam. Serce mi pękało na milion kawałków. Ból z każdą sekundą był coraz większy.

Wstałam na niepewnych nogach i ruszyłam w stronę domu. Widziałam współczujące spojrzenia mijających mnie ludzi, ale mnie to nie obchodziło. Szlam przed siebie z zamazanym ciągle obrazem.
Doszłam do domu i od razu zobaczyłam, że mojego taty nie było. Rozpłakałam się jeszcze bardziej, tak bardzo potrzebowałam przytulenia. Ruszyłam do pokoju ściągając po drodze buty. A więc nawet Kelsey miała racje. Mój chłopak się mną znudził. Roześmiałam się z goryczą. Mój chłopak właśnie w tym momencie stawał się moim byłym. Odszukałam szybko mój telefon.

Do: Tleniona fretka
Z nami koniec. Szczęścia z Caroline.

Rozpłakałam się jeszcze bardziej. Zablokowałam go wszędzie gdzie tylko mogłam. Wiedziałam, że zbyt dojrzałe to nie było, ale nie mogłam spotkać się z nim teraz twarzą w twarz. To byłoby, jak samobójstwo dla mnie. Zawyłam z rozpaczy.

Wybrałam numer do osoby, która była mnie teraz w stanie zrozumieć.

- Alya to koniec. - zapłakałam do słuchawki. - Zdradził mnie. A ja go głupia kocham.

Miraculous  |Nie jesteś sama| Part 1 & 2 & 3Where stories live. Discover now