76 dni

611 33 2
                                    

Poniedziałek po tak fajnej niedzieli nie miałam ochoty wcale się ruszać z łóżka ale obudził mnie najpierw budzik a potem Sofii.

-Camila bo Lauren jest u nas w kuchni i rozmawia z tatą.-na te słowa od razu wstałam na nogi i pognałam do kuchni i to co powiedziała Sofii rzeczywiście było prawdą. Mój tata siedział z Lauren przy stole obydwoje pili kawę śmiejąc się ze sobą.

-O hej córciu Sofii cię obudziła?-pokiwałam głową wtedy wzrok Lauren podążył do mnie, wstała lekko się uśmiechnęła do mnie i powiedziała do mojego taty.

-No cóż muszę iść ubrać ci córkę bo nie umie.-chwyciła mnie za dłoń i pociągnęła w stronę mojego pokoju a najstarszy Cabello parsknął śmiechem przez co część kawy znalazła się na podłodze ale my już byłyśmy na schodach.


-Skarbie musisz się ładnie ubrać.-parsknęłam śmiechem ale po chwili się odezwałam.

-A niby dla kogo?-podeszła do mnie złapała mnie w tali i przybliżyła do siebie.

-Niby dla mnie, we wszystkim ci ładnie więc dziś sukienka.-pocałowała mnie prosto w usta ale szybko się oderwała i podeszła do mojej szafy żeby po chwili z wielkim okrzykiem rzucić we mnie czarną spódniczką i szarym topem we mnie.

-Do łazienki ogarnąć się i ubrać to.-zajrzała jeszcze do mojej szuflady i rzuciła we mnie czarnym biustonoszem.

-To też no już szybko mamy zaledwie 30 minut.-i wraz z ubraniami wygoniła mnie do łazienki.


Po około 20 minutach wyłoniłam się z łazienki wyglądając w miarę normalnie.

-No widzisz teraz każdy może mi zazdrościć kogo mam obok siebie.-pocałowała mnie w czoło i chwyciła mój plecak.

-To teraz do szkoły księżniczko.-klepnęła mnie w pośladek zaśmiała się i lekko wypchnęła mnie z pokoju.




Po jakimś czasie dojechaliśmy pod szkołę a tam stała już cała piątka chłopaków wraz z Ally i Dianh.

-No hej wszystkim.-każdego wzrok zwrócił się w naszym kierunku a jedynie kto się ruszył to był Harry który mnie przytulił mocno aż jęknęłam z bólu.

-Ja pieprze loczek zaraz zgnieciesz mi wybrankę serca.-zaśmiał się puścił mnie ale po chwili jego wzrok był zdziwiony i tylko po stukał Lauren po ramieniu.

-Frangipane się pojawiła coś późno.-dziewczyna tylko westchnęła i lekko mnie zakryła ciałem.

-Kto to w ogóle?-na moje pytanie odpowiedział najcichszy z chłopaków.

-Lauren była oraz wróg numer jeden, kuzynka Mendesa.-pokiwałam głową ale usłyszałam zamykanie się drzwi samochodu i poczułam mocniejsze ściśnięcie przez dziewczynę.

-Spokojnie skarb przecież nie może być aż tak źle.-po tych słowach usłyszałam prychnięcie i dość specyficzny głos.

-Oj Laurka znalazłaś sobie kolejną idiotkę do towarzystwa.-Zain zaciskał już pięści najbardziej ze wszystkich.

-Oj a ty Zainuś co się tak denerwujesz?.-podeszła i dopiero wtedy ją zobaczyłam, dziewczyna wzrostu Lauren z jasnymi włosami które były dość krótkie.

-Przestań mnie tak nazywać do cholery!-nigdy go takiego nie widziałam i gdy już miał się rzucić na nią złapał go Harry i mocno trzymał.

-Zobacz piesku zawsze loczek musi cię trzymać, jak na homosia to ma niezły chwyt.-wtedy jej wzrok powrócił do Lauren, przejechała paznokciem po odkrytym przedramieniu dziewczyny i jakby nigdy nic zaśmiała się oraz odeszła.


Po chwili podbiegła do nas Normani która była dość zmachana.

-Ja pierdolę Frangipane przepisała się do nas do szkoły.-wtedy dość aroganckim tonem odparła Lauren.

-Ta każdy z nas zauważył i nikomu się to nie podoba.-z takimi słowami skierowaliśmy się do szkoły na lekcje.

90 dni na miłość||CamrenOù les histoires vivent. Découvrez maintenant