45 dni

290 20 0
                                    

Dzisiaj jeszcze bardziej niż ostatnio czułam się obserwowana jakby nie jedna para oczu się na mnie parzyła tylko co druga. Mimo że pół dnia Lauren jest obok mnie i co chwilę pyta się mnie jak się czuje i czy wszystko jest okej bałam się że jednak nie wszystko będzie dobrze. Koło godziny 15 siedziałam na trybunach a obok mnie usiadł wysoki brunet z zarostem a po chwili wyszeptał.

-Numer 7 gra świetnie tylko dla niej tu jestem.-obejrzałam się na boisko i zobaczyłam że to Lauren właśnie gra z tym numerem. Mój wzrok spoczął na nim był bardzo skupiony na grze dziewczyny wręcz jakby próbował przejrzeć jej słabe strony, mężczyzna był cały dziwny bo gdy po chwili zadzwonił mu telefon wykazał się ogromnym gniewie który wyładował na swoim telefonie który odbijając się od ściany budynku pękł na małe kawałki a trzask snuł się po całej okolicy i osoby odbywające trening w tym zielonooka odwrócili się w naszą stronę. Powiedziała coś w stronę trenera i już po chwili była pod płotem który oddzielał boisko od trybun i mnie do niego zawołała machnięciem dłoni i podeszłam do niej gdzie dostałam buziaka w policzek i przytulenie.

-Wszystko dobrze z tobą?-pokiwałam głowa wtedy wychyliła się zza mnie i chwile przyglądała się ścianie na której został ślad po uderzeniu.
-Co to był za facet?-westchnęłam bo z jednej strony nie chciałam bardziej martwić Lauren za to z drugiej bardzo nie chciałam żeby ten gościu pojawił się znowu i coś komukolwiek zrobił.
-Nie mam pojęcia nagle do mnie zagadał że przyszedł dla numeru 7 i że świetnie gra po chwili zadzwonił mu telefon odszedł kawałek i takim sposobem jego telefon zderzył się że ścianą.-źrenice dziewczyny powiększyły się a ona sama na chwilę zamilkła jakby myślała nad czymś.
-Przeskakuj mała będziesz siedzieć obok trenera nie chce ryzykować że ten gościu tutaj wróci i tym razem nie ucierpi tylko jego telefon i ściana.-tak jak powiedziała tak zrobiłam, przeskoczyłam dość niski płot i zostałam złapana w ramiona Jauregui i zaniesiona wprost na siedzenia. Gdy Lauren miała odchodzić i iść w stronę drużyny z którą grała a w zasadzie cały zespół mój rozłożony na dwie drużyny gdzie w jednej kapitanem została Lauren a w drugiej Austin.
-Trenerze czemu przez Lauren zawieszamy grę, nie jest ona najważniejsza tutaj!-krzyknął na całe boisko wtedy zielone oczy omiotły go spojrzeniem a sam trener zawołał tą dwójkę do siebie.
-To co moi drodzy widzę że wasi koledzy bardzo by chcieli zobaczyć krew ale zamiast tego zagrajcie dwa na dwa, każde z was będzie napastnikiem a wasz drugi zawodnik bramkarzem. I tutaj pokażcie jak siebie nie lubicie na boisku.-dziewczyna od razu pokiwała do loczka a ten znalazł się obok niej zostając jej bramkarzem a reszta chłopaków przyszła i usiadła przede mną na ziemi.
-Lauren to wygra prawda?-na moje pytanie za śmiali się i odparł Zain.
-Spokojnie wygrywała gorsze starcia.-złapałam głęboki oddech i mój wzrok teraz podążał prosto za Lauren i za piłką.

-Kurwa ostatnia prosta rozumiesz jedziesz!-każdego z chłopaków to zdziwiło bo tak głośno krzyczał Liam który zazwyczaj jest najspokojniejszy, chyba dzięki słowom chłopaka czarnowłosa jakby dostała dodatkowej energii biegnąc wprost do bramki Austina gdzie stał jego kumpel Bill, wzięła zamach lewą nogą i po tym zamknęłam oczy nie chciałam patrzeć na to co się wydarzy ale usłyszałam gwizdanie chłopaków i zobaczyłam jak piłka jest w siatce a sama Lauren leży w polu karnym, a kilka metrów za nią stał cały czerwony brunet.
-Dwa na dwa wygrywa Lauren brawo teraz zabierzcie ją do szatni bo widzę że ledwo żyje po tym uciekaniu przed Austinem przez 40 minut!-chłopaki chwycili ją pod ramiona i zanieśli wprost do szatni a ja udałam się za nimi pogratulować dziewczynie wygranej.

90 dni na miłość||CamrenWhere stories live. Discover now