56 dni

377 20 0
                                    

Sobota dzień kiedy Lauren ma mnie zabrać na "prawdziwą randkę" dla mnie nasza pierwsza taka była ale chyba dla dziewczyny jedynym faktem w tym umykającym jest że nie zapytała się mnie o związek i tego żałuje. Obecnie stałam przed szafą szukając dla mnie czegoś wow aż do pokoju nie weszła mi Sofii cała w skowronkach.

-Jak tam stresujesz się dzisiejszą randka?-westchnęłam tylko i oparłam głowę o drzwi szafy.

-Trochę mimo że wiem że zapyta się mnie o związek nie wiem czy się zgadzać czy nie, nie mam pojęcia co robić.-usłyszałyśmy klakson i po chwili słowa taty.

-Camila jakiś wysoki chłopak ubrany jak uczennica japońskiego liceum przyjechał.-od razu w mojej głowie pojawił się Harry i rzeczywiście chwilę później wszedł do mnie do pokoju ubrany cały w kratę.

-Dzień dobry słoneczko przyjechałem ci pomóc i zawieźć na miejsce spotkania.-posadził mnie obok Sofii na łóżku a sam zaczął wybierać mi ubrania i już po chwili usłyszałam od siostry słowa.

-Kiedy on może zostać moim mężem?-na jej pytanie chłopak się zaśmiał odwrócił do niej zrobił "ten" gest dłonią i odparł.

-Skarbeczku mam już kandydata na męża przykro mi.-pskryknął ją po nosie i po chwili już miałam w dłoniach ubranie jakie mam ubrać. Była to biała sukienka którą miałam na sobie w dniu moich 17 urodzin i więcej nie miałam zamiaru ją zakładać.

-No dalej ubieraj się bo za 15 minut musimy wyjechać.-weszłam do łazienki zrobiłam szybki prysznic,ułożyłam włosy brałam się w sukienkę i wyszłam wtedy Harry zagwizdał.

-Zajebiście ale teraz do auta i spadamy.-ubrałam na siebie niskie obcasy i już po chwili za chwilę byliśmy w samochodzie chłopaka jadą w nieznanym mi kierunku.



-No dobra już jesteśmy ja widzę Lauren tylko pamiętaj dzisiaj macie być grzeczne bo to wielki dzień.-wysiadłam a chłopak po sekundzie odjechał a ja zobaczyłam jak Jauregui stoi przy jednej z restauracji w centrum a w dłoni trzyma telefon w który ciągle się patrzy.

-No hej-na moje słowa podskoczyła i od razu jej oczy były skierowane na mnie i lekko się uśmiechnęła.

-Cześć skarbie chodź już wszystko czeka na nas-chwyciła mnie lekko za dłoń i poprowadziła wprost do wejścia gdzie było kompletnie pusto, tylko pośrodku stał jeden stolik ze świecami do którego się kierowałyśmy.

-Jeny Lauren coś ty zrobiła?-zaśmiała się z moich słów odsunęła mi krzesło i już po chwili obie siedziałyśmy przy stoliku.

-Cóż taki ma się dar kiedy twoi rodzice to znani w mieście kardiolodzy.-pokiwałam głową i mój wzrok spadł na nią bo ściskała dość mocno swoje dłonie w pięści aż siniały. Ale postanowiłam odpuścić ten temat bo widziałam jak w naszą stronę szedł kelner który już po chwili przyjął nasze zamówienie i już mogłam zapytać co się dzieje.

-Lauren wszystko dobrze z tobą? Aż tak się stresujesz?-na moje pytanie podniosła swój wzrok z dłoni na mnie i uśmiechnęła się niemrawo.

-Nie ,nie stresuje się.-po chwili przerwy odparła

-Tak cholernie się stresuje że przez to co się wydarzyło ostatnio nie ufasz mi i że się nie zgodzisz i zostanę na lodzie.-westchnęłam wstałam od stołu zdziwiona dziewczyna również chciała wstać ale byłam szybsza i już po chwili siedziałam u niej na kolanach bokiem do niej i głaskałam ją po włosach.

-Wiesz jestem pewna że wystarczy że dobrze zatańczysz i wszystko będzie dobrze-od razu podłapała temat bo wstała mnie posadziła mnie na krześle a sama podeszła do sprzętu grającego podłączyła do niego swój telefon i już po chwili zaczęły się rozchodzić pierwsze dźwięki piosenki Don't Be So Shy w wykonaniu Imany. Dziewczyna poprosiła mnie do tańca i już po chwili parkiet był nasz, to jak tańczy Lauren ze mną w swoich ramionach jest boskie nie wiem kiedy ona nauczyła się tak tańczyć.

-Myślę że zaskoczyłam cię tym że umiem tańczyć.-szepnęła mi do ucha a mnie przeszedł dreszcz po całym kręgosłupie.

-Bardzo mnie zaskoczyłaś.-odparłam na co ona chwyciła mnie za dłoń stanęła w miejscu wyciągnęła z kieszeni nie dużą bransoletkę i jej oczy patrzały się wprost w moje.

-To co sprawisz że będę szczęśliwsza i zostaniesz moją dziewczyną?-wiedziałam że zada to pytanie ale łzy samowolnie mi się lały.

-Myślę ze zgadzam się żebyśmy obie były szczęśliwsze.-po chwili bransoletka była już na mojej dłoni, a my cieszyłyśmy się naszym wspólnym wieczorem który wejdzie nam na zawsze w pamięć.

90 dni na miłość||CamrenWhere stories live. Discover now