29 dni

228 19 0
                                    

Siedziałam obok Lauren która kierowała się w stronę gdzie miał się odbyć wyścig a przy tym ściskała mi dłoń. Stresowała się to było widać na pierwszy rzut oka tym bardziej że całe jej ciało lekko drżało.

-Hej wszystko dobrze, skarbie?-odwróciła na chwilę wzrok na mnie zaśmiała i pocałowała wierzch mojej dłoni.

-Kocham kiedy tak do mnie mówisz, tak wszystko jest dobrze to tylko stres nic więcej.-pokiwałam głową, przeniosłam jej dłoń na moje udo gdzie delikatnie je głaskała uśmiechając się i zerkając co chwilę na moją dłoń.

-Harry jak się dowie że w końcu to zrobiłam to chyba umrze ze szczęścia.-jej wzrok wyrażał wszystko co w tej chwili chciałabym zobaczyć, radość, troskę i miłość bezwarunkową.



Po jakiś 40 minutach znalazłyśmy się w samym środku wielkiego tłumu ludzi z którego dostrzegłam wysokiego mojego bruneta który miał na ramionach swojego chłopaka a niższy był go w głowę.

-Hej gwiazdo.-na moje słowa i stykanie w ramię chłopak głośno zapiszczał upuszczając przy tym swojego chłopaka na Liama który był tuż obok.

-Ja pierdole Camila.-złapał się za serce i dopiero wtedy spostrzegł że jego chłopak przygniata szatyna który już gotował się ze złości.

-Styles zabije cię jak tylko wstanę.-loczek w takim wypadku schował się za Lauern która zrobiła się czerwona ze śmiechu jaki kontrolowała.

-Widzisz skarbie między jakich ludzi wchodzisz, jeden boi się drugiego mimo że jedyne co mu zrobi to sutki wykręci.-wtedy odezwał się zielonooki.

-A wiesz jak to boli? Ja pierdole, podziękuje za taki ból.-dziewczyna westchnęła i przez koszulkę zrobiła chłopakowi to o czym przed chwilą powiedziała i odparła.

-Proszę Liam już nie musi tego robić.-posłała mu swój firmowy uśmiech, chwyciła mnie za dłoń i delikatnie przyciągnęła do siebie.

-Jesteś strasznie okrutna Lauren.-w jego oczach dostrzegłam lekki zarys łez więc odsunęłam się od dziewczyny i przytuliłam mojego wielkoluda a na co on mnie ścisnął i odwrócił twarz w stronę Jauregui.

-Widzisz to mnie bardziej kocha nie ciebie.-zaśmiałam się bo to były dość urocze słowa patrząc na nas status związkowy.

-Ale to moją żoną będzie nie twoją.-pokazała mu język i odsunęła mnie od niego pokazując moją dłoń a dokładniej palec na którym znajdował się pierścionek. Chłopak zaczął piszczeć tak że kilkanaście osób zwróciło na nas swoją uwagę przy tym obcięty na krótko brunet z papierosem w dłoni i zarostem.

-Skarbie przestań, trochę trzymaj emocje na wodzy bo inaczej nigdy ci się nie oświadczę.-złapany za dłoń loczek zaciął się całkowicie i nie zwracał uwagi na nic a jego wzrok był tylko w jednym punkcie przez dobre 30 sekund.

-Jeny ty mówisz serio?-Tomlinson pokiwał głową i uśmiechnął się do chłopaka. Wtedy poczułam oddech Lauren na swoim ramieniu i słowa.

-Chodź przejdziemy się a im damy chwilę na poważną rozmowę.-kiwnęłam lekko głową zgadzając się na propozycję dziewczyny.


I taki spacer zajął nam dość długo ale to może dlatego że po jakiś 20 minutach dołączyli do nas chłopcy i tak całą piątką chodziliśmy wkoło terenu śmiejąc się i dobrze korzystając z ostatnich chwil Lauren w tym miejscu.


Lekko przed północą dopiero wszystko zaczęło się rozkręcać, ludzie zaczęli stawać na starcie i się ścigać pod czujnym okiem ludzi Claytona aż nagle wjechał na drogę ciemny chevrolet camaro a z niego wysiadł Zain a na miejscu pasażera siedział Clayton który głupio się uśmiechał w stronę Lauren a ta w sekundę znalazła się przy aucie.

-Na chuj go przywiozłeś, on powinien być jeszcze w szpitalu a nie bawić się w zbuntowane dziecko.-drzwi się otworzyły a z auta wyszedł w końcu brunet którego mina pokazywała że nadal odczuwa ból ale starał się żeby nikt tego nie zauważył.

-Sam miał przyjechać ale zadzwoniłem do niego żeby mnie zabrał bo skoro mam okazję się zabawić to zrobię to na pełnej kurwie.-odparł po czym kiwnął do Malika a ten oddalił się do chłopaków a on sam krzyknął.

-Marcus chodź tutaj skurwielu!-ten krzyk chyba każdy kto akurat się nie ścigał usłyszał.

-Clay nie musisz tak krzyczeć za mną.-wtedy z tłumu ludzi wyłonił się ten sam mężczyzna który nam się wcześniej przyglądał.

-Ty plus ja, jako pasażerowie wybieraj sobie kierowcę ja również to zrobię kto wygra zabiera całe imperium Miami bo mam dość tej ciągłej walki jak dzieci.-wtedy tamten zaśmiał się podszedł bliżej bruneta i odparł z chytrym uśmieszkiem.

-To bierz kierowcę i jedziemy na start.-chyba mieli między sobą jakąś telepatię ponieważ od razu na miejscu kierowcy znalazł się Liam a mężczyzna odparł.

-Dziękuje że przy mnie jesteście.-przytulił i pocałował Lauren w policzek i wsiadł do samochodu odjeżdżając na wyścig o wszystko. 

90 dni na miłość||CamrenWhere stories live. Discover now