37 dni część 1

259 25 3
                                    

Od wczoraj siedzę w tym cholernym szpitalu, z Lauren już jest lepiej ale ich szef cóż jego narzeczona stale przy nim była, zresztą tak samo jak ja przy Jauregui tylko w tym się różniliśmy że to tylko albo aż moja dziewczyna a nie narzeczona.

-Camila uspokój się przecież nic się nie dzieje.-na słowa Lauren głośniej westchnęłam bo ona nie widziała problemu we wczorajszej sytuacji.

-Kurwa Lauren na moich oczach przed moim jebanym nosem dzieje się akcja jak z książek dla nastolatek, dwa gangi zaczynają ze sobą rywalizować i zabijać się nawzajem. A moja ukochana jest w to kurwa zamieszana i wczoraj prawie straciła życie, jak mam się uspokoić powiesz mi?!-jej wzrok z podłogi przeniósł się na mnie i zamiast ponurej miny miała teraz na twarzy ogromny uśmiech.

-Czyli martwisz się o mnie panno Cabello.-uśmiechnęłam się i usiadłam obok niej chwytając ja za policzek który wtuliła w moją dłoń.

-Oczywiście głupolu, inaczej nie miała bym z kim wziąć ślubu.-pocałowałam ją delikatnie w usta a jej uśmiech powiększył się.

-Przynieśli mi ciuchy w których mnie wczoraj przywieźli? Jak tak to podaj mi je-pokiwałam głową i wyjęłam z szafki jej ubrania i podałam jej i po chwili ze spodni wyjęła czarne pudełko a rzeczy rzuciła na fotel który był na przeciw jej łóżka.

-Myślę że skoro się tak o mnie martwisz to Zain nie na darmo mi pomagał.-otworzyła je przed moimi oczami i zobaczyłam srebrny delikatny pierścionek z malutkim świecącym się diamencikiem. Z moich oczu poleciały łzy i gdy zobaczyłam zmartwioną twarz Lauren zaśmiałam się przez łzy.

-To co zostaniesz moją żoną tak jak to planuje, pomyśl skarbie że jak się nie zgodzisz cały plan pójdzie się jebać.-złapałam za jej dłoń w której trzymała otwarte pudełko przytrzymałam ją w miejscu a sama zbliżyłam usta do jej i przed pocałunkiem wyszeptałam.

-Pewnie że nią zostanę bo to też moje plany.-pocałowałam ją wtedy jej dłoń przyciągnęła mnie bliżej i tak skończyłam siedząc na biodrach chorej zielonookiej i wkładała mi pierścionek na palec cała w skowronkach.

-Chciałam to zrobić w bardziej romantycznej atmosferze ale patrząc na ciebie nie mogłam już dłużej czekać z tym aż mi uciekniesz na zawsze.-zaśmiałam się kiedy ja się przyglądałam pierścionkowi ktoś wszedł przez drzwi i zanim zdążyłam zejść z dziewczyny usłyszałam.

-Spokojnie nie śpiesz się aż tak.-zobaczyłam za sobą narzeczoną Claya która mimo lekko czerwonych oczu uśmiechała się w naszym kierunku, oparła się o parapet i odetchnęła.

-Clay obudził się, pytał co z tobą i przyszłam do ciebie ale widzę że chyba w złym momencie.-gdy miałam zacząć się tłumaczyć odezwała się Lo.

-To nie tak jak myślisz Mia.-kobieta zaśmiała się przetarła oczy i lekko jej brwi się uniosły.

-To jak tłumacz się Lorenzo.-dziewczyna westchnęła chyba aż tak szybko nie planowała mówić komuś o tym co się zdarzyło chwilę temu. Podniosła moją prawą dłoń i uniosła do góry, blondynka w chwili kiedy zobaczyła co mam na placu zakryła usta dłońmi a jej oczy zaszły łzami.

-Boże Jaguar gratulacje, zawsze byłaś romantyczką a tu takie rzeczy w szpitalu.-zaśmiała się jedna dłoń ściągnęła z mojego biodra i potarła się po karku.

-Cóż Clay uważa że nie liczy się miejsce a uczucie czy to odpowiednia chwila i ja poczułam że to właśnie moja chwila.-pokiwała głową i odparła.

-On sam mi się oświadczył gdy nastawiałam mu palca gdy sobie złamał podczas wyjmowania broni z kabury.-na dźwięk ostatniego słowa lekko się wyprostowałam i mój wzrok znalazł się na dziewczynie przede mną która wyglądała na lekko przestraszoną.

-Dzięki Mia za ten dar długiej rozmowy.-wtedy oczy blondynki skierowały się na mnie i zaczęła się powoli wycofywać, na odchodne tylko dodała.

-Co złego to nie ja i pamiętaj ta rozmowa wcześniej czy później cię czekała.-wyszła a ja czekałam na wyjaśnienia dziewczyny która miała twarz jak posąg, widać zastanawiała się mocno nad tym co ma powiedzieć.

90 dni na miłość||CamrenWhere stories live. Discover now