73 dni część 2

526 34 3
                                    

Dziewczyny nadal nie wróciły więc nadal tak jakby byłam sama, oczywiście nie licząc Ash która od samego rana cieszyła się jak głupia i uśmiechała się.

-Idziesz na randkę ze Sky!-jej krzyk rozszedł się po całej stołówce a Lauren to musiała usłyszeć bo odwróciła się lekko w moją stronę i zacisnęła dłonie w pięści.

-Uuuu twoja dziewczyna się zdenerwowała.-westchnęłam i usiadłam razem z Ash przy stoliku a ona ciągle mi gadała o tym spotkaniu ze Sky.

-Ash to tylko spotkanie tyle zluzuj trochę.-wtedy za mną poczułam że ktoś jest i usłyszałam ten głos.

-Frangipane dała byś nam chwilę na osobności?-ta bez niczego pokiwała głową i posłała dziewczynie uśmiech, zanim odeszła odparła.

-Na pewno Sky będzie ją lepiej traktować niż ty.-odeszła wtedy Lauren przysiadła się obok mnie.

-Idziesz z nią na randkę?-spojrzała mi w oczy a mnie przeszedł dreszcz i stwierdziłam że muszę to obrócić w żart.

-Z Ash nie idę na randkę woli Malcolma.-to jej nie rozśmieszyło a jeszcze bardziej zacisnęła swoje dłonie w pięści.

-Kurwa chodzi mi o Sky po co z nią gdziekolwiek idziesz?-udaje że chwilę się zastanawiam i odpowiedziałam jej.

-Może dlatego że jest miła, troskliwa, zaprosiła mnie na koleżeńskie wyjście i mnie nie okłamuje.-westchnęła na te końcowe słowa i ułożyła dłonie płasko na stoliku.

-Wiem że źle zrobiłam ale nie możesz mnie tak karać.-wstałam od stolika i zmierzałam w kierunku wyjścia gdy usłyszałam te dwa słowa.

-Kocham cię!-odwróciłam głowę i widziałam jak każdy z chłopaków jest spięty a Lauren o dziwo rozluźniona.

-To nie wystarczy żeby zbudować związek Jauregui!-musiałam wyjść i być stanowcza bo inaczej bym się jak idiotka rzuciła w jej ramiona.


Stałam z blondynką na dworze ona paliła a ja czekałam na Sky, nie było jednej godziny i wyszliśmy wcześniej a obiecałam jej to spotkanie.

-Patrz jedzie.-szturchnęła mnie w ramię a ja wtedy obróciłam głowę i zobaczyłam ją wysiadającą z tego samego mercedesa co wtedy, mi może była ubrana zwyczajnie każdy zwrócił na nią uwagę szczególnie Lauren.

-Hej Cami.-przytuliła mnie do siebie, jedna jej dłoń spoczęła na moim karku a druga na lędźwiach i nigdzie się nie przesuwała.

-Hej Sky.-uśmiechnęłam się wtedy ona chwyciła mnie za dłoń i prowadziła w stronę samochodu.

-Mam nadzieję że masz dzisiaj dużo czasu dla mnie.-pokiwałam głową a ona znowu się uśmiechnęła, otworzyła mi drzwi a potem je za mną zamknęła.

-To tak jak obiecałam jedziemy na jakąś dobrą pizzę i pogadamy.-odpaliła auto i ruszyła a ja bardziej się stresowałam bo niby o czym mam z nią gadać.



-Serio twój brat jest adwokatem?-zaśmiała się i pokiwała głową po czym upiła kilka łyków swojej coli.

-Tak, właściwie to on jest adwokatem i pomaga mi w prowadzeniu klubu -ciągle się uśmiechała chyba miała dość duże wsparcie od swojego brata.

-Masz szczęście że masz takiego brata.-pokiwała głową i odparła.

-Tak mam wielkie szczęście że go mam, mimo naszych różnic zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej po śmierci mamy i tak nam zostało,jego jest za drugim i pójdziemy za sobą w ogień.-westchnęła i spojrzała mi wprost w oczy.

-Czemu Lauren nie powiedziałaś o tym wszystkim?-wstała przytuliła mnie i westchnęła.

-Skoro zależy tobie na niej musisz jej to powiedzieć.-pokiwałam głową i oparłam ją o jej ramię a łzy delikatnie spływały mi po policzkach.



90 dni na miłość||CamrenWhere stories live. Discover now