66 dni

411 24 0
                                    

POV.Lauren

Od wczoraj siedzę razem z Camilą na jej sali, z tego co tata wczoraj wieczorem powiedział że jej stan jest stabilny ale istnieje małe ryzyko że to co się stało wczoraj powtórzy się. Zresztą wczorajszy dzień był dla mnie istnym koszmarem.


Jechałam do szpitala jak oszalała każde czerwone światło dla mnie było zielonym śpieszyłam się byle zdążyć na czas. Dziewczyna ciągle była nieprzytomna a mi po policzkach lały się łzy i nie mogły przestać. Ciągle we mnie była obawa że stanie jej się coś gorszego i to będzie koniec naszej wspólnej drogi.

-Camila proszę nie umieraj jeny, jak będzie wszystko dobrze to zabiorę cię na randkę i oficjalnie zapytam się o chodzenie a potem  weźmiemy ślub w tym ładnym kościele na  obrzeżach miasta i zamieszkamy razem.-uderzyłam dłońmi tylko o kierownice i  w końcu po 10 minutach dojechałyśmy pod szpital gdzie czekali na nas moi rodzice i dwóch ratowników z noszami. Szybko zabrali  dziewczynę a ja wleciałam w ramiona taty, przyglądałam się tylko jak mama biegnie już teraz z pielęgniarkami coś do nich mówiąc.

-Spokojnie skarbie będzie z nią dobrze uratujemy ją.-mówił to głaszcząc mnie po głowie a ja zamiast się uspokoić wpadłam w większy napad płaczu.

-Tato a jak będzie coś nie dobrze?-po tych słowach wyrwałam mu się i pobiegłam za mamą a tata za mną.

Zobaczyłam ją i kiedy miała znikać w jednej z sal  zauważyła mnie i jej mina z poważnej zmieniła się  na zranioną i zanim tata mnie złapał zdążyłam krzyknąć.

-Uratuj ją proszę mamo!-ona tylko uśmiechnęła się niemrawo i udała się do sali a ja zostałam posadzona u mojego taty w gabinecie  i tata podał mi leki na uspokojenie mówiąc że Chris zaraz będzie i żebym zaczekała a on pójdzie zobaczyć co się dzieje. Po dość długim czasie czekania zobaczyłam w drzwiach sylwetkę mojego brata Chrisa a on bez mówienia czegokolwiek przytulił mnie do swojej piersi .

-Ej mała spójrz na mnie.-na jego głos podniosłam głowę do góry chodź ledwo mogłam przez leki które sprawiły że czułam jakby moje ciało ważyło tonę.

-Nie po to tyle o niej opowiadałaś przez ostatnie 2 lata żeby się poddać i myśleć że umrze. Wiesz nawet jeśli nikt prócz naszej dwójki w to nie wierzy to mam to gdzieś bo ja wierzę że kiedy będę na waszym ślubie ciesząc się twoim szczęściem.-znowu mnie mocno przytulił ale tym razem jedynie poczułam jak osuwam mu się z ramion.


Usłyszałam pukanie do drzwi i wtedy do pokoju gdzie leżała zawitali jej rodzice którzy byli już wczoraj tutaj ale zgodzili się jechać przespać i przywieź dziewczynie kilka rzeczy.

-Dziękuje Lauren że tyle przy niej jesteś bezinteresownie.-westchnęłam bo nie wiedziałam jak zareagują na to co im właśnie mam do powiedzenia ale cóż i tak będę przy Camili.

-Kocham ją i zależy mi na niej i zawsze będę kiedy będzie mnie potrzebować.-mina jej mamy wyrażała stoicki spokój a jej tata lekko się uśmiechał i zadał mi jedno pytanie.

-To z tobą moja córka spędza tyle czasu?-pokiwałam głową a on kontynuował.

-Czy odwzajemnia twoje uczucia?-teraz usiadłam na parapecie i odparłam.

-Nie mam pewności ale myślę że tak.-w tym momencie zaśmiał się podszedł do mnie i ścisnął mocno aż prawie nie mogłam oddychać.

-Bardzo się cieszę że będę miał taką ładna synową.

90 dni na miłość||CamrenOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz